W sobotę, 15 września 2012 roku, w Miejskim Centrum Kultury w Żywcu odbył się koncert dwóch zespołów alternatywnych: St. James Hotel oraz Don’t Ask Smingus. Pierwszym punktem, który należy poruszyć, jest frekwencja publiczności. W MCK-u zjawiło się zaledwie parę osób, ukazując niskie zainteresowanie kulturą przez Żywczan. Bilet na to wydarzenie kosztował zaledwie 10 zł., dodając do tego odpowiednią porę, nasuwa się pytanie: co można było ciekawszego robić w sobotni wieczór?
Pomimo niskiego stanu liczebnego, publika bardzo ciepło przywitała pierwszy zespół na scenie, którym był St. James Hotel. Zaczęli bardziej rockowo, zachęcając publiczność do klaskania i zabawy. Śląska mieszanka rocka, bluesa, alt-country i wielu różnych gatunków świetnie sprawdziła się na żywo.
St. James Hotel
St. James Hotel
St. James Hotel
Zagrali m. in. utwory: To nie mój świat, Pętla miłości, Pachnąc grzechem. Zespół zaprezentował również nowy utwór, pierwszy raz zagrany na żywo. Podczas koncertu widoczne było zaangażowanie całego zespołu, zwłaszcza frontmana, wokalisty i gitarzysty w jednej osobie. Przekazywał on ze sceny teksty emocjonalnie i energetycznie.
St. James Hotel
St. James Hotel
Aranżacje tego zespołu brzmiały bardzo ciekawie z uwagi na zastosowane instrumentarium: perkusja, bas, gitara akustyczna i elektryczna, odwołując się do aranży inspiracji tego zespołu, czyli Boba Dylana, Johnny’ego Cash’a. Po godzinie gry zespół zszedł ze sceny, by zamienić się z drugim tego wieczoru artystą.
Don’t Ask Smingus – to międzynarodowy projekt muzyczny, na który składają się muzycy z Polski, Anglii i Stanów Zjednoczonych, na co dzień stacjonujący w Krakowie. W podobnej alternatywnej stylistyce, zaprezentowali oni bluesa z odrobiną folku, rocka, funku. Muzycy zagrali materiał ze swojej debiutanckiej płyty „Landslide”.
Don’t Ask Smingus
Don’t Ask Smingus
Materiał na żywo zabrzmiał jeszcze lepiej niż na albumie, zapewniając niesamowite przeżycia garstce słuchaczy. O ile pierwsi wykonawcy zagrali energicznie, pozwalając pobawić się publice, o tyle drugi zespół wprowadził ją w trans nostalgicznego przeżywania. Wokalista swoim niesamowitym głosem skupiał na sobie uwagę, nie pozwalając słuchaczom na nudę.
Don’t Ask Smingus
Muzycy wprowadzali w czasie gry różnorakie instrumentarium: oprócz perkusji, basu, gitar i instrumentów klawiszowych dochodziły grzechotki, tamburyn, a także wzbudzająca ciekawość harmonijka klawiszowa.
Don’t Ask Smingus
Zespół również zagrał około godziny, po czym pożegnał się ostatnim utworem i zszedł ze sceny.
Koncert należy zaliczyć do wyjątkowo udanych. Można wskazać na niedociągnięcia, takie jak opóźnienia, czasami sprawiającą problemy akustykę sali i nieliczną publikę, ale ci którzy mieli szczęście uczestniczyć w koncercie, na pewno nie narzekają na warstwę muzyczną. Oby zespoły tego pokroju częściej przyjeżdżały do Żywca.
Autor: Mariusz Waligóra
Fotorelacja: UM, Asassin
Kopiowanie materiałów zabronione