Wydarzenia

35.

Usłyszałam dźwięk telefonu. Powoli ruszyłam w jego stronę. Musiałam pokonać masę zabawek, ubranek, maty na których leżał mały i wiele, wiele innych rzeczy, które niestety walały się po podłodze. Która matka myśli o sprzątaniu, jeśli ma w domu takie cudne maleństwo? Nie mieściło mi się to w głowie.

Z trudem przycisnęłam tryb głośnomówiący. Nie miałam zamiaru trzymać dziecka jedną ręką, to byłby szczyt nieodpowiedzialności z mojej strony, czyli ze strony matki.

- Halo ? Halo ? – słyszałam głos Anki.

- Słucham – powiedziałam wesoło.

- Cześć Zosieńko, jak się ma mój siostrzeniec? – wydawała się być jeszcze bardziej szczęśliwa.

Popatrzyłam na Antosia, uśmiechając się od ucha do ucha.

- Stęsknił się za swoją marudną ciocią. Kiedy wracasz do Poznania?

Jej podekscytowanie coraz bardziej mnie irytowało. Pewnie stało się coś ważnego, a ona jak zawsze musiała wszystko odkładać na ostatnią chwilę. Znaczy się poinformowanie mnie – najważniejszej jednostki w jej życiu.

- Dziś wieczorem do was wpadnę, więc Antoś zostanie wyściskany przez ciotunię jak nigdy wcześniej.

- To świetnie. Stało się coś? Czemu jesteś taka zadowolona?

- Zdałam wszystkie egzaminy. Rozumiesz? Wszystkie !

Totalnie zapomniałam o tym, że moja siostra nadal się uczy. Dzieje szkoły, egzaminów i kucia uważałam już za zamknięte – przynajmniej w moim przypadku. Ale wiadomość, jaką mi przekazała naprawdę mnie ucieszyła.

- Gratuluje, kochanie. To wracaj jak najszybciej, zrobię coś dobrego na kolację.

Jej głos zmienił nieco barwę. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że nieco przygasła.

- No i jest jeszcze inna sprawa, ale o niej opowiem ci na miejscu. Do wieczora.

Nie zdążyłam jej odpowiedzieć, bo rzuciła słuchawką. Ciekawe o co mogło chodzić? Co takiego chciała mi powiedzieć? Mogłam jedynie zastanawiać się i żyć domysłami.

Odłączyłam telefon i razem z Antosiem poszłam do salonu. Położyłam go na kanapie, otoczyłam z każdej strony poduszkami i robiłam głupie miny. Mały śmiał się w niebogłosy.

- Kocham cię, maleńki ! – łaskotałam go po brzuszku i całowałam w te śliczne policzki. Był bardzo podobny do Kuby. Oczy, nos i usta były po nim, włosy i delikatne brwi po mnie. Był uroczy, jak na tak małe dziecko.

Rozejrzałam się wokół. Nie mogłam tak przyjąć Anki. No bez przesady. Wszędzie coś leżało. Tragedia – pomyślałam. Z ogromnym żalem podniosłam Antosia i włożyłam do kojca. Leżał spokojnie, a ja miałam czas na to, żeby nieco ogarnąć ten bałagan. Co chwila na niego zerkałam, w obawie, że coś może mu się stać.

Białą i elegancką kanapę okryłam pomarańczową narzutą, która gryzła się z szarymi ścianami. Pomarańczowy dywan ujrzał światło dzienne, gdy wszystkie zabawki i ubranka wylądowały na swoim miejscu. Okropnie podobało mi się to mieszkanie. Było piękne i nowoczesne. Na ścianach mnóstwo obrazów, ozdób. Piękne lampy, świeżo malowane ściany i duże okna. Było przestronnie i świeżo.

Kiedy wszystkie naczynia zostały pomyte wróciłam do pokoju, żeby zaglądnąć na małego. Nachyliłam się nad jego główką. Smacznie i słodko spał. Oznaczało to, że miałam trochę czasu dla siebie. Nie mogłam jednak tego inaczej wykorzystać, będąc nauczycielką miałam mnóstwo obowiązków. Zaległe sprawdziany tkwiły na blacie biurka od przeszło trzech miesięcy. Musiałam to skończyć i czym prędzej wysłać do szkoły. Biedni uczniowie pewnie do tej pory się denerwują i nie wiedzą, jakie mają oceny.

Z kubkiem herbaty w ręku przysiadłam przy stole. Wyrobiłam się w dwadzieścia minut, a następnie wszystkie sprawdziany włożyłam do koperty. Oznaczyłam ją, opisałam i wrzuciłam do skrzynki, znajdującej się na klatce. Kiedy wróciłam, mały dalej spał. Postanowiłam, że zrobię coś do jedzenia. Kuba na pewno będzie głodny, Anka zresztą też.