Historia

W tym roku to znaczy w Nowy Rok 2024 dla Jukacy zabłockich jest wielkie święto. Władze miasta Żywca postanowiły uczcić tę tradycję przez nadanie mostowi na rzece Sole imienia JUKACY ZABŁOCKICH, a to dlatego, że na tym moście zawsze JUKACE kończyli kolędowanie w Nowy Rok o godzinie 12.00 . W tym roku będzie to wydarzenie historyczne i należy to odnotować w annałach. „Godnie święta” - święta Bożonarodzeniowe, Sylwester, Nowy Rok i święto Trzech Króli to okres, z którym związane są różne obrzędy i zwyczaje kultywowane po dzień dzisiejszy. Spośród różnych form kolędowania w Zabłociu - dzielnicy Żywca największym zainteresowaniem cieszyły się i cieszą się po dzień dzisiejszy Jukace. 

Jukace - inaczej „dziady” to swoisty folklor Zabłocia. Zabłocie zaś, do roku 1950 było odrębną gminą, więcej wiejską niż miejską. Oddziela go od Żywca rzeka Soła. Dziady zatem są zabłockie, a nie żywieckie. Do zwyczajów dość popularnych należeli w okresie godów kolędnicy i „Herody” , przebierańce i Jukace zabłoccy. Najlepiej wypadali Jukace, którzy byli specjalnością Zabłocia. Szli oni zwartą ławą ze Zabłocia ku Żywcowi. 

Składali się oni początkowo z klasycznej liczby 13 osób, dziś nawet 50 do 70. W skład ich wchodzili obowiązkowo: śmierć z kosą, babka z kobiałką, kominiarz z drabiną, żyd z workiem i diabeł z widłami. Pozostały orszak stanowili słynni strzelacze z batów długich na kilka metrów, którymi władali niebywale sprawnie.

Na czele kompanii stoi kasjer. Różni się od pozostałych czerwonym strojem i stożkową czapą /ciaką/. Ma on do pomocy pięciu poganiaczy. Poganiaczy można rozpoznać po lampasach naszywanych na spodnie. Ich kolor oznacza również miejsce jakie zajmuje on w piecioosobowej grupie poganiaczy. W czasie przesuwania się kompanii dwóch z nich idzie przodem, dwóch zamyka kolumnę, a jeden stale przebywa w bezpośrednim sąsiedztwie kasjera.

Następnymi w hierarchii są dziady. Jest ich najwięcej. Dziad musi legitymować się już stażem w chodzeniu z dziadami na niższym szczeblu. Dziad nosi bat, maskę i ciakę z rogami. Na ciace wypisany jest nadchodzący nowy rok. W miejscach publicznych musi pozostawać anonimowym, maski nie wolno mu podnosić i pozwolić się rozpoznać. Ubranie dziada jest dowolne wykonane według własnego pomysłu. Dawniej obowiązkowo noszony był kożuszek z włosem odwróconym na zewnątrz.

Następnymi w hierarchii kompanii dziadowskiej są: kominiarz, diabełek i baba. Kominiarz ubrany jest na czarno, na głowie nosi cylinder, a atrybutem jego pozycji jest drabinka. Diabełek musi być czarny, z rogami i widłami. Babka nosi na głowie chustę, na szyi korale z ziemniaków, a na rękach nosi „dziecko”, czasem jeszcze parasol. Twarz kominiarza, diabła i babki jest odkryta, dlatego role te jako rozpoznawalne nie są chętnie przyjmowane.

Porządek kolędowania jest określony i po dzień dzisiejszy jest przestrzegany. Kolędowanie zaczyna się w noc Sylwestrową zbiórką na placu przed dworcem kolejowym w Żywcu. W tej części biorą udział jukace wyłącznie dorośli w liczbie około 20 - 30 osób. Tu otrzymują numerki , ostatnie instrukcje i stąd o północy udają się na odbywające się w mieście zabawy sylwestrowe. Przed wojną odwiedzali zabawy tylko w Zabłociu. Obecnie Zabłocie jest pierwsze, ale potem przekraczają most i udają się do Żywca.

Dziady na zabawie sylwestrowej byli zawsze dla wszystkich uczestników zabawy sylwestrowej wielką atrakcją. Gdy już wybiła godzina dwunasta i wszyscy składali sobie noworoczne życzenia z daleka słychać było ten wspaniały, rytmicznie wybijany w takt biegu dźwięk setek zawieszonych u pasa dzwoneczków. Idą. Już są. Na sali podniecenie. Wszyscy wstają z miejsc, robią miejsce tym niecodziennym gościom. Tanecznym krokiem wpadają na salę. Pięknie i kolorowo obrani. Wszędzie słychać rytmiczny dźwięk dzwoneczków. Ich szef podchodzi do mikrofonu, składa uczestnikom zabawy życzenia noworoczne. Potem jest taniec dla dziadów. Każda poproszona do tańca panna czuje się wyborem zaszczycona. Na koniec kółeczko wokół sali i gęsiego żegnani brawami opuszczają bal i udają się na następny.

O godzinie 5. w dzień Nowego Roku wszyscy - także ci, którzy nie uczestniczyli w nocnej eskapadzie zbierają się w kościele parafialnym w Zabłociu. Tu odbywa się tradycyjna msza dla dziadów, na którą przybywa wielu ciekawskich, by być blisko tego atrakcyjnego widowiska folklorystycznego. Ksiądz Słonka - wspomina Jan Zyzak, darzył dziadów szczególną sympatią, kilka razy uczestniczył nawet w zabawie dziadowskiej.

Po mszy przemarsz do browaru. Tu rozdanie reszty numerów, sprawdzenie listy i w drogę na indywidualne kolędowanie po Zabłociu, jednak też według tradycyjnego rytuału. Przed wojną jak wspominają starzy na spotkanie w browarze przychodził arcyksiążę Karol Olbracht Habsburg i wręczał upominek w postaci hektolitrowej beczki piwa, którą wypijano na zabawie. Bywało też za dobrych czasów, że słynni masarze żywieccy obdarowywali dziadów pętami kiełbasy.

Pierwsi wychodzili kominiarze, babki i diabły, po nich dziady i reszta. Teraz każdy kolędował indywidualnie, szedł do domu narzeczonej, rodziny, znajomych. I tu - opowiada Henryk Piela - obowiązywał rytuał. Przed domem należało się popisać strzelaniem z bata. Potem gospodarz prosił do domu. Tu przybysz składał noworoczne życzenia, był też bacznie obserwowany. Jeżeli „gość” był obeznany w „rzemiośle” to otwierał szabaśnik, a tam przygotowane były kiszki, kiełbasa. Gospodyni zaraz częstowała i kolędę dali. Jeśli o tym nie wiedział to i z niczym wyszedł.

Żeby bractwo się nie rozproszyło wyznaczone były trzy punkty zborne. O 10.00 na wiadukcie kolejowym na Browarnej, o 11.00 na dworcu kolejowym i o 12.00 ”pod Góralem” i na moście solnym. Tu kończyło się kolędowanie. Tam gromadziło się też mnóstwo ciekawskich, którzy dopingowali do harcowania.

Ostatnim akordem było odstrzelanie z batów w stronę Żywca i odmarsz do Cegielni Sanetrowej na ulicy Wesołej. Tam następowało rozwiązanie kompanii kolędniczej, składka na zabawę dziadowską i na dzwony do kościoła. Wysokość składki uzależniona była od szczebla jaki kto zajmował w hierarchii. Kasjer dawał najwięcej, babka najmniej. Tu ustalano też termin zabawy dla dziadów. Na zabawę zamkniętą zapraszano dawnych kasjerów no i oczywiście każdy swoją dziewczynę. Wypijano otrzymaną beczkę piwa, dzielono się doznaniami i układano plany na rok następny.

Tekst i zdjęcie: Hieronim Woźniak