Historia

Nie jest to miasteczko ani nudne, ani śpiące, takie sobie tam byle galicyjskie miasteczko. Tętni tu życie żywym pulsem – rytmem końskim a nie mechanicznym. Dni targowe w środy i kilka razy w roku oraz odbywające się jarmarki żywieckie słynęły na całą okolicę od Cieszyna przez Bielsko, Białą, Wadowice aż po Kalwarię, Myślenice i Chabówkę. Tu było epicentrum handlu targowego, tu było w te dni gwarno jak w ulu… Tak Zdzisław Marja Okuljar opisywał przedwojenny Żywiec. Jakie było nasze miasto sto lat temu?

Jak nasze miasto zmieniło się przez ostatnie 100 lat? Jakie było po pierwszej wojnie światowej? Zapraszamy do niezwykłej podróży w czasie przygotowanej przez Dario-Film, podczas której porównamy zdjęcia sprzed kilkudziesięciu lat z fotografiami wykonanymi z tego samego miejsca współcześnie.

Żywiec po I wojnie światowej

Po I wojnie światowej Żywiec zamieszkiwało około 7 tys. osób. Warto zaznaczyć, że teren miasta prezentował się inaczej, gdyż w jego obręb nie były włączone takie dzielnice jak m.in. Zabłocie, funkcjonujące jako odrębna gmina. Przeważały budynki parterowe, często drewniane. Najbardziej okazałymi gmachami w Żywcu, którym również przyglądamy się z perspektywy czasu we wspomnianym materiale, były pałac Habsburgów, miejski ratusz oraz kamienice wokół rynku, należące do żywieckich mieszczan. Latarnie miejskie były zasilane gazem, miasto nie posiadało wodociągu i kanalizacji. Przykładowo w centrum korzystano z dwóch studni, pierwsza była zlokalizowana na żywieckim rynku, druga w okolicach dzisiejszego Liceum Ogólnokształcącego im. Kopernika. Prąd w mieście zapewniał generator prądu napędzany maszyną parową. Osobną elektrownię posiadali Habsburgowie. Większosć mieszkańców zajmowała się rolnictwem i rzemiosłem. Miasto słynęło z doskonałych wędlin oraz pieczywa. Słynna kiełbasa żywiecka była przysmakiem m.in. na stołach w Wiedniu, do którego bez większych problemów można było dotrzeć pociągiem z dworca kolejowego położonego w Zabłociu.
Ważnym dniem w międzywojennym Żywcu była środa, wtedy bowiem organizowano targi. Jak opisuje je kustosz żywieckiego muzeum Dorota Firlej w jednym z artykułów: "Właściwie każdy obowiązkowo w środę po prostu szedł na targ, czasami tylko pooglądać. Uczniowie często nazywali je, może niezbyt elegancko, „świętem dyszla”. Dzisiaj nie ma już tej atmosfery, nie ma jarmarków, które pamiętamy my, ale i nasi przodkowie - słynne targi na rynku żywieckim, pod kościołem św. Krzyża, czy właśnie ten pod górą. (…). Może ktoś jeszcze pamięta, że swoje pierwsze prawo jazdy zdawał właśnie na placu manewrowym, w tym iście historycznym miejscu. Zniknęło wszystko, pojawiła się nowoczesna stacja benzynowa i supermarket – znak naszych czasów". Na terenie Żywca działały liczne kawiarnie i restauracje oraz jedno z najstarszych kin w Polsce – kino Antoniego Kasztelnika o nazwie „Urania”. Współczesny park miejski był prywatną własnością Habsburgów i można było spacerować po wyznaczonych alejach, będąc trzeźwym oraz stosowanie ubranym. Każdy z tych elementów zasługuje na odrębny artykuł. Sukcesywnie będziemy na naszych łamach publikowali materiały poświęcone dawnemu Żywcowi z tego okresu.

A tymczasem zapraszamy do... wehikułu czasu!