Historia

„Roku Pańskiego 1500, gdy po spaleniu Żywca, który twierdzą bydź Starym Żywcem, mieszkańcy pierwsi opuścili to tam miejsce, a tu na to miejsce gdzie Nowy jest przenieśli się. Dlaczego, iż tu przestrzeńsze miejsce dla założenia miasta było i grunta urodzajniejsze blisko swojego lasu naonczas Kabata, dla wygody bliżej do budynków, a największa, iż był prawie gościniec z Węgier, Orawy do Polskiej albo Śląska, jako się to i dotychczas pokazuje; dlatego to miasto musiało się na nowe miejsce z starego przenieść”

I tak, ponad 500 lat temu, jak pisze Jędrzej Komoniecki na to miejsce, miejsce obecnego rynku przenosi się miasto. Pamiętajmy - była to ostatnia, trzecia zmiana topografii w historii, po Starym Żywcu i Rudzy.

Jesteśmy więc w sercu miasta – na żywieckim rynku, który od zawsze był niemym świadkiem dziejów. Tu przewijał się ludzki kalejdoskop. Tu miały miejsce doniosłe wydarzenia - historyczne, miejskie, cechowe i religijne. Tu toczyło się życie codzienne, rzemieślnicze oraz targowe. Powspominajmy więc te najciekawsze!

Z notatek kronikarza wynika, iż w XVI stuleciu miasto liczyło
29 rzemieślników. Byli to szewcy, piekarze, kowale, sukiennicy, rzeźnicy, garncarze, tkacze
i ślusarz. Od zarania dziejów, solą ziemi, byli rzemieślnicy – putosze, czyli z dziada pradziada mieszkańcy Żywca.

I właśnie tu na rynku mieszkali, pracowali i dbali o tradycje swoich przodków! Także tu na rynku organizowane były jarmarki i targi.  

Pierwsze dwa jarmarki nadał miastu król Zygmunt I Stary już w Roku Pańskim 1518. Kolejne pojawiły się za sprawą władców - Stefana Batorego i Jana Kazimierza.

W ubiegłym wieku odbywały się one w środy. W sercu miasta - dominowało rzemiosło.

Jakżeż barwnie wspomina je Zdzisław Okuljar: Tu było epicentrum handlu targowego, tu było w te dni gwarno jak w ulu. Zjeżdżali się wtedy różni rzemieślnicy, handlarze dewocjonaliów oraz sprzedawcy koni, bydła i różnej gadziny. Moc tego była okrutna, istny fajerwerk różnorodności, bo i do tego dochodzili przejezdni kuglarze, sztukmistrze, magicy, Cyganie z niedźwiedziami, brzuchomówcy, wróżbici, kataryniarze z papużkami, różni zachwalacze praktycznych wynalazków, karciarze, gracze w kości, ruletkarze, a wszystko to przeplatane bogato rozmaitymi dziadami, babkami, kalekami żebrzącymi i zawodzącymi głośno, istne średniowiecze pełne wigoru, ruchu i życia niepowtarzalnego i niezastąpionego w swym prymitywnym uroku.

Trudno nie wspomnieć, iż żywiecki rynek to miejsce życia i pracy Jędrzeja Komonieckiego – zacnego wójta, burmistrza i kronikarza. Dzięki jego zapiskom wiemy chociażby o tym, iż rynek ponad 300 lat temu był miejscem egzekucji. Tu torturowano
i tracono zbójów. Słynnego Bartka Drozda z Ciśca męczono – wśród rynku, - miał jedną rękę prawą odciętą, a na prędze przybitą, a potym pasy dwa z niego zdarto
i żywo na pal wbiwszy, postawiono!

Żywiecki rynek to także XIX-wieczne kamienice, o których warto opowiedzieć. Za czasów wójta Komonieckiego najpierw stały tu 32 domy, wszystkie drewniane, za wyjątkiem kamienicy Kantorowskiej - w pierzei zachodniej. Znamy nazwiska XVIII-wiecznych właścicieli rynkowych posesji. Przytoczmy kilka – Ostrowski, Miękina, Ozaist, Obtułowic, Zyzak, Moliński.

Przed wojną mieszkańcy chętnie spacerowali po rynku, odwiedzali tutejsze sklepy, spotykali się w restauracjach oraz Kasynie Oficerskim. Czy ktoś dziś pamięta, że w pierzei południowej znajdowały się dwie kamienice – Franciszka Studenckiego „Ulinka” i dom rzeźnika Szlachty, który podobno był najstarszym domem w mieście. Krył także tajemnicę. Właśnie w nim, w dość nietypowym miejscu, bo na strychu, znajdowało się zejście do lochów miasta, które wiodły do Starego Zamku. 

Żywiecki rynek to także miejsce, które od 160 lat pilnuje nasz święty Florian. Strzeże miasto od pożarów i stąd od zawsze stał przy studni z wodą. 

Przypomnijmy dwie podniosłe uroczystości z poprzedniego stulecia. W roku 1929 do miasta przybył Ignacy Mościcki. Prezydent został obdarowany specjałami miasta. Była to żywiecka kiełbasa od Wrężlewicza o długości trzydziestu metrów, beczka piwa
z arcyksiążęcego browaru oraz podarunek wyjątkowy -  żywiecka lalka – miniatura mężatki
w mieszczańskim stroju! Drugie wydarzenie, którego nie można pominąć
w historii miasta - to wizyta Świętego Jana Pawła II w 1995 roku.

Najwspanialszy i najokazalszy obiekt na rynku? To oczywiście ratusz, magistrat, dziś Urząd Miejski. Po odzyskaniu niepodległości nad wejściem pojawiła się znacząca tablica - Królewskie Miasto Żywiec - na pamiątkę i cześć właściciela dóbr żywieckich i króla polskiego - Jana Kazimierza!

Za czasów Komonieckiego ratusz był skromnym, drewnianym domkiem, ale i tak wyróżniającym się z pośród innych. Miał wieżyczkę i dzwonek na dzwonienie na rzeczpospolitą. Założon został w 1706 r., na który koszt wyszedł wszystkiego złotych 465.

I jeszcze jedna ciekawostka, którą podkreślił Komoniecki w kronice! Z okna izby miejskiego ratusza widział, jak na dłoni, słynną Górę Szubieniczną (dziś Przemienienie Pańskie), na której trapiono i torturowano zbójów!

Ale powróćmy do historii obecnego magistratu, który powstał w połowie XIX stulecia. Ratusz to potężny, majestatyczny budynek o dużych oknach oraz z wielką, reprezentacyjną salą sesyjną na piętrze. Właśnie tu do roku 1939 znajdowały się znakomite obrazy mistrza Jana Kazimierza Olpińskiego. Przedstawiały ważne wydarzenia historyczne na rynku żywieckim - „Protest przeciwko pokojowi w Brześciu nad Bugiem w 1918” oraz „Przysięgę i wymarsz legionistów pod dowództwem Tadeusza Jänicha w 1914”. Pierwszy obraz zachował się zbiorach żywieckiego muzeum. Drugie płótno, które znamy z dawnych fotografii, przepadło w czasie okupacji. Z całą pewnością, te patriotyczne arcydzieła lwowskiego malarza, prezentowały się tu - wyśmienicie!

Żywiecki rynek wraz z ratuszem to wizytówka miasta! Miasta, które trwa nie przerwanie od ponad siedmiu stuleci. Kamienice, studnia ze św. Florianem, żywiecki hejnał
i wszystkie wielkie uroczystości, które dzieją się tu na rynku są trwałością i kontynuacją tradycji naszych przodków.

Opowieść o żywieckim rynku i ratuszu zakończmy wierszem Jędrzeja Komonieckiego - Na herb miasta Żywca

Bądźże żubrze podległy białemu orłowi,

Życzyszli zdrowia ciału, także i okowi,

Boć gdy się mu sprzeciwisz, toć oczy wydziubie,

 A potym cię i z Żywcem ze skóry oskubie.

 A gdy go będziesz nosił spokojnie na głowie,

On też tobie da pokój. Wierzże mojej mowie.

Tekst: Dorota Firlej