Kultura

Kiedy przed czterema laty usłyszałem piosenkę, którą Polacy w masowym głosowaniu wybrali na jeden, jedyny hymn polskich kibiców na Mistrzostwa Europy w piłce nożnej organizowane przez Polskę i Ukrainę z radością stwierdziłem, że tym samym uświadomiono wszelkim idealistom nasze miejsce w hierarchii zachowań kulturowych. Święte oburzenie dla wielu współplemieńców wywołało takie przedstawienie preferencji artystycznych narodu. Wielu oburzonym odpowiadałem – nareszcie ujawniła się prawda o poziomie intelektualnych potrzeb społeczeństwa. To realny obraz kultury rodaków wypływający z klerykalnej i przaśnej tradycji chłopa pańszczyźnianego znalazł potwierdzenie w takim a nie innym wyborze. Czas na lokalne konkrety.

I oto w repertuarze ofert aktywności kulturalnej Żywca znalazła się kolejna ludyczna impreza „Zielone Świątki pod Grojcem”. Z jednej strony w takim działaniu przejawiają się klerykalne inspiracje współczesnych „żywieckich animatorów kultury”. Z drugiej zaś strony nie należy też zapominać, iż organizowane spolegliwej klasie robotniczej minionego okresu politycznego festyny 1- szo majowe czy z okazji święta 22 lipca były inspirowane podobnymi koniecznościami politycznymi. To przecież schlebianie masowym gustom i oczekiwaniom „naszych wyborców”.

Powoli wypełnia się kalendarz jarmarczno – odpustowych ofert serwowanych w amfiteatrze „pod Grojcem”. Świętowanie „oscypka” rozpoczęło ten proces. Jednakże sam „oscypek” stał się jedynie pretekstem do zaserwowanie łaknącej festynowej zabawy, publiczności, „gwiazd estrady pop-muzyki” konsumowanej w oparach alkoholowych.

Przejawem hipokryzji stało się świętowanie „Kwaśnicy” w podobnym do „oscypka” anturażu jarmarczno – festynowych grup estradowych również w oparach alkoholu, w terminie bliskim bardzo ważnego święta kościoła katolickiego i w miesiącu trzeźwości wiernych.

Tym razem zaproponowano nam uczestnictwo w świętowaniu inspirowanym świętem Zesłania Ducha Świętego w kościele katolickim. To tylko kolejny pretekst do spełnienia ludycznych oczekiwań wyborców. I kolejny rekordowa degustacja jajecznicy z 1000 jaj. (chyba kurzych?). Wszakże tworzenie „oscypka” dokonuje się ponoć w szałasie pasterskim, to gotowanie kwaśnicy i smażenie jajecznicy dla mnie stanowi kuszenie bezpieczeństwa sanitarnego. Dla stróżów poprawności sanitarnej proces przygotowywaniu posiłków w miejscach zbiorowej konsumpcji wiąże się olbrzymimi ograniczeniami porządkowymi i koniecznościami spełniania wyśrubowanych warunków sanitarnych przez restauratorów. To jednak w tych przypadkach masowej konsumpcji w Żywcu, ograniczenia takowe nie istnieją. Nad organizatorami tychże działań czuwa....?

Skąd się biorą takie oczekiwania i związane z nimi postawy lokalnych decydentów. To splot zachowań wynikających z kulturowej tradycji mieszkańców Żywca w olbrzymiej liczbie pochodzących z okolicznych wiosek. To wzory zachowań wyniesione z domów rodzinnych i podsycane funkcjonującymi tamże propozycjami organizacyjnymi Kół Gospodyń Wiejskich czy Ochotniczych Straży Pożarnych. To również nawiązywanie do wiejskich tradycji odpustów, jarmarków na przykościelnych placach czy wiejskich zabaw stanowiących finał tego lokalnego świętowania. „Panu Bogu świeczkę a diabłu ogarek”, to odwieczny motyw tej pseudoobywatelskiej aktywności. To połączenie plebejskości z klerykalnymi inspiracjami decydentów.

W tej sytuacji nie ma miejsca na ambitne, inspirowane współczesnością propozycje aktywności kulturalnej miasta Żywca. W katalogu ludycznych ofert „lokalnego supermarketu kultury” znajdujemy jedynie potwierdzenie prowadzonych od lat szerokiej polityki społecznej w mieście. Intelektualne „zachcianki” coraz mniejszej grupy wykształconej i ambitnej grupy obywateli spychane są w kulturowy niebyt. Tym samym dla władz miasta zbędni są wykształceni, młodzi, ambitni obywatele, znajdujący tu na miejscu oprócz skąpej oferty pracy nędzne oferty kulturalne dalekie od tych na poziomie, z jakim spotykali się w czasie studiów, w dużych ośrodkach akademickich.

W tej sytuacji nie możemy liczyć na „napływ” nowych obywateli, powrót tych, którzy w doskonaleniu swej wiedzy w ośrodkach akademickich, do miasta. W tej sytuacji trudnym jest do wykreowania rozwój aktywności mieszkających tu intelektualistów i zwolenników społeczeństwa obywatelskiego, inspiratorów postępu i rozwoju tego grodu.

Nam, starym mieszkańcom pozostaje jedynie intelektualna wegetacja skrojona na obraz i podobieństwo i wzorcotwórczą aktywność osobowości kreatorów kultury, albo wspólne nucenie zaprzeszłego „hymnu” minionych mistrzostw europy w piłce nożnej: „Koko, koko, Euro spoko” wspólnie z miejscowymi grupami śpiewaczymi.

Autor: Włodzimierz Zwierzyna
Źródło: prowincja.org.pl