Historia

Wielki Tydzień rozpoczyna się w niedzielę, zwaną Palmową, a rzadziej Kwietną. Z Wielkim Tygodniem związanych jest wiele rozmaitych obrzędów, niektóre z nich są do dzisiaj kultywowane w powiecie żywieckim.

Niedziela Palmowa
Mieszkańcy powiatu żywieckiego robią palmy z rozmaitych roślin zależnie od wsi. Większa część ludności nosi do święcenia gałązki wierzby, zwane baziami lub kociankami, kotkami, do tego dołączają kilka gałązek jałowca, rzadziej wilczego łyka, cisu, (który jest rzadkością) jemioły, rokity ostu np. w Rajczy. Zależnie od danej gospodyni przyozdabiane są palmy sztucznymi kwiatami, barwinkiem, jabłkami, a we wsi Moszczanicy starsze gospodynie wkładają kawałek słoniny, której później używają do nacierania rąk przy rozsadzaniu kapusty, by ta nie została dotknięta plagą muszek. Dawniej święcono osobno jałowiec, a osobno gałązki wierzby. Zwyczaj ten zachował się jeszcze w Lipowej, Zarzeczu, Słotwinie. Palmy do święcenia noszą tam tylko gospodynie.
Ochrona przed uderzeniem pioruna, obfite plony
Święcony jałowiec we wsi Zarzeczu obnoszą po polach, spodziewając się że rzucone w ziemię ziarno wyda po takim ceremoniale obfity plon. We wsi Juszczynie okadzają jałowcem chorych. Pasterze wyciągają z palm gałązki rokity i brzozy w celu sporządzenia batów w tej nadziei, że bydło przez cały rok będzie się dobrze pasło. Zwyczaj ten możemy obserwować przeważnie w Moszczanicy. W niektórych wsiach po przyjściu z kościoła do domu z palmami głaszczą baziami bydło, spodziewając się, że będzie pięknej maści. Całych zaś palm używają przy wypędzaniu bydła na wiosnę. Mianowicie okadzają zwierzęta, co ma chronić przed uderzeniem pioruna. Okadzają również stajnie, by tym sposobem przeprowadzić niejako dezynfekcję stajni i uchronić bydło od chorób i wpływów czarownic. W Juszczynie pękami palm wypędzają gospodynie bydło na pastwiska. W Zarzeczu święconej palmy używają do palenia w czasie burzy, ażeby uchronić dom przed uderzeniem pioruna.
Topienie "Judasza"
W wielką środę istniał w Milówce zwyczaj topienia tzw. "Judasza", czyli wielkiej kukły sporządzonej ze szmat, nienaturalnych rozmiarów. Judasza tego nieśli chłopcy nad Sołę, gdzie wśród śmiechu i drwin rzucano go z mostu do wody. Zwyczaj ten już zanikł. Podobny zwyczaj istniał w Moszczanicy, tylko z tą różnicą, że zamiast kukły był żywy osobnik znienawidzony przez wieś całą. Los jego w tym dniu nie wydaje mi się godny pozazdroszczenia. Z krzykiem tłuczono go i okładano kijami tak, ze nieraz biedak nie mógł dowlec się o własnych siłach do domu. W wielkim tygodniu po zawiązaniu dzwonów używają we wszystkich wsiach klekotek, zwanych także kołatkami. Zrobione są one z drzewa sosnowego lub bukowego.
Wielki Piątek - Dzień Czarownic
We Wielki Piątek w Moszczanicy przed wschodem słońca ludzie dotknięci chorobą idą do pobliskiego potoku czy też stawu wierząc, że po obmyciu choroba ustąpi. Szczególne ma być pomocnym ten - zabieg chorym na świerzb. We wszystkich wsiach myją się tak chorzy jak i zdrowi. Czynią to na pamiątkę przejścia P. Jezusa przez wodę. We wsi Juszczynie mylną jest interpretacja, że czynią to na pamiątkę zrzucenia P. Jezusa z mostu do rzeki. Wielki Piątek jest w wierzeniach ludu jak gdyby dniem czarownic. Czarownlce jak lud twierdzi, biorą tego dnia szczyptę nawozu ze stajni i zanoszą do swoich w tym celu, żeby odebrać mleko cudzym krowom, a swoim przyczynić. Podkładają także tajemnicze zioła, które również mają odebrać krowom mleko, będącym w tej stajni. Starają się także w ciągu dnia pożyczyć jakiś przedmiot, prawdopodobnie w tym samym celu. Istnieje także zwyczaj, że matka bije rózgą lub korzeniem “słodkiego drzewa" dzieci, a to na pamiątkę biczowania P. Jezusa, powtarzają się przy tym ceremoniale w Juszczynie, w Milówce i w Żywcu trzykrotnie słowa "Boże rany". W całym powiecie istnieje zwyczaj wbijania w pole krzyżyków, sporządzonych częściowo z głowien pozostałego ognia w Wielką Sobotę, a częściowo z palm. Krzyżyki sporządzone z palm wbijają w ziemię w Wielki Piątek i Sobotę, zaś krzyżyki z głowien dopiero w poniedziałek i wtorek po Wielkanocy, W Juszczynie i w Lipowej przystrajają grób P. Jezusa kiełkującym owsem, czy też żytem, gdzie indziej zaś lampkami, świecami i choiną. Z Wielkim Piątkiem związany jest zwyczaj wróżenia o zbiorach siana. Istnieje przysłowie: "Gdy w Wielki Piątek mróz, to na górce siana wóz" co świadczy o spodziewanych obfitych deszczach.
Wielka Sobota - święcenie pokarmów
W Wielką Sobotę spalają w niektórych wsiach “ciernie". Jest to głóg, dzika róża, krzew tarniny i rozmaite odpadki niepotrzebnego obok domu drzewa. Przy kościele opalają gałązki leszczyny lub jałowca, które wraz z wodą święconą służą przy pierwszej orce. Również przynoszą z kościoła wodę którą skrapiają dom. Później służy ona jeszcze jako lekarstwo na zlynk tj. choroby nerwowe. Po południu niosą kobiety do kościoła jadło wielkanocne składające się przeważnie z kołaczy, czasem bułek zwanych babkami, szynki, kiełbasy, jaj. Jaja nie są ozdabiane wzorkami. Barwią je naturalnie przy pomocy świeżych liści pokrzywy, łusek cebuli itp. Istniał zwyczaj bicia czarownic słodkim drzewem zwanym "śmigorzem”. Sądzono bowiem, że czarownica nie może podczas rezurekcji trzy raty obejść wraz z procesją naokoło kościoła, czarownicy takiej musiał się odwiązać rzemyk od kierpcy lub musiała zajść jakaś przeszkoda, że nie mogła wraz z procesją nadążyć. Los takiej "czarownicy" (oczywiście w cudzysłowie) był opłakany. Zwyczaj taki istniał w Ujsołach.
Wielka Niedziela - wróżenie z kości
Zwyczajów i obrzędów związanych z niedzielą i poniedziałkiem Wielkanocnym jest mniej, niż zwyczajów Wielkiego Tygodnia. Możemy to tłumaczyć tym, ze lud wiejski jest na ogół religijny, a jakiś ceremoniał wymaga trochę pracy, której lud w tak wielkie święta nie podjąłby się za żadne skarby świata. Dlatego tez ludzie na wsi nie idą do sąsiadów pierwszego dnia świąt, lecz we własnych domach. zachowują się spokojnie tak, że nawet we wsi Juszczynie ludzie w niedzielę chodzą tylko na palcach, ażeby nie robić hałasu. Co do spożywanego jadła w południe, to w Pietrzykowicach jedzą tylko potrawy mączne. Czynią to w tej wierze, że w tym roku plon zboża będzie obfity. We wsi Juszczynie jedzą na obiad pokarmy mięsne. Pozostałe kości z obiadu, dziewczyny składają do jednego miejsca, przy tym obierają sobie każda po jednej kości i wróżą w ten sposób, że przywołują psa i czyją kość pierwszej pies chwyci, najpierwsza ta dziewczyna w ciągu roku odejdzie do męża z grona swoich koleżanek. Przed zachodem słońca ludność w Moszczanicy wychodziła na pobliskie wzgórza, patrząc na słońce, gdyż wierzono że zachodzące słońce w tym najświętszym dniu w roku ma tańczyć. Zwracano też uwagę na pogodę w Niedzielę Wielkanocną, bo jeżeli Wielka Niedziela jest pogodna, to rola w tym roku ma wydać obfite plony.
Słodkie drzewa i "śmigus"
Drugi dzień Wielkanocy tj. poniedziałek jest dniem, w którym cała młodzież, a często starzy oblewają się wodą. Zwyczaj oblewania wodą nazywamy "śmigusem" lub też “śmirgustem”. Wyrazy te są tak popularne, że nawet dzień tj. poniedziałek "Smigus" czy też "Smirgust" się nazywa. Jest to stary zwyczaj, który prawdopodobnie ulega zanikowi, gdyż dawniej oblewano się jeszcze we wtorek. W latach przedwojennych kupowali chłopcy w sąsiednim miasteczku słodkie drzewa, którym w poniedziałek dostawały dziewczęta po plecach, ażeby i one były podobnie słodkie. W tym dniu zatykają chłopcy po polach krzyżyki, ażeby rosnące plony uchronić od gradobicia.
Opowiadanie w Palmową Niedzielę
Ludzie opowiadają sobie w Soli, że na Rachowcu w Kłokocu jest cudowna piwnica. która się otwiera na sumie podczas Podniesienia. Razu pewnego przechodziła tam kobieta z dzieckiem i zobaczyła ową piwnicę. Więc nie namyślając sili długo zdjęła dziecko i położyła je na ławce, która tam była. Kobieta skoczyła do piwnicy i nabrała pełną garść djamentów, a olśniona blaskiem i oszołomiona i uradowana "wypadła" z piwnicy. Gdy przybyła do domu przypomniała sobie, że w piwnicy zostawiła dziecko. Więc pobiegła prędko po nie, żeby kto nie zabrał, lecz gdy przyszła nie było nic prócz dużej kępy, więc się rozpłakała za jedynym synkiem. Na drugi dzień przyszła myśląc, że piwnica będzie otwarta, lecz ją wszystkie sposoby zawiodły. Poszła do księdza proboszcza opowiedziała mu wszystko. Proboszcz jakby to przeczuwał powiedział jej, żeby poszła na drugi rok o tym samym czasie i kazał jej wziąć różaniec, bo tam będzie pies przy dziecku i on będzie bronił dziecka, więc niech rzuci cząstkę różańca na niego, a on się usunie. I rzeczywiście tak się stało. Kobieta poszła na drugi rok, piwnica była otwarta a dziecko było ładnie ubrane i jabłkiem się bawiło, lecz pies zastąpił drogę matce i zaczął na nią skakać, wtedy ona rzuciła cząstkę różańca na niego i pies ze skomleniem ustąpił. Chwyciła dziecko i prędko wyszła, a piwnica zniknęła, lecz dziecko posmutniało i zachorowało i po trzech dniach dziecko umarło.
Źródło: Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne "Grojcowianie" / „Boży Rok” - na podstawie notatek o zwyczajach ze wsi Ujsoły, Lipowej, Zadziela, Pietrzykowie, Oczkowa, Zarzecza, Moszczanicy, Słotwiny i Juszczyny - zebranych przez Szczotkę Jana, Harańczyka Józefa, Caputę Władysława, Jakubca Ludwika i Ficonia Józefa - opracował Franciszek Szeląg.
Zdjęcie: Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne "Grojcowianie"