Wydarzenia

Pochodzący z Łodygowic 33-letni Paweł Gryga cierpiał przez trzy tygodnie na bóle głowy. W niedzielne popołudnie usłyszał jedną z najgorszych diagnoz - guz mózgu - glejak o najwyższym stopniu. 

Jak możemy przeczytać na zbiórce:

Niewinne bóle głowy trwające u mojego męża niespełna 3 tygodnie. Tylko tyle albo aż tyle, żeby w sierpniowe niedzielne popołudnie dowiedzieć się najgorszą z możliwych diagnoz. Paweł tego dnia nie mógł opanować bólu głowy, zaczął wymiotować. Myśleliśmy że bóle głowy to efekt przepracowania, wielu obowiązków, życia na pełnych obrotach. Praca - dom - budowa naszego domu - ojcostwo na pełen etat. On nigdy nie chorował, był okazem zdrowia, więc zaniepokojona zawiozłam go na SOR. Na miejscu tomografia komputerowa głowy wykazała ogromny 7 centymetrowy guz mózgu, który powodował obrzęk. Neurolodzy nie mogli uwierzyć w to, że guz nie dawał żadnych innych objawów oprócz bólu głowy. Natychmiast konsultowali męża z krakowskimi specjalistami, którzy na dniach podjęli decyzję o operacji. Paweł został przewieziony do szpitala Św. Rafała w Krakowie, gdzie guz został wycięty i oddany do badania histopatologicznego. Z uwagi na rozmiar guza, lekarze uprzedzali, że operacja może się skończyć powikłaniami, paraliżem, utratą pamięci. Ale mój mąż wyszedł z tej operacji bez szwanku! Dostaliśmy nadzieję, że guz nie będzie taki straszny jak nam się wydaje. Jednak po 3 tygodniach dostaliśmy wyniki biopsji. Astrocytoma WHO IV. GLEJAK o 4, najwyższym stopniu złośliwości. To największy mutant spośród nowotworów mózgu. Mój mąż z dnia na dzień z silnego, zdrowego i aktywnego człowieka stał się pacjentem, przed którym stoi nierówna i bardzo niesprawiedliwa walka z nowotworem.

 Myślałam, że strata rodziców to będzie jedyny dramat w moim życiu, a teraz potworny rak chce zabrać mi mojego człowieka, ukochaną osobę, Tatę malutkich dzieci! Diagnoza przygniotła mnie do ziemi. Przygniotła mnie, ale nie mojego męża. Paweł podszedł do choroby zadaniowo i z heroicznym optymizmem. Bez ani jednego słowa skargi. Walczy i będzie walczył, bo ma jeszcze wiele tutaj do zrobienia, Zosia i Wojtuś potrzebują kochającego tatę, a ja męża i przyjaciela...

 Paweł ma dopiero 33 lata i wiele pięknych chwil do przeżycia. Bardzo chce wrócić do pracy zawodowej, którą wybrał z zamiłowania a nie z konieczności.

 Po operacji rozpoczęliśmy standardową ścieżkę leczenia: 6 tygodni najwyższych frakcji radioterapii z chemioterapią w tabletkach, następnie 6 miesięcy chemioterapii przyjmowanej przez 5 dni w miesiącu. Wiemy jednak, że to leczenie nie uchroni nas przed wznową, bowiem glejak jest bardzo agresywnym nowotworem, który lubi szybko powrócić.

Światełkiem nadziei jest dla nas terapia Nanotherm w Lublinie. To innowacyjna metoda, która polega na wprowadzeniu bezpośrednio do guza mózgu lub w lożę po guzie, roztworu zawierającego nanocząsteczki tlenku żelaza. Cząsteczki wprowadzone do mózgu są lokalnie podgrzewane. Odpowiednia temperatura niszczy lub trwale uszkadza te komórki, które przetrwały zabieg operacyjny, ale nie uszkadza zdrowych struktur.

Terapia w ten sposób powstrzymuje aktywność guza i pozwala na wydłużenie czasu przeżycia dla pacjentów z tak wysokim stopniem złośliwości.

 Niestety, na dzień dzisiejszy terapia nanoczasteczkami nie jest w Polsce refundowana, a kwota jaką trzeba zapłacić za leczenie jest dla nas niewyobrażalnie droga. Na dzień dzisiejszy to koszt ok. 200 tysięcy złotych. Ta suma jest poza naszym zasięgiem finansowym, dlatego zwracamy się do was z prośbą o pomoc. Bez waszego wsparcia nie damy sobie rady. Liczy się każdy, nawet najmniejszy grosz, za który będziemy bardzo wdzięczni.

Link do zbiórki: TUTAJ