Historia

27 stycznia 2020 roku minie 75- ta rocznica wyzwolenia największego w ówczesnej okupowanej przez Niemcy Europie, obozu koncentracyjnego Oświęcim – Brzezinka – Monowice. Czas ucieka, a z każdym niemal dniem ubywa ludzi, bezpośrednich świadków tych tragicznych wydarzeń, tych którzy jeszcze legitymują się wytatuowanym na ręce numerem obozowym. Bo w tamtych czasach i w tych hitlerowskich obozach, człowiek tam osadzony był niczym innym tylko numerem.

Nie od rzeczy będzie zatem przypomnieć młodszemu pokoleniu i temu starszemu też o tragicznych wydarzeniach tamtych czasów. Żywiec wyzwolony został 4 kwietnia 1945 roku, sąsiednie Wadowice 22 stycznia, a oddalony od Żywca o 50 km Oświęcim 27 stycznia, czyli prawie dwa i pół miesiąca wcześniej. Na tamtym odcinku front przesuwał się doliną Skawy, głównym traktem relacji Sucha – Wadowice – Zator – Oświęcim. Miałem wtedy 11 lat i okazję bycia świadkiem przemarszu tą szosą Czerwonoarmijców. Cała szerokość jezdni była zajęta maszerującym wojskiem, samochodami i wozami bojowymi, oczywiście tylko w jedną stronę, na zachód i w stronę Oświęcimia. Przejście na drugą stronę jezdni było prawie że niemożliwe. Z bezpośrednich kontaktów z ruskimi żołnierzami pamiętam, że co chwila zapytywali mnie jak daleko stąd do Berlina, gdzie są germańcy, a byli i tacy, którzy proponowali mi postrzelać z pepeszy. O Oświęcimiu wiedziałem, że stamtąd się już nie wraca, dowodem na to było osadzenie w lagrze naszego sąsiada za to, że miejscowy gajowy (Niemiec), przyłapał go z pozyskanym w sposób kłusowniczy zającem. Za kilka tygodni po aresztowaniu, przyszła wiadomość o jego śmierci w oświęcimskim lagrze.

Obóz w Oświęcimiu (Auschwitz powstał w 1940 roku na bazie koszar wojskowych, dawnych austriackich, potem polskich, w dwudziestu dwu ceglanych budynkach, powiększonych o osiem dalszych bloków dwupiętrowych, zbudowanych siłami więźniów, otoczonych dużym łańcuchem straży oraz liczącym 40 km kw. obszarem martwym.

Historyk z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau Franciszek Piper oblicza, że ogółem do obozu zostało przywiezionych co najmniej 1,3 miliona osób: około 1,1 miliona Żydów, 140-150 tysięcy Polaków, około 23 tysięcy Cyganów, około 15 tysięcy jeńców […]

W połowie stycznia 1945 roku Niemcy rozpoczęli ostateczną likwidację obozu. Od 17 do 21 stycznia 1945 roku wyprowadzono z KL Auschwitz i jego podobozów około 56 000 więźniów w pieszych kolumnach ewakuacyjnych, głównie na zachód, przez Górny i Dolny Śląsk. Tylko około 2200 więźniów z dwóch podobozów – „Eintrachthütte” w Świętochłowicach i „Laurahütte” w Siemianowicach – ewakuowano 23 stycznia transportem kolejowym. Główne piesze trasy ewakuacyjne wiodły do Wodzisławia Śląskiego i Gliwic, skąd więźniów wywożono dalej na zachód koleją. Jedna z najdłuższych tras przypadła do przebycia 3200 więźniom z podobozu w Jaworznie. Wiodła ona do KL Gross-Rosen na Dolnym Śląsku, a jej długość wynosiła 250 km. Razem z dorosłymi więźniami wyruszyli w drogę także małoletni więźniowie – dzieci żydowskie i polskie. Na wszystkich trasach esesmańscy konwojenci strzelali zarówno do więźniów usiłujących zbiec, jak i do więźniów nienadążających za współtowarzyszami z powodu wyczerpania fizycznego. Zarówno piesze, jak i kolejowe trasy ewakuacyjne usłane zostały tysiącami zwłok więźniów zastrzelonych oraz zmarłych z wycieńczenia lub przemarznięcia. Tylko na Górnym Śląsku poniosło śmierć około 3000 ewakuowanych więźniów. Ocenia się, że w trakcie całej akcji zginęło co najmniej 9000 więźniów KL Auschwitz, choć ich liczba może nawet sięgać 15 000.

W niepewnej sytuacji znalazło się blisko 9000 więźniów, w większości chorych i skrajnie wyczerpanych, pozostawionych w obozie macierzystym (Stammlager, Auschwitz I), Birkenau (Auschwitz II) i podobozach. Nie nadawali się oni do ewakuacji pieszej, więc władze SS dążyły do zgładzenia wszystkich lub niemal wszystkich tych więźniów. Tylko zbieg okoliczności sprawił, że w większości uniknęli oni zagłady.

Wyzwolenie

Nadzieja na odzyskanie wolności, jaką żyli pozostawieni przez SS w obozie więźniowie, stała się rzeczywistością 27 stycznia 1945 roku. W dniu tym wkroczyli do Oświęcimia żołnierze Armii Czerwonej. Przed południem żołnierze 60. Armii Pierwszego Frontu Ukraińskiego pojawili się we wschodnim rejonie Oświęcimia, na terenie podobozu Monowitz. Obóz macierzysty Auschwitz I oraz obóz Auschwitz II-Birkenau wyzwolili około godz. 15, przy czym, przy pierwszym z nich napotkali opór cofających się oddziałów niemieckich. Więźniowie witali żołnierzy radzieckich jak autentycznych wyzwolicieli, ci zaś przekraczali bramy obozowe w pełni świadomi historycznej doniosłości wypełnionego zadania. W walkach o wyzwolenie poległo ponad 230 żołnierzy radzieckich, w tym dowódca 472. pułku piechoty, podpułkownik Semen Lwowicz Biezprozwannyj; 66 spośród nich zginęło w walce w strefie przyobozowej. W obozie macierzystym, Birkenau i Monowitz doczekało wyzwolenia około 7000 więźniów. Około 500 więźniów żołnierze radzieccy wyzwolili przed 27 stycznia 1945 roku i wkrótce potem w podobozach: Starej Kuźni, Blachowni Śląskiej, Świętochłowicach, Wesołej, Libiążu, Jawiszowicach i w Jaworznie. W obozie macierzystym i w Birkenau żołnierze radzieccy zastali około 600 zwłok więźniów zastrzelonych przez esesmanów w trakcie wycofywania się z KL Auschwitz oraz zmarłych w tym czasie z wycieńczenia. Nie były to jedyne ślady zbrodni, na jakie się tam natknęli. Więźniowie znajdujący się we względnie dobrym stanie fizycznym niezwłocznie opuszczali obóz i wracali w swoje rodzinne strony. Dla większości zorganizowano doraźną pomoc medyczną na terenie wyzwolonego obozu.

Wilhelm Brasse

Do niedawna mało kto w Żywcu wiedział, że nasz rodak Wilhelm Brasse był w KL Auschwitz fotografem obozowym. Urodził się jako wnuk austriackiego kolonisty Alberta Karola Brasse, pochodzącego z Alzacji, pracującego jako ogrodnik żywieckich Habsburgów. Matka Brassego była Polką, a ojciec żarliwym patriotą, uczestnikiem wojny z bolszewikami w 1920. Zawodu fotografa nauczył się pracując od 1935 w atelier „Foto-Korekt” w Katowicach przy ul. 3 Maja, należącym do jego ciotki, gdzie wykonywał portrety, zdjęcia legitymacyjne oraz ślubne.

Po wybuchu II wojny światowej i zajęciu Żywca przez Niemców, odmówił podpisania Volkslisty przysługującej mu z uwagi na germańskie pochodzenie oraz wstąpienia do armii niemieckiej. Niedługo potem wyjechał do Krynicy, gdzie pracował przez pewien czas w fotolaboratorium. Chcąc przedostać się do wojska polskiego we Francji, próbował przedostać się przez granicę z Węgrami. Zadenuncjowany przez miejscowych Łemków za Komańczą podczas pieszej przeprawy przez Bieszczady, aresztowany trafił 31 sierpnia 1940 do obozu zagłady Auschwitz-Birkenau.

Gdy Niemcy dowiedzieli się o jego zdolnościach fotograficznych – został głównym fotografem obozowym. Od 5 lutego 1941 był zatrudniony w specjalnym komandzie rozpoznawczym Wydziału Politycznego (Gestapo), którym kierował Bernhard Walter. Wykonywał tam portrety nowo przybyłym więźniom, przeznaczone do kartoteki obozowej. Brasse każdemu więźniowi robił serię trzech zdjęć: w nakryciu głowy, pod kątem, a potem z profilu. Zdarzało się, że przez noc robił ich tysiąc, albo więcej, bo nad ranem przyjeżdżał następny transport. Oprócz tego fotografował wszystko: od pracy więźniów przez prywatne spotkania Niemców z rodzinami i doświadczenia medyczne. Jak sam szacuje wykonał około 50 tysięcy zdjęć.

Po wojnie powrócił do Żywca. Chciał wrócić do zawodu fotografa, ale zrezygnował po kilku próbach – gdy na kogoś patrzył przez obiektyw aparatu, widział zawsze więźniów z Oświęcimia, powracały koszmary, już nigdy nie wziął do rąk aparatu fotograficznego. O swojej pracy obozowego dokumentalisty nie wspominał nikomu przez sześćdziesiąt lat. Został rzemieślnikiem, nikt nie znał jego przeszłości.

Wstyd się przyznać, że miejscowi nic o jego przeszłości nie wiedzieli, dopiero po latach na jego ślad trafili historycy z Izraela, a od nich dowiedział się o nim dokumentalista, Ireneusz Dobrowolski. Reżyser przez kilka lat zbierał materiały do filmu dokumentalnego „Portrecista”, który opowiada o Brassem i jego pracy w Auschwitz.

Jerzy Klistała

Pragnę w tym miejscu dopowiedzieć, że w 2009 roku ukazała się książka autorstwa Jerzego Klistały, aktualnie mieszkańca Bielska-Białej pt. MARTYROLOGIUM mieszkańców Żywca, Czernichowa, Gilowic, Jeleśni, Koszarawy, Lipowej, Łękawicy, Łodygowic, Milówki, Radziechowych, Rajczy, Stryszawy, Suchej, Węgierskiej Górki i innych w latach 1939-1945: słownik biograficzny. Wydawca: Towarzystwo Miłośników Ziemi Żywieckiej, 2009.

J. Klistała jest historykiem amatorem i ma na swoim koncie wydanych 12 książek poświęconych martyrologii. Jedną z nich jest martyrologia mieszkańców Żywca i powiatu żywieckiego. Autor umieścił w niej 2251 biogramów ludzi którzy przeszli przez obozy koncentracyjne, polenlagry, więzienia i inne miejsca męczeństwa i zagłady zgotowane nam przez okupanta w czasie II wojny światowej. Dobrze się stało, że za tak wielką przysługę dla naszego miasta i regionu został uhonorowany specjalnym podziękowaniem i wpisem do Księgi Zasłużonych dla Miasta Żywca. Mógłby to też być wpis do Księgi Zasłużonych dla Powiatu.

Autor: Hieronim Woźniak
Źródło zdjęcia w ikonie: Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu