Widzieliście czasem po zmroku światełka unoszące się nieruchomo w powietrzu na leśnych polanach, w pobliżu cmentarzy czy nad mokradłami? Zwane są potocznie błędnymi ognikami, świecami śmierci, zwodnikami, moczarowcami bądź bagniskowcami. W literaturze pojawiają się już od zarania dziejów.
Niektórzy ludzie wierzą, że są to dusze zmarłych ludzi, które pojawiają się jako zapowiedź czyjejś śmierci. Inna teoria mówi, że są to błąkające się dusze ludzi złych, nieuczciwych, okrutnych, bez serca i obojętnych na krzywdę ludzką. W niektórych krajach Europy uważa się, że są to dusze znamienitych wojowników, które strzegą skarbów włożonych im do grobu. Jeszcze inna teoria mówi, że są to duchy zamordowanych bądź nienarodzonych dzieci, które nie trafiły ani do piekła, ani do nieba i od wieków błąkają się po ziemi.
Istnieje wiele teorii dotyczących błędnych ogników. U Słowian uważano je za pokutujące po śmierci dusze ludzi niegodziwych. Ignis Fatuus to łacińska nazwa nadawana błędnym ognikom. Legenda głosi, iż światełko towarzyszy duchowi kowala o imieniu Will, który był niegodziwym człowiekiem, dlatego też odmówiono mu prawa wstępu zarówno do nieba, jak i dopiekła. W ten sposób skazano jego duszę na wieczne błąkanie się po bezdrożach. Swoją drogę podświetla sobie tylko wątłym płomyczkiem. Niektórzy twierdzą natomiast, że ogniki są starożytnymi duchami natury, duszami samych nocnych elfów. Mają strzec ukrytych skarbów, łudzić przepychem i bogactwem, oraz spełnieniem wszelkich marzeń zwodzonego. Są przeciwnikami nie do pokonania. Igrają ze swoją ofiarą, myląc jej drogę, odwodząc od celu podróży, by gwałtownie zgasnąć w najczarniejszym momencie nocy, nad przepaścią, lub pośrodku mulistych bagnisk, zostawiając zwiedzionego na pastwę losu*. W Australii ogniki zwane są Światełkiem Quinna. Objawia się jako tajemniczy,fosforyzujący płomień o rozmiarach dużego ptaka, który przez pewien czas zatacza koło w powietrzu, po czym nagle znika. Światełka Quinna ukazują się najczęściej w buszu. W Australii pojawiają się również tzw.światełka min-min, które zdają się tańczyć między grobami na cmentarzach. W Walii zwane są jako trupie świece. Według legend uważa się, że z kształtu trupiej świecy można wywnioskować wiek osoby zagrożonej śmiercią (podobnie jak świetliki, trupie świece pojawiają się w pobliżu domów, w których ktoś ma umrzeć) Jeśli światełko jest małe i niebieskawe – umrze dziecko, jeśli zaś duże i czerwone – osoba dorosła. Duży rozmiar trupiej świecy oraz jego bladoniebieski lub biały kolor to zapowiedź śmierci chorowitego starca. Owe światełka widywano w Walii wielokrotnie.
Niektóre z podań głoszą o zwiewnej istocie, jako odrębnym gatunku:jednonogiej jarzącej się błękitnym światłem postaci. Jej specyficzną cechą jest niewidzialność. Zamieszkiwać ma ogromne połacie Anglii pokryte bagnami,trzęsawiskami i moczarami, na których niełatwo sobie radzić…zwłaszcza nocą. Najrzadziej spotykany opis ukazuje z wodnika jako zagubionego, osiodłanego, pięknego rumaka o karej maści, którego podróżnicy chciwie chwytają i dosiadają, po czym zbyt późno orientują się, iż zwierze nie reaguje na ich polecenia, co gorsza wiedzie ich szalonym galopem do swojej jamy, by ukazać swą prawdziwą drapieżną postać i ich pożreć.
Błędne ogniki przyrównuje się także do kulistych piorunów. Pierwsze obserwacje piorunów kulistych znajdujemy już u starożytnych, w dziełach Arystotelesa, Lukrecjusza, Seneki. Np. kronikarz francuski Grzegorz z Tours, żyjący w VI wieku, opisuje cud, jaki zdarzył się w tym mieście podczas procesji, gdy nad zgromadzonymi przeleciała oślepiająco jasna kula ognista, która tak przeraziła ludzi, że padli na ziemię.
Z ostatnich badań wynika, że błędne ogniki powstają w istocie przez samozapalanie się gazów wydzielanych w trakcie rozkładu martwych tkanek roślinnych lub zwierzęcych.
Istnieje także legenda, że podróżny któremu uda się schwytać takiego ognika może w zamian za wypuszczenie wypowiedzieć życzenie, które ognik musi spełnić.
Błędne ogniki spotykamy także w opowieściach marynarskich. Pracownicy statku mylili latarnie morskie właśnie z ognikami, a kiedy orientowali się, jak naprawdę wygląda sytuacja, zazwyczaj było już za późno.
Znane są także historie o błędnych ognikach i na naszym terenie. Z przysłanych do nas przez Kamila Dreczkowskiego relacji, opowieści wynika, że na Słowacji w Slanicy można było spotkać te straszydła. Według jednej z nich:
"Od Lakova po Zubrochlavu wiodła przez przez Slanicę, po pięknej równinie - droga. Tę równinę nazywano "Slanickou rovńou". W przeszłości nie było aut, ludzie chodzili pieszo, na większe odległości wozili się na wozach. Obywatele spod Babiej góry najwięcej chodzili sprzedawać i kupować na jarmarki do bliższych miasteczek, do Trstenej, Tvrdosina, do Namestova, ale i do Zakamenneho, Lokce. Za handlem chodzili i do oddalonych obszarów. Do domu wiodła jedyna droga - przez Slanickou roveń. Wąska, twarda droga wiodła przez moczary, pod którymi się ukrywały zdradne grzęzawiska.
Raz wracali Slanickou rovńou Zubrohlavczania, którzy byli pomagać młynarzom Ludmovcom v Slanici. Do domu wracali już po ciemku. Powsiadali na wóz i ruszyli w drogę. Kiedy jechali przez Slanickou roveń, naraz zaczęły w okół nich tańczyć "matadla". Kręciły się obok dookoła nich światełka, kręciły i wskazywały podróżującym inną drogę, od tej, którą ci podróżowali. No i konie się bały, tylko rżały i stały, nie chcąc ani na krok ruszyć się z miejsca. W tej chwili młynarce coś wpadło do głowy i zawołała na syna: "Pavol, odzubadli kone, odzubadli*!"
Kupieckie wozy bywały w nocy oświetlone pochodniami ze smołą, albo lampionami, aby z drogi nie zjechać do moczarzysk, bo kto zszedł z drogi, naraził na niebezpieczeństwo swe życie. Nocą na moczarach zjawiały się niezwykłe światełka, które z daleka wyglądały jak pochodnie podróżujących (dostosowanie kształtu - autor bloga), i wabiły powozy, aby zjechały z drogi. Ludzie nazywali ich "svietidlami' i bali się ich, ponieważ się opowiadało, że zwabiły do moczarów nie jeden powóz. Gdy taki uwiązł w moczarach, nie można było pomóc ani wozowi, ani koniowi, ani gazdowi. Bagno ich ściągnęło do głębin.
Dlatego Slanickou rovńou jeździło pod wieczór więcej wozów razem, aby się wzajemnie pilnowały. Poganiacze na głos wykrzykiwali na konie, aby się usłyszeli. I ludzie się tędy bali chodzić nocą, aby ich 'svietidlo' nie zwabiło do głębin moczaru.
Starodawną drogę zalały wody Orawskiej przegrody, a nawiedzoną Slanickou roveń się już prawie dziś zapomniało.. Takie opowieści o furmanach były a może są jeszcze w Zubrohlavie powszechnie znane.
Na Żywiecczyźnie również można spotkać różne opowieści, legendy związane z błędnymi ognikami. Według jeden relacji wynika, że:
"...pochodzę z miejscowości Rajcza, 25 km na południe od Żywca,i powiem wam ze tez kiedyś widziałem coś takiego na własne oczy,i kiedyś opowiadała mi o tych światełkach ciotka, a w zeszłe wakacje widziała je moja siostra z dwiema koleżankami w lesie w nocy w okolicach starego cmentarza na którym są pochowani zmarli w którymś tam wieku ludzie chorzy na "cholerę", te światełka można było u nas spotkać i jak widzicie jeszcze się czasem pojawiają, i wszyscy starsi wiedza ze takie coś jest i ze się to nazywa u nas "nocnice".
Co o tym wiadomo to to ze jak się coś takiego zobaczy to jest niebezpiecznie, bo to światło hipnotyzuje i chce się za nim iść, a to światło ciągnie cie przez krzaki i jakieś inne ostre gałęzie, a ty idziesz za tym, później jak znika to się przebudzasz i widzisz ze masz twarz i ręce pocięte od tego którędy szedłeś, były takie przypadki autentycznie, są wakacje przejedzcie się w moje okolice popytajcie ludzi, a może i na własne oczy coś takiego zobaczycie i nie jest to zmyślona historia-jest to w 100 % autentyczne!
Druga relacja mówi o ludzkim głosie, od pochodzącym od tego błędnego ognika. Motyw ludzkiej mowy, od tych 'zwodników' pojawia się i w innych tego typu relacjach, tu podanych przez panią Annę Wilczek (79 lat) z Żywiecczyzny, a zapisanych przez panią Karolinę Kania:
"Jak mój łojciec z kolegami byli chłopakami, to widzieli nocnice, jak po Baraniej Górze to światełko leciało. Było takie malutkie, jako mało gwiazdecka. Goniło, wywijało, nie zeby poleciało w pierony w jednym kierunku. (...) A z nocnicom to tak było, ze jak ześ gwizdnoł na nie, to jak błyskawica przyleciała. No i tam u takiej starej chałpy u Fołotów gwizdnoł jeden a łóna jak błyskawica, ino widzieli jak idzie ku nim. Bachli do tych dźwierzych, to dźwi sie do środka zwaliły, łóni na te dźwierze i widzieli jak koło chałupy ta nocnica goniła. Ino, ze pod strzeche nie wleci, ani do domu nie wejdzie ta nocnica, bo chałupa jest poświencono, pokropiono (...)
Kasik jakomś panne wziena ta nocnica i jom wiedła. Tak to wyglonda jakby cłowiek w spaniu sedł. Jak jom wiedła, to widziała pienknom drózke przed sobom, łoświetlonom i ino: "a tu, tu, tu, a tu, tu, tu" - mówiła. Coby cłowiek za tom nocnicom sedł. Ta nocnica łoświetlała droge a to były najwienkse tornie, potók, ze cały tyn cłowiek był łodrapany, zniscony taki i na łostatku kasik do najwienksego potoka, z jakijsik grapy go wziena sturzyła i zostawiła. Całom noc go wodziła, jak zacon iść świt to łodesła łod niego"
Z drugiej relacji Pani Anny Wilczek wynika, że:
"Było to tak prendzyj, nie wiem jakie to te roki były, ze kónie i krowy paśli w nocy. Po północy chodzili konie paść. Konie sie napasły, rano im nie musieli dać rzrić ino zaprzengali i jechali w pole do jakiej kolwiek roboty. Dziadek po rodzie Talików konie posł, łogień mioł, bo tam juz mieli nasykowane drewno, patyki nawlecone. Łogień ratowoł, bo ku ogniu ci nie przyjdzie wilk, no i widzioł koło łogniska. Cłowiek przy łogniu cuł sie bespiecnie.
No i dzadek siedzioł przy tym łognisku, konie sie pasły a tu uwidział na Łostrym, popod Łostre, tam na wschód ze jakiś juz goni łogienek. To juz wiedzioł, ze to jest nocnica. Łóna uwidziała tyn łogień i ku temu łogniu. Jak juz widzioł, ze w strone jego leci, to pieronem na kalana kucnył, calutki sie złowijoł do gunie, klyncoł na kolanach, głowe dał na dół, blisko ziemie.
Konie ino zadrzały, łuciekły jaz zadudniało. Nocnica goniła koło niego, koło tego łognia, przeskakowała go i całego go obejscała. Śpiewała mu, bo ino chciała zeby łón sie z tej gunie wywinoł, to by go wziena pewnie i powodziła. Tak mu godała: „Spitu, nie spitu, falitu kurzytu” – śpisz, nie śpisz, czy kurzysz fajke, bo nawet fajki nie zdonzył zgasić. Konie przyleciały ku chałupie. Synowie wzieni latarnie, pozbierali i pośli łojca sukać. Łojca znaleźli a łón dalij w tej guni łowiniony i mało zywy, ale łóna juz łodesła łod niego, łodleciała. Wzieni i go przyprowadzili ku chałupie a łón im to łopowiedzioł. Łod tego casu mieli spokój, bo łojciec nie kazował kóni paść w nocy. Potem ludzie tak powiadowali, ze te nocnice i inne lotały, ze to sie działo dopóki ludzi nie bierzmowali. Jak ludzi zacento bierzmować, ze to wszystko ustało. Złe duchy nie miały juz potem takiej władzy".
Takich relacji możemy znaleźć bardzo dużo, również po dzień dzisiejszy niektóre osoby w podeszłym wieku pamiętają i opowiadają niezwykłe historie związane z błędnymi ognikami. Stworzenia te pojawiają się także w baśniach, legendach i literaturze fantastycznej. Możemy o nich poczytać np. w "Niekończącej się opowieści" Michaela Ende'a a nawet w tolkienowskiej trylogii "Władca Pierścieni":
"Gdy zjawiły się światełka, Sam przetarł oczy, podejrzewając, że mu się coś przywidziało ze zmęczenia. Najpierw kątem lewego oka zobaczył jedno światełko, bladozielony ognik, który zgasł zaraz w oddali; potem wszakże rozbłysły nowe, niektóre jak dym przeświecający czerwienią, inne jak przymglone płomyki rozchwiane nad niewidzialną świecą; tu i ówdzie rozpościerały się nagle szeroko, jakby widmowe ręce strzepywały je z upiornych całunów (...) - Tak, otaczają nas - odszepnął. - Błędne ogniki. Świece umarłych, tak, tak. Nie zwracaj na nie uwagi. Nie patrz na nie! Nie goń ich!"
Spotkanie z błędnym ognikiem może być niebezpieczne. Trzeba też pamiętać, że podążanie w kierunku światła nie zawsze doprowadzi nas do celu.
Opracowanie: Katarzyna Mołdysz
* okiełzanie konia poprzez włożenie mu wędzidła do pyska
Źródła:
Relacje przesłane przez czytelnika - Krzysztofa Dreczkowskiego
1. http://etnolodzy.pl/artykuly/item/31-nasze-demony-wierzenia-magiczno-mistyczne-na-zywiecczyznie
2. http://only-alone.blog.onet.pl/2009/12/30/bledne-ogniki/
3. http://rpg.bestiariusz.pl/artykuly/1667/bestiariuszowy-bestiariusz-bledny-ognik
4. www.bestiarium.pl, rpg.bestiariusz.pl, rytualymatkiziemi.wordpress.com, mitologiaslowian.bloog.pl
5. J.L Pełka, "Polska demonologia ludowa", Warszawa 1987.
6. J.R.R Tolkien, Władca Pierścieni - Dwie Wieże, Warszawa 2003.