Historia

Zbliżają się święta. Abstrakcyjnie, w piosenkach zwłaszcza, zwane białymi, pomimo że od dawna śniegu w nie nie widzieliśmy. Teraz jest szansa, bo cośkolwiek w grudniu się już zabieliło. A bywało kiedyś dużo zimniej, bywało.

Mimo, że naszego region nie można określić mianem polskiego bieguna zimna, jak Suwalszczyznę czy Podkarpacie, to jednak w Żywcu zanotowano najniższą mierzoną i wiarygodną naukowo temperaturę: -40,6 stopnia celsjusza. W niektórych zestawienia figurują jeszcze zimniejsze Siedlce z 1940 roku, ale specjaliści uważają to za błąd w przekazie danych, być może spowodowany okupacją. Rekord żywiecki miał miejsce 10 lutego 1929 roku i tak niska temperatura utrzymywała się przez następne dwa dni. Tamten luty był mroźny na całym południu. Nawet w zwykle ciepłym Krakowie zanotowano wówczas jego rekord, -32,7 stopnia. Każdy z nas pamięta chłodniejsze zimy, ich poziom znany jest od czasów prowadzenia pomiarów. Naukowcy twierdzą, że za czasów średniowiecza i dawniej, musiało być jeszcze mroźniej. Mogły pękać drzewa od zimna.

Poniekąd w związku z lutym 1929 roku, to do Żywca należy też rekord, jak chodzi o wybitne amplitudy wieloletnie. Co to? A, no największa różnica między najwyższą i najniższą temperaturą w danym miejscu, w ciągu dekady. I tak, dla naszego miasta to było w latach dwudziestych ubiegłego weku -40,6 stopnia 10 lutego 1929 roku i +38 stopni celsjusza 12 sierpnia 1921 roku. Taką dodatnią temperaturę, z ostatnich lat, prędzej już jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. Ale może nie ma sensu sobie wyobrażać? Na razie dopiero zaczęła się meteorologiczna zima, korzystajmy z tego, cieszmy odmianą, lato nas dopadnie i tak.

Autor: Michał Cichy