Mieliśmy niedawno Boże Narodzenie, jutro sylwester, zaraz potem Nowy Rok, nadejdą Trzej Królowie ze swoim orszakiem. To czas bardzo intensywnie nasycony wszelkimi rytuałami, obrzędami, symboliką. Kolosalny wpływ na to ma bogactwo kultury ludowej Żywiecczyzny i podtrzymywanie jej tradycji.
Dbają o to zarówno lokalne władze i działacze, jak i obywatele. Chwalebne, choć i może zaskakujące. Zadziwiające, że w erze internetu czy smartfonów wiadomości o wydarzeniach folklorystycznych szybko i szerokim strumieniem się rozchodzą, a same imprezy już, cieszą się nie mniejszym zainteresowaniem. Wszystko to świadczy o silnej i wyrazistej tożsamości historycznej oraz kulturowej, jaką posiada nasz regon. Przekładającej się na poczucie lokalnego patriotyzmu i „małej ojczyzny”. Poczucie tożsamości mogło się zachować w znacznej mierze za sprawą integralności narodowościowej Żywiecczyzny, co przełożyło się na ciągłość, jednolitość i intensywność działań kulturowych. Jedną z takich okoliczności jest sylwestrowe i noworoczne kolędowanie Jukacy.
Dziady żywieckie czy Jukace, albo Jukoce. Określenie Jukace, zamiennie z Jukocami, tyczy się samego Żywca, natomiast „dziady” - nazewnictwem - przypisane są podżywieckim wsiom. Mowa o zwyczaju ludowym Żywiecczyzny, kolędowania przez poprzebierane postacie. Pierwotnie ograniczał się tylko do dzisiejszej dzielnicy Żywca, Zabłocia. Jak głosi tradycja, rzeka dzieląca miasto – Soła - była nieprzekraczalną granicą dla Jukocy. Obrzęd trwał od Sylwestra wieczorem, do popołudnia Nowego Roku. W jego czasie Jukoce kolędują, składając życzenia i czyniąc psikusy napotkanym przechodniom. Zapłatą za to był poczęstunek wódką, plackiem świątecznym, czy drobną kwotą pieniężną. Są głośni, pląsają radośnie, zachowują się i odgrywają swoje role w sposób przerysowany, nieco karykaturalny. Przemierzając miasto strzelają z batów, dzwonią dzwonkami. W międzyczasie, co rusz, padają życzenia:
„Zdrowia, szczęścia i słodyczy noworoczny Jukoc życzy”
Od dawna działalność Jukaoów przekracza Sołę. Między innymi dlatego że kultywowana jest w ramach tradycji Godów Żywieckich. W Sylwestra, tuż przed północą, otrzymują od Burmistrza Miasta Żywca, symboliczną zgodę na przekroczenie granicy pomiędzy Żywcem właśnie, a Zabłociem.
Od dziadów z okolic Żywca, Jukocy odróżniają stroje. Ci drudzy używają archaicznych typów masek. Najczęściej są one z baraniego runa, posiadają wycięcia na oczy i usta. Jukoc zakłada na głowę stożkową, szpiczastą czapkę - „ciakę”. Na szczycie czapki koniecznie pompon z bibuły, z wypisanym numerem kolejnego, nastającego roku. Do elementów stroju i wystroju Jukoca należą też: przypięte do pasa dzwonki; trzymetrowy bat – wykonany na wzór dawnych, robionych przez regionalnych powroźników, osadzony na drewnianej rękojeści, zakończony tzw. ciyoniskiem i strzylockiem, plecioną indywidualnie przez Jukoca końcówką, która pozwalała na efekt trzasku, imitujący wystrzał z broni palnej.
W skład grupy Jukocy wchodziło od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Bywało, że nawet do 70. Regułą dziś już zapomnianą, a kiedyś żelazną było to, że Jukocem mógł być tylko kawaler. Panowała wśród nich oczywiście hierarchia i reguły postępowania. Na czele grupy stoi kasjer, którego charakteryzuje czerwony strój. Pomagają mu poganiacze, wyróżniający się lampasami na spodniach. Kolor naszywek świadczy też o miejscu w hierarchii samych poganiaczy. Niższym w hierarchii był „dziad”. Każdy musiał pozostawać anonimowy, co było zasadą bardzo ważną i ściśle przestrzeganą. Za niedochowanie wierności tej regule groziło zdzielenie batem. Ubranie „dziada” natomiast nie podlegało już regule, ubierał się według własnego pomysłu. Dalej był to: kominiarz, diabełek i baba. Ci ostatni mieli już twarze odkryte. Dlatego też ich role powierzane były początkującym.
Podobnie i samo kolędowanie „Dziadów” przebiega w określonym porządku. Zaczynają „gonić” w wieczór sylwestrowy. Zbierają się przed dworcem PKP w Żywcu. Otrzymują tam wskazówki i udają się następnie na odbywające się w Zabłociu zabawy sylwestrowe. W dzisiejszych czasach przekraczają już też Sołę, idąc do drugiej części miasta. Na zabawach proszą do tańca dziewczęta. I tak od balu, do balu, aż do noworocznego rana.
W Nowy Rok, o godzinie 05.00 rano, w kościele p.w.św. Floriana w żywieckim Zabłociu specjalnie dla Jukocy odprawiana jest „msza dziadowska”. Po niej ponownie rozbiegają się i kolędują małymi grupami, składając po drodze mieszkańcom życzenia.
„Dziady żywieckie” dosyć mocno różnią się od tych z powiatu. Podobieństwo, i to znaczące, pozostaje jedynie z podżywiecką Sienną. Wynika ono z tego, że Sienna należała do żywieckiego klucza folwarcznego i jej parafią było dzisiejsze Zabłocie. Poza tym, im dalej od miasta, tym różnice rosną bardziej. Tam ten obrzęd bardziej wiąże się z odradzaniem się życia. Kwintesencją tego renesansu stał się taniec koni nad martwym lub śpiącym niedźwiedziem, którym potem zmartwychwstaje, czy też budzi się ze snu zimowego. Dookoła pojawia się wówczas więcej postaci korowodu, związanych z przyrodą. Takie, jak:
Koń – czapka osadzona na drewnianym stelażu, a na jej szczycie łeb konia, zdobiony bibułą.
Niedźwiedź – przystrojony w kożuch z runem po zewnętrznej stronie.
Żołnierz – z rogatywką na głowie i orderami. Pełni funkcję komendanta „bandy”.
Żyd – w za długim kapeluszu, masce brzydkiej wyrzeźbionej w drewnie lipowym, z monstrualnie haczykowatym nosem, połatanym płaszczu, z walizką (oczywiście niby pełną pieniędzy). Czasem towarzyszy mu „Żydówka, z przesadnym makijażem.
Młoda para – postacie parodiujące „mieszczuchów”, zwłaszcza tych przybyłych w gości na wieś.
Cygan i Cyganka – atrybutem tej pary jest dziecko „przyczepione” do pleców.
„Dziechciorz” - z reguły Węgrzy lub Słowacy, handlujący na Żywiecczyźnie dziegciem i wykonujący drobne naprawy w obejściach domowych.
Kominiarz – występuje bez maski kryjącej twarz. Pomalowany za to na czarno, w cylindrze, z drabiną. Kiedyś miewał miotłę, obecnie raczej szczotki kominiarskie.
Cygan i kominiarz, to postacie, w których wcielanie się powierzane było początkującym „Dziadom”. Po odbyciu tego swoistego stażu mogli przybrać maskę. Ponadto, może wbrew pozorom, Żyd i Cygan symbolizują szczęście i pomyślność.
Inne postacie, mniej charakterystyczne, o nieustalonej genezie, często zaczerpnięte z innych tradycji i mitologii:
Diabeł – z reguły kolędowało dwóch diabłów. Czerwony i czarny.
Śmierć – przyodziana w białe prześcieradło, z wymalowanym na nim na czarno kośćcem. Koniecznie kosa w ręce.
Macidula – sznurkorka strzępiorz. Czasem w drewnianej masce, czasem bez niej. Na ubraniu wiszą mu kolorowe frędzle, splecione z pasków materii. Charakterystycznym rekwizytem jest wypchany królik, którym „okłada” mijane osoby.
Bywają postacie charakterystyczne dla życia na wsi:
Ksiądz, policjant – oboje w typowych uniformach.
Górale – ich zadaniem było przygrywanie kolędnikom. Na skrzypcach, guzikówce – heligonce(rodzaj harmonii).
Jak w bardzo wielu obrzędach folklorystycznych i mitologicznych, tak i w kolędowaniu Jukacy udział mogli brać jedynie mężczyźni.
Powyżej przedstawieni aktorzy sylwestrowo – noworocznego spektaklu folklorystycznego, mają mocne osadzenie w tradycji. Kolędowaniu Jukacy zdarza się przybierać trochę bardziej uwspółcześnione elementy. Nie raz więc w korowodzie zobaczyć można figury bardziej związane z obecnymi czasami. Fotograf, albo lekarz. Zaniknęła natomiast obecność garncarza w korowodzie.
Tradycja „Dziadów Żywieckich” jest mocno zakorzeniona pośród tradycji Żywiecczyzny i w lokalnym kalendarzu. To nie tylko obrzędy ścisłego przełomu lat. Są istotnymi uczestnikami corocznych Żywieckich Godów. Grupa „Jukace z Zabłocia” co rusz daje o sobie znać podczas różnych imprez w przeciągu roku, wspierana przez żywiecką fundację Klamra. Organizacja „Trzecia fala” ozdobiła muralem z Jukacami zabłociański Klub „Papiernik”. Symbolizuje to związek tych postaci z tą dzielnicą. Tradycja „Dziadów Żywieckich” ma też długą historię. Sięgającą „potopu szwedzkiego”, a więc ponad 350 lat, co potwierdzają źródła historyczne. Legenda głosi, że widok lokalnych „dziadow” odstraszył Szwedów. Jak wiadomo, tradycja zobowiązuje. Warto więc tego zobowiązania dotrzymać. Dbają o to, w sposób czynny, Jukace. Żeby jednak dbali nadal, potrzebna jest motywacja, czyli śledzenie ich poczynań oraz współuczestnictwo w noworocznych obrzędach, do czego i my zapraszamy. Mają „gonić” jutro.
Autor: Michał Cichy
Zdjęcie: 3fala