Historia

Bezpośrednią przyczyną wybuchu I wojny światowej był zamach na austriackiego następcę tronu arcyksięcia Franciszka Ferdynanda Habsburga 28 czerwca 1914 roku. Mieszkańcy Żywiecczyzny również walczyli na frontach Wielkiej Wojny. Mimo, że była ona niezwykle krwawa i brutalna, to paradoksalnie przywróciła nam niepodległość, którą świętujemy 11 listopada. W tym roku po raz 101!

Żywczacy walczyli o niepodległość

Żywiec w roku 1914 znajdował się w Zachodniej Galicji i liczył wówczas około 4000 mieszkańców. Małe ubogie miasteczko, podobnie jak cała ówczesna Galicja, przygotowało do wymarszu liczną grupę ochotników, pragnących walczyć o niepodległość. Były to osoby, które działały wcześniej w takich organizacjach jak m.in.: Zarzewie, Strzelcy, Polska Organizacja Bojowa, Sokół. W sumie wystawiono 3 kompanie ochotników, czyli około 900 uzbrojonych legionistów. Pierwsze kompanie wyruszyły na front w pierwszych miesiącach wojny. 8 sierpnia 1914 roku z żywieckiego rynku odmaszerowała I Kompania Strzelców pod dowództwem por. Leonarda Rybarskiego, 22 sierpnia 1914 roku z placu przed dworcem kolejowym w Żywcu odmaszerowała II Kompania pod dowództwem Tadeusza Jänicha, (założyciela pierwszej drużyny skautowej w Żywcu), natomiast 21 września 1914 odmaszerowała z Żywca 3 Kompania, zaś 3 października odmaszerowało dalszych 32 ochotników. Ponadto z należącej do powiatu żywieckiego Suchej Beskidzkiej odmaszerowało we wrześniu na wojnę 148 legionistów. Mieszkańcy Żywiecczyzny, wychowani patriotycznie we wspomnianych organizacjach, byli również przygotowani fizycznie i wojskowo – zaopatrzeni w mundury, broń i oporządzenie. Żywieccy legioniści zostali wcieleni w szeregi Legionów Polskich, w których brali udział we wszystkich ważniejszych bitwach galicyjskiego frontu. Wymarsz żywieckich legionistów upamiętniają zdjęcia, pocztówki oraz tablice pamiątkowe w Żywcu. Tablice te możemy odnaleźć przy żywieckim rynku, pierwsza znajduje się na jednej ze ścian basenu fontanny św. Floriana, druga na dzwonnicy. Trzecia tablica pamiątkowa umieszczona jest na budynku dworca PKP. Przed II wojną światową przy dworcu znajdował się również pomnik legionistów, niestety nie zachował się do naszych czasów.

Niepodległość zawitała w Żywcu wcześniej

31 października 1918 roku z miejskich gmachów zrzucono godła i emblematy austriackie i zastąpiono je flagami i orłami polskimi. Pierwszym impulsem była potężna manifestacja antyaustriacka, która odbyła się w Żywcu początkiem roku 1918. Powodem były ustalenia pokoju brzeskiego. Po tym wydarzeniu na terenie Żywiecczyzny zawiązała się tajna polska Organizacja Wojskowa. Kolejne miesiące 1918 roku przyniosły niepokoje i zachwiania w obozach zaborców. Końcem października tegoż roku w Krakowie powstała Polska Komisja Likwidacyjna, na czele której stanął Wincenty Witos. Mimo niepewnej i trudnej sytuacji, na leżącej na pograniczu Żywiecczyźnie utworzono siły porządkowe. Uczniowie krakowskich szkół wyższych, z powodu wybuchu epidemii "hiszpanki", zostali zmuszeni do powrotu do domów. Wśród nich znalazł się żywczanin - Jan Seeman. To właśnie on, 30 października, na sygnał z Krakowa, wraz z towarzyszami rozbroił wartowników pełniących służbę w żywieckim magistracie. Ponadto grupa młodych mężczyzn zabezpieczyła i ukryła w swoich domach karabiny zmagazynowane w ratuszu przez żołnierzy zaborcy. 31 października rozbrojono wojsko austriackie, stacjonujące w Żywcu, na które składało się 150 żołnierzy, wyposażonych w dwa karabiny maszynowe. Jednostkę stanowili wojskowi pochodzenia rumuńskiego i węgierskiego. W tym dniu przed ratuszem zebrała się większość mieszkańców wraz z burmistrzem - Antonim Minkińskim, któremu towarzyszyli urzędnicy magistratu. Zgromadzeniu przewodził sędzia sądu okręgowego - kapitan August Kwieciński, który po przedstawieniu wydarzeń ostatnich dni, zażądał od oficerów austriackich złożenia broni. Żołnierze zaborcy skapitulowali, ciesząc się jednocześnie z zakończenia wojny i możliwości powrotu do domu. Pięknym gestem wykazały się żywczanki, które w przeciągu dosłownie kilku godzin zorganizowały kokardki w barwach narodowych Rumuni i Węgier i ofiarowały je żołnierzom. Odśpiewano hymny polski, węgierski i rumuński, po czym przystąpiono do zmiany oznaczeń na budynkach - miejsce emblematów austriackich zajęły polskie orły. Barwy narodowe można było zobaczyć na wszystkich budynkach, miasto przybrało odświętny wygląd. Pierwszy dzień wolności mieszkańcy Żywca zakończyli na cmentarzu Przemienienia Pańskiego, odwiedzając groby bliskich oraz poległych żołnierzy. Odprawiona została również msza za niepodległą ojczyznę. W kolejnych dniach umacniano granicę i zapobiegano rabunkom. Mieszkańcy Żywiecczyzny chętnie zasilali szeregi powstającej armii polskiej, dlatego ulice naszego miasta przypominały wielki obóz wojskowy, złożony z młodych ludzi w niekompletnym umundurowaniu polskim, ożywionych jedną myślą - bronić odradzającej się Polski! Z Żywca wyruszali żołnierze, którzy uczestniczyli w obronie wschodnich granic, Śląska, Wielkopolski. Atmosfera listopada 1918 roku na Żywiecczyźnie była niepowtarzalna, pełna entuzjazmu, radości, ale także ogromnego napięcia, wysiłku i niepokoju.

Odzyskanie Niepodległości we wspomnieniach

Hieronim Woźniak zebrał wspomnienia osób, które pamiętały moment odzyskania Niepodległości na Żywiecczyźnie. 11 listopada 1918 roku wojna się skończyła, ale nie dla nas Polaków. Uformował się co prawda polski rząd, ale granice nowego państwa na zachodzie, wschodzie i południu gorały. Przez kilka następnych lat życie za wolną i niepodległą Polskę oddało jeszcze tysiące młodych Polaków w tym synów ziemi żywieckiej. Minęło od tego czasu ponad 100 lat – kilka pokoleń Polaków. Warto zatem przypomnieć w tym uroczystym dniu kilka przynajmniej epizodów i nazwisk naszych przodków z tego okresu czasu.
Powiew wolności dotarł do Żywca od strony Cieszyna. Tu w październiku powstała Cieszyńska Rada Narodowa, która zdecydo-wanie opowiedziała się za przynależnością Śląska Cieszyńskiego do Polski. W pod żywieckich lasach ukrywało się sporo prze-bywających na urlopach żołnierzy, którzy spodziewając się rychłego zakończenia wojny, nie mieli zamiaru wracać na austriacki front na południu Europy. Na skutek panującej w Krakowie epidemii „hiszpanki” studenci żywieccy też powrócili do rodzinnego miasta. Spore rezerwy patriotycznie usposobionej młodzieży były w miejscowej szkole realnej. Tu funkcjonowały trzy doskonale wyćwiczone, karne i stosunkowo nieźle uzbrojone plutony. Oni to pod dowództwem Jana Seemanna wieczorem 30 X 1918 roku rozbroili wartowników magistrackich i zabrali zdeponowaną tam broń. Jednocześnie za pośrednictwem wachmistrza żandarmerii Beranka trwały pertraktacje z dowództwem stacjonującej w Żywcu kompanii austriackiej. Przyciśnięci zdecydowaną postawą uzbrojonych uczniów, którzy w międzyczasie zajęli strategiczne punkty miasta, wchodzący w skład kompanii żołnierze rumuńscy, węgierscy i czescy podpisali kapitulację. Wieść o tym radosnym wydarzeniu lotem błyskawicy rozeszła się po mieście.
W drugiej połowie listopada 1918 roku, a więc już po odzyskaniu niepodległości Żywiec wysłał 2 kompanie na odsiecz Lwowa i uformował oddziały ochrony pogranicza w Milówce, Istebnej i Zabłociu.
Por. Stanisław Ryczkiewicz wspomina: „Ponieważ brakowało nam uzbrojenia i umundurowania otrzymałem rozkaz kontrolowania na stacji w Żywcu powracających do domu byłych żołnierzy austriackich. Z paroma studentami przeprowadzałem rewizje pociągów, konfiskowałem wszystkie rzeczy wojskowe jak broń, amunicję, koce, bieliznę wojskową, menażki itp. Odprowadzając wszystko do tworzącej się w Żywcu prowiantury, którą prowadzili por. Bałut Antoni i sierżant Kasztelnik Franciszek. Trwało to parę tygodni.
Por. Józef Ciapka służył w 16 pułku krakowskim ale po przyjechaniu na 24 godzinny urlop do rodzinnej Cięciny też zajął się werbowaniem ochotników na wojnę. A jak to robił napisał sam. „. „W nocy dojechałem do Żywca, skąd pieszo waliłem pod ro-dzinny Jabramów. Rano przyszli witać mnie sąsiedzi, którzy już dawno powrócili z różnych frontów. Kiedy już chałupa wypełniła się do ostatniego miejsca przemówiłem do zebranych po chłopsku – mniej więcej w tym sensie. Cóż to, do jasnej cholery, w domu gnijecie gamonie jakieś, kiedy kraj potrzebuje na gwałt żołnierzy. Dla cudzej sprawy poniewieraliście się po włoskich frontach, a teraz własnych śmieci nie chce się wam bronić? Wstyd psiakrew, baby i dzieci chwytają za broń i giną pod Lwowem, a wy myślicie... Bardzo się zawstydzili i nuż trącać się łokciami, ukradkiem spozierać na siebie. Pierwszy Jasiek Rusek bąknął. Dyć poszlibyśmy ale nie było żądnego rozkazania i nie wiadomo gdzie się zgłosić. Mój ojciec staruszek pokiwał głową i rzekł. Ano chłopcy jak trza to trza, coby się was te gronie nie wstydziły”.
Pierwsza kompania pod dowództwem porucznika (później generała) Rudolfa Drapelli, a później porucznika Edmunda Zyzaka brała udział w walkach w okolicach Lwowa i Gródka Jagiellońskiego. Wiosną 1919 roku wcielona w skład 12 Pułku Piechoty z Wadowic. W ślad za nią poszły do walki na wschodzie 5 i 6 kompanie żywieckie złożone przeważnie ze starych żołnierzy.
Franciszkowi Kubickiemu przypadła rola zorganizowania w Łodygowicach 7 kompanii żywieckiej. W styczniu 1919 roku kompania po krótkim przeszkoleniu i umundurowaniu się przewieziona została w rejon Gródka Jagiellońskiego i wcielona została w skład 12 p.p. Bierze udział w walce o Lubień, Złotą Górę, Leszniów, Pikulowice i inne miejscowości w okolicach Lwowa. Za udział w walce o Pikulowice Kubicki został wyróżniony w rozkazie dowódcy 6 armii.
Kompania por. Stanisława Ryczkiewicza skierowana została na Orawę do Jabłonki i jej okolic.. Po ataku Czechów na Śląsk Cieszyński kompania S. Ryczkiewicza patrolowała granicę w okolicach Baraniej Góry, Wisły i Jabłonkowa skąd po zakończeniu sporu polsko czeskiego skierowana został w okolice Korbielowa. Przez posterunki werbunkowe w Żywcu i okolicy na front prze-ważnie wschodni skierowanych zostało ponad 1000 żołnierzy ochotników.
Kiedy w 1920 roku wojska bolszewickie zbliżały się do Warszawy przyszedł trzeci spontaniczny zryw młodzieży żywieckiej. Ze-wsząd wołały ja napisy „Na front!...”Szybko na front”... „Szybko jak najszybciej na front!. Wtedy to w wyższych klasach szkoły realnej w Żywcu zawieszono zajęcia bo w ławkach szkolnych pozostało zaledwie pięciu uczniów, którzy z powodu kalectwa nie mogli podołać trudom żołnierskim. Ziemia żywiecka stanęła w gronie najofiarniejszych. Z górą tysiąc bagnetów wyszło z Żywca na front.
Nastrój panujący w szkołach żywieckich tak opisuje kierownik szkoły w Ciścu Antoni Ryczkiewicz:
„W pierwszych dniach listopada 1918 roku nauczycielstwo naszej szkoły powiadomiło dziatwę o rozpadnięciu się Austryi i połą-czeniu się dzielnic Polski w jedno państwo. Zapał młodzieży na najwyższym stopniu nauki przejawiał się w samorzutnym wyry-waniu portretu cesarza austriackiego z książek szkolnych i palenia nim w piecu. Sale szkolne udekorował zaraz kierownik szkoły /Antoni Ryczkiewicz/ pięknymi orłami polskimi, portretem Naczelnika Piłsudskiego oraz rozwiesił na ścianie historyczną mapę Polski”
Franciszka Pytlarz z Ciśca tak wspomina te czasy. „Nastał rok 1918. Było nam bardzo ciężko, brak żywności, a chleba prawie nie znaliśmy. Biedna mama sama nie dojadała, a nam ostatnią łyżkę strawy dawała.
Ojciec wrócił z wojny ciężko chory na malarię. To było straszne jak się męczył. Gdy przychodził atak, to nawet dwie pie-rzyny, które mama na niego kładła nie pomagały tak strasznie go trzęsło, całe łóżko się ruszało, a myśmy wszyscy płakali. Jedynym lekarstwem była chinina, ale bardzo trudno było ją dostać. Tylko wojsko dysponowało tym lekiem. (...)W niedzielę, nie wychodziliśmy z domu, gdyż mama prała nasze ubranka, a nie mieliśmy zapasowych. I tego dnia byliśmy tylko w koszulkach.
W dniu 1 listopada 1918 r. kilku żołnierzy przebywających w Radziechowach zorganizowało akcję demonstracyjną. Żołnierzom austriackim będącym na urlopie, a m.in. feldfeblowi policji Adamowi Juraszkowi zerwali odznakę z czapki, za co groził “straw anzajga”.
Po nieszporach grupa frontowców przeszła przez wioskę, zerwała orły austriackie, którymi zaopatrzone były sklepy tytoniowe “Tabak – trafik”: sklep Michała Firlejczyka nr 69 /orzeł rzucony do rzeki i zniszczony/, Ignacego Propera /orzeł zniszczony i rzuco-ny do błota/, sklep Marka Glucksmanna / orzeł usunięty i schowany/, sklep Jakuba Scharfa /orzeł zniszczony i rzucony do błota/.
W dniu 2 listopada żandarmeria austriacka przeprowadziła dochodzenie w sprawie profanacji godeł państwowych, ale docho-dzenia przeprowadzić nie mogła albowiem została przez polskie oddziały wolnościowe usunięta i zlikwidowana. Akcję tę prze-prowadzili legioniści.
Powracający z wojny żołnierze zabierali ze sobą broń do domu i często wykorzystywali ją do celów niewskazanych, co miało miejsce z końcem listopada i początkiem grudnia. Zorganizowane towarzystwo dokonało włamania do Dóbr w Wieprzu, gdzie zabrali kasę pancerną, która po rozbiciu okazała się pustą. Napadli też na tartak Józefa Knapka w Twardorzeczce, Ignacego Propera w Radziechowach nr 4, którego tak skaleczyli, że został niedołężny, a wójtowi gminy Radziechowy Tomaszowi Pieron-kowi wywiesili na płocie przed domem skórkę z zabitego cielaka z napisem ”ty będziesz tak wisiał jak ta skóra”. Zrażony takim postępowaniem wójt, złożył władzę wójtowską na ręce zastępcy Józefa Czecha nr 387, wręczając mu pieczątkę i ważniejsze akta gminne, przy czym oświadczył: “Tylem dokładał starań o biednych, żeby mieli co jeść w okresie wojny, o zasiłki rodzinne, a teraz tak mi się odwdzięczają.” Czech Tomasz w tym samym dniu oddał pieczątkę i akta sekretarzowi Władysławowi Pieronkowi 222, który zmuszony rezygnacjami zwierzchności, przekazał sprawę Starostwu w Żywcu, celem wyboru nowych władz. W listo-padzie doszło jeszcze do innego incydentu. Mieszkańcy dokonali wyrębu lasu w Wieśniku w dobrach Arcyksięcia. Wyrąbano ca 70 m sześć. drzewostanu budulcowego. W czasie tego chaotycznego wyrębu zabity został w dniu 26 listopada 1918 roku Jan Jukier. Ale ponieważ “każdy prawie z wojny wracał uzbrojony, więc stawał się zawołanym kłusownikiem, a że chłop ogromnie lubi las, gdy ma w ręce piłę i siekierę, toteż całe legiony codziennie szły w lasy arcyksiążęce.
Były zatem i takie zdarzenia. Mają one miejsce zawsze wtedy, gdy porządek społeczny zostaje zachwiany, a przełomowe chwile w historii porządku takiego nie zapewniają.


Źródło: materiały Muzeum Miejskiego w Żywcu oraz materiały Hieronima Woźniaka.