Żywiecki dzień targowy, czyli środa, był dniem, gdy na plac targowy przyjeżdżała ludność, w celu sprzedania owoców swojej pracy. Okoliczni mieszkańcy pragnęli w ten dzień wzbogać swoje spiżarnie o jajka, nabiał, bądź sztukę mięsa na obiad. Jednak 1907 roku pojawił się problem niedoboru tychże towarów. Warto zapytać dlaczego – czy w skutek klęsk żywiołowych, nadmiernych opłat targowych czy konkurencji? Aby poznać odpowiedź na to pytanie, zapraszam do lektury.
W każdą środę mieszkańcy Żywiecczyzny (a także kupcy z innych rejonów ówczesnej Monarchii Habsburgów) pojawiali się na żywieckim targu. Policja miejska zauważyła w 1907 r., że pojawiły się niedobory niektórych towarów, a co łączy się z tym – wzrost cen. Wstępne śledztwo wykazało, że:
„W dni targowe tj. w środy spostrzec można, wzdłuż całej ulicy gminnej Sporysz, Zabłocie aż ku Pawlusiu, dalej w kierunku Pietrzykowic i Leśnej grupy ludzi stojących, którzy zatrzymani przez różnych handlarzy, restauratorów, jako też prywatne osoby zakupujące tamże nabiał, jaja, masło, drób, itp. – natrętni handlarze, restauratorzy i inne osoby, zatrzymują każdego udającego się na targ z towarem i takowe bezprzeszkodnie wykupują”*.
Śledztwo wykazało, jak relacjonuje w oficjalnym piśmie do C.K. Starostwa w Żywcu w zastępstwie burmistrza Żywca Jan Pantofliński, władze gminy Sporysz i Zabłocie nie zwracały uwagi na ten precedens. Stwierdzono, że wskutek sprzedaży towarów na trasie prowadzącej na żywiecki targ, ¾ towarów nie docierało do sprzedaży targowej, a pozostałaść towarów nie mogła zaspokoić potrzeb mieszkańców.
Przykładowo – jajka, które powinny zostać dostarczone na żywiecki targ prawdopodobnie mogły znaleźć się w tzw. „składach jaj”. Dwa z nich miały znajdować się w Żywcu – u Maurycego Szwarca i Bernarda Rosenbauma. Natomiast następne dwa składy mieściły się w Zabłociu – Wiktorii Orawczyk i Marii Micherdzińskiej. Warto zwrócić uwagę w jaki sposób wymienieni wcześniej właściciele składów jaj „wabili” zmierzających na żywiecki targ, w celu sprzedaży jajek, mieszkańców Żywiecczyzny. Otóż przekupywali ich cukierkami! Z tej przyczyny ludność zaczęła omijać żywiecki targ i udawała się bezpośrednio do właścicieli składów jajek. Z kolei, gdy składy pozyskały wystarczającą ilość jajek, przed godziną dziesiątą zaczynały sprzedaż (być może restauratorom), natomiast niewielka ilość jajek, która dotarła na targ, stawała się w pewien sposób towarem luksusowym, którego cena automatycznie wzrastała.
Władze Starostwa Powiatowego nie pozostawiły tejże sprawy bez odzewu. Natychmiast zostały wysłane pisma do władz gminnych w Zabłociu i Żywcu, z poleceniem podjęcia kroków zapobiegających nielegalnemu wykupowi towarów w dzień targowy. Naczelnik gminy w Sporyszu zwiększył częstotliwość patroli policyjnych na ulicach Sporysza w dzień targowy, zakazując zatrzymywania przez osoby postronne, ludności zmierzającej na targ. Jeśli jednak, ktoś sprzeciwiłby się temu zarządzeniu i dokonał w ten sposób zakupu towarów, ów towar miał zostać skonfiskowany.
Jak można zauważyć, różnymi sposobami mieszkańcy Żywiecczyzny dążyli do pomnożenia swoich zysków i z tej przyczyny nawet jajko mogło czasami stać się towarem luksusowym.
*Archiwum Narodowe w Krakowie, C.K. Starostwo w Żywcu, Przepisy i zarządzenia w sprawach handlu i przemysłu 1902-1915, t. I, s. 251, syg. StŻ I 66.
Autor: Agnieszka Kubas
Kopiowanie materiałów zabronione.