Historia

W Żywcu – Zabłociu przy ulicy Stolarskiej odkryć (tak właśnie – odkryć!) można zapomniany zabytek kultury, która jak się zdaje bezpowrotnie odeszła. Paradoksalnie o braku pamięci, a może i o skrywanym i nie do końca uświadomionym, wstydzie i inkompetencji, co do swej „małej ojczyzny”, świadczą przewodniki turystyczne oraz mapy Żywca, dla turystów tworzone. W nich to nie sposób odnaleźć słowa czy oznaczenia, iż w mieście tym znajduje się zabytkowy cmentarz żydowski (kirkut). Na lekcjach historii o dziejach miasta, tak w szkołach podstawowych, jak i w gimnazjach, nie wspominano o jego istnieniu, chociaż tematem lekcji były różne inne zabytki Żywca (mówi Magda Bednarz – uczennica LO w Żywcu, autorka wyróżnionego przed czterema laty, przez warszawski ośrodek Karta, artykułu: Umierający cmentarz – Reportaż o końcu świata). Nie wspominając o dezinformacjach prasowych na ten temat. Piszą o tym dziennikarze, którzy nie zadali sobie trudu pójścia choćby raz jeden w to miejsce, tworząc wirtualne przygody, przypisując opiekę nad tą świętą przestrzenią nie temu komu trzeba i nie tam gdzie trzeba.

Obiekt zabytkowy, nigdy niechroniony (okruch historii)

Kirkut w Żywcu – Zabłociu został założony w pierwszej połowie XIX wieku, był jeszcze kilka lat temu bardzo zdewastowany i w dużej części rozgrabiony. Podczas inwentaryzacji dokonanej w 1996 roku, odnaleziono 368 kamieni nagrobnych, z czego ponad 80% z nich było przewróconych, a z tego z kolei bardzo wiele połamanych. Z terenu cmentarza skradziono wszystkie nagrobki wykonane z czarnego marmuru, między innymi pomnik, szanowanego rabina miejscowej Gminy Żydowskiej, Nachmanna Hirsch Baua, po II wojnie światowej wyremontowany przez jego ocalałego syna Józefa. Obecnie na kirkucie znajduje się około 500 macew, steli i obelisków, z tego wiele cennych, z ładną symboliką (choć skromną) i uroczymi inskrypcjami. W miarę dobrze zachowanych jest około 250 nagrobków. To dzięki osobom, które odkrywały to miejsce, metr po metrze, kość po kości, kamień po kamieniu (a nawet kamień na kamieniu) i przywracały je do życia. Parę lat temu z wielkich drzew i traw ledwie wystawało pięć, sześć nagrobków, fragmenty ludzkich miednic i piszczeli, a miejsce to służyło pijaczkom autochtonicznym, barbarzyńcom w świętym ogrodzie oraz podyskotekowym rendez-vous …intymnym.

Magda – autorka rzeczonego powyżej reportażu pisała:

Ulica Stolarska w dzielnicy miasta Żywca – Zabłociu, to ulica, na której mieszczą się dwa cmentarze, katolicki i, zaraz obok, żydowski. Parkujemy przed cmentarzem katolickim, gdyż tylko tam znajduje się parking. Słońce dodaje blasku nagrobnym pomnikom, wokół których jest porządek. Nic dziwnego, przecież niecałe trzy tygodnie temu było Święto Zmarłych. Wtedy zapewne były tu tłumy ludzi odwiedzających groby zmarłych bliskich i przyjaciół. Teraz panowała tu cisza. Patrzę wokoło i szukam cmentarza żydowskiego. Jeszcze nigdy tam nie byłam, zastanawiam się, gdzie może się znajdować. Okazało się, że kirkut to ceglany, rozsypujący się budynek po lewej stronie cmentarza katolickiego. Nawet sobie nie wyobrażałam, że częścią tego cmentarza może być zarośnięta rudera w rozsypce. Szukamy wejścia, gdzie moglibyśmy swobodnie przejść. Niestety, wejścia na cmentarz nie ma ani od strony ulicy, ani od żadnej innej. W większej części stare ceglane ogrodzenie jest zburzone, zastępują go krzaki i ścięte gałęzie, zagradzające drogę, przez które nie mam zamiaru się przedzierać. Wchodzimy przez niegdysiejszy dom pogrzebowy, na który wcześniej patrzyłam. Brak stropu przykuwa moją uwagę. Kiedyś musiał się zawalić i cegły leżą teraz na zarośniętej, z poprzewracanymi i wystającymi gałęziami, ziemi. Po tych cegłach mogę przejść na drugą stronę i wejść na cmentarz. […] Rozmawiam z tatą. On również jest porażony wyglądem tego miejsca. Stoimy po środku cmentarza. Wiatr porusza trawą miedzy nagrobkami.

Spacer tu i spacer tam

Napotykamy pierwsze macewy, które wykonane są przeważnie z piaskowca, rozsypują się i rozwarstwiają z roku na rok. Za kilka lat nic z nich, tych najstarszych i najcenniejszych, nie pozostanie. Może tylko piach. Tylko ten piach. Dalej znajdujemy inne z wapienia, lastriko, czy granitu. Kilka z nich zostało uznanych za zabytki kultury. Niektóre, to rzeczywiste dziełka sztuki kamieniarskiej rodziny Wulkanów z Oświęcimia i Bielska. Większość wykutych na nich inskrypcji jest zapisana hebrajską czcionką w językach jidysz, hebrajskim, także niemieckim lub polskim. Do niedawna (do 2003 roku) przy wejściu, od strony cmentarza katolickiego, leżało kilkanaście, jak się wydawało steli z granitu, wcześniej zdjętych z grobów, złożonych przez złodziei w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, przygotowanych do wywózki i przerobienia na inne cele: na utwardzenie swoich stodół, na swoje groby na swoich cmentarzach, do swoich lapidariów. Po uporządkowaniu terenu (tym miejscu nie było pochówków) okazało się, iż jest tych nagrobków siedemdziesiąt! Dziś stoją w równym rzędzie oparte o tylni cmentarny mur. Nie sposób ich już gdziekolwiek przyporządkować. Mają i nie mają swego miejsca. Jak pamięć o miejscowych Żydach. W pamięci miejscowi Żydzi pojawili się bowiem niedawno, kilka lat temu. Są bardzo młodzi i potrzebują jeszcze trochę czasu na dojrzewanie w przestrzeniach snu.

Architektura, czyli świat jest taki piękny i tajemniczy

W przypadku większości nagrobków formy macew były, w ortodoksyjnych kręgach żywieckich Żydów, rygorystycznie przestrzegane. Jednak pewne formy steli czy obelisków świadczą o wpływie prądów emancypacyjnych i świeckich. Już końcem XIX wieku oraz na początku XX wieku następowało rozluźnienie związków z tradycją. Najcenniejsze macewy znajdują się w części najstarszej, uporządkowanej niemal w całości. Wydzielona była także część dla kobiet. Jest to ostatnia „najmłodsza”, płd./zach. część cmentarza, na której jednak, zapewne z przyczyn „metrażowych”, przed II wojną byli grzebani także mężczyźni. Obecnie, poza kilkoma postawionymi macewami, część ta nie została jeszcze uporządkowana.

Cały kirkut wyglądał właśnie tak, jak ta część dzisiaj. Jest to obraz gąszczu zimnych i bezdusznych zniszczeń. Czy stosunek do ludzi nie przekłada się na stosunek do symboli? A może odwrotnie? Nie swoich ludzi i nie swoich symboli?

Prawdziwym artyzmem możemy zachwycać się na nagrobkowych płaskorzeźbach. Ich symboliczne motywy wywodzą się z zasad religii mojżeszowej i dawnej historii Żydów. Na żywieckim kirkucie można spotkać wyrzeźbiony symbol błogosławiących dłoni, motyw lwa, korony, palma, występuje świecznik. Na bardziej imponujących nagrobkach (np. rodziny Munków) widoczne są wpływy zdobiennicze osobliwe, na przykład sterczyny i łuki. Ważny jest motyw obramowania architektonicznego macew. Traktuję tę formę jako symboliczne przedstawienie bramy. Spełnia ona funkcję granicy i przejścia pomiędzy dwoma typami egzystencji, dwoma światami, dwoma rzeczywistościami. Księga Psalmów 118 powiada: „Oto jest brama Pana, która wejdą sprawiedliwi”. Jest więc symbolem przejścia od świata ziemskiego, cielesnego, tu i teraz, do świata wiecznego i wiecznego życia. Sama forma macewy jest, niezależnie od treści płaskorzeźb, w symbolicznym swym wyrazie, bramą oddzielającą dwa światy w eliadowskich znaczeniu sacrum od profanum. Jak pomiędzy kirkutem i cmentarzem katolickim jest pas ziemi niczyjej. Betwixt and between.

Warto zwrócić uwagę na kilka pomników. Macewa oznaczona numerem 246 to miejsce gdzie spoczywa Moritz Mosze Schwarz, prezes Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Zabłociu zmarły w Bielsku w 1917 roku. Macewa 93 to grób (jedyny odrestaurowany niedawno, gdyż uznany został za pomnik wojenny), gdzie leży Walter Munk komendant artylerii pancernej Zagończyk urodzony 5 stycznia 1895 roku, który zginął 20 września 1920 roku podczas wojny polsko – bolszewickiej. Macewa 301 to miejsce, w którym spoczywa Cwi Jehuda, przez trzydzieści lat był rzeźnikiem rytualnym, zmarł w 1931 roku, a przeżył 56 lat. Leżą tutaj rodzice Daniela Rufeisena, znanego na świecie konwertyty, założyciela zakonu karmelitów bosych w Hajfie. Na podstawie jego biografii można zrealizować film o cudownych ocaleniach. Na niezwykłość tego, otoczonego dziś fabrykami, miejsca zwraca uwagę także fakt pogrzebu, który miał miejsce wiosną roku 1943, kiedy to naziści zezwolili? na pochowanie znanego tutaj przed wojna I. Hertzberga, oraz tajemniczy pochówek, już po II wojnie, w kwietniu 1946 roku Bernarda Gutermana z pobliskiej Rajczy, zamordowanego tam 14 kwietnia tego roku, gdy wrócił do swego domu, ocalony z Holokaustu! Przypomnieć warto o grobie rabina Nach Hirch Baua, który znajduje się w centralnej części cmentarza, a został odnaleziony podczas cmentarnych porządków.

Żydzi przez kilkaset lat byli obecni na Żywiecczyźnie jako mniejszość religijna i etniczna. Jako obywatele polscy wyznający judaizm. Stali się oni, do niedawna zapomnianą, częścią historii tego regionu. Kirkut w Zabłociu jest ostatnim żydowskim obiektem zabytkowym na Ziemi Żywieckiej (jest jeszcze mały kirkut w Milówce). W 1989 roku decyzją Urzędu Wojewódzkiego w Bielsku-Białej cmentarz został wpisany do rejestru zabytków pod nr A-640/89. Nie zmieniło to jednak jego instytucjonalnej sytuacji. Dopiero działania porządkowe społeczników, którzy uporządkowali dużą część kirkutu, uzmysłowiły przynajmniej niektórym, że jest to miejsce święte, nie zaś wysypisko śmieci, kloaka i kopalnia żydowskich diamentów. W lipcu 2003 roku Ambasador Izraela profesor Szewach Weiss będąc w Żywcu z wizytą przestąpił wraz ze znaną izraelską pisarką Miriam Akavią, rodem z Krakowa limen kirkutu na Zabłociu (razem odśpiewali na nim pieśń hebrajską). Dopiero końcem 2005 roku ogrodzono cmentarz; częściowo zachowując mur, częściowo z siatki, częściowo z płyt betonowych. Przy okazji wspomina się, że został wyremontowany, co jest oczywistą nieprawdą. Społecznie uporządkowany (od 2000 roku do 2005) i ogrodzony. To jednak coś, zważywszy na warunki.

Obiekt zabytkowy, miejsce niepożądane – mentalne granice

Problem komunikowanych różnic pomiędzy ludzkimi grupami odsyła nas do pojęcia tożsamości. Odsyła nas do zagadnienia jak członkowie jakieś badanej grupy definiują oraz porządkują relacje z innymi, konstruując symboliczne granice wyznaczając tym samym podobieństwa i różnice pomiędzy swoimi a obcymi, i tego gdzie w społecznej strukturze umieszczają siebie i jakie miejsce przypisują Innym/Obcym. Aby rozstrzygnąć te kwestie zaproponować mogę, za Frederikiem Barthem klasyfikację grup ludzkich poprzez granice grupy własnej, które sobie wyznaczamy (boundaries). Język jest doskonałym probierzem dla tych mentalnych granic.

Społeczne porządkowanie kirkutu nie przypadło wszystkim do gustu. Autorki reportażu pokusiły się o uliczną sondę na ten Żydów. Pytane niektóre osoby niezbyt chętnie odnosiły się do tego pomysłu. Spotkałyśmy się również z zaskakującymi wypowiedziami, pisze także w swym reportażu Magda, do niedawna uczennica ogólniaka. Poniższe pozostawiam bez komentarza.

Sześćdziesięciokilkuletni mężczyzna:

Jeśli mam szczerze odpowiedzieć to Żyda, takiego małego, to się powinno głowę o mur uderzyć i zlikwidować, bo gdyby Żydów nie było, to mamy pokój wieczny na ziemi. Oni tylko mieszają, finanse mają. Największymi finansami na świecie oni operują, i umią to robić. Mieszają, mieszają. […] U nas to, co mamy dzisiaj, to jest wszystko robota żydowska.

Kobieta około osiemdziesięcioletnia:

Myśmy tego nie zniszczyli. Dlaczego my mamy ten cmentarz odnawiać jak my nie mamy, co jeść? My mamy swoje groby w różnym stanie, teraz, teraźniejsze i nie stać nas […].Niech oni współczują nam. Niech wiedzą, że miejsce jest uszanowane. Niech sobie oni odnowią. Po bratersku […]. Nieładnie, że jeszcze od nas coś kcą.

Przestrzeń

Przestrzeń (platońskie Χώра/chora) jest konstruowana społecznie, można ją adoptować, przyswajać i w konsekwencji kształtować. Ludzie, w tym procesie przetwarzania przestrzeni, przypisują swoim wytworom określone funkcje, sensy, wartościowania i znaczenia. Nadawanie sensu, znaczeń i funkcji materialnym także aspektom rzeczywistości skutkuje tym, iż użytkownicy odczuwają pewne kody i szyfry semiotyczne (znaczeniowe). Zawłaszczone przestrzenie, czy to przestrzenie ulicy, czy dzielnicy, stają się same w sobie systemami komunikatów znakowych dla swoich i obcych. Znaki są dla nich strukturalizowane i dopiero na tej podstawie swoi podejmują działania. Ludzie czynią to niemal bezrefleksyjnie, lecz w istocie są stałymi czytelnikami poszczególnych detali społecznej przestrzeni. Codzienne i stałe ich odczytywanie prowadzi do powstania w umysłach mieszkańców trwałych obrazów, przekonań, stereotypów i wyobrażeń konstytuujących tak zwane mapy pamięciowe. Mapa mentalna jest niczym innym jak zakodowanym schematem zamieszkiwanego „przeze mnie” obszaru, wysoce subiektywnym, swoistym jedynie dla danej zbiorowości. To wszystko składa się, w przestrzeni wyobraźni, na przestrzeń czystą (naszego świata), która jest (była) odróżniana od przestrzeni brudnej (antyświata), ale też przestrzeni idei, gdzie panują zgoła inne zasady, jakby nie z naszego świata.

Na ten stan rzeczy rzutuje przeszłość i swoiści pojęta tradycja, w sposób ściśle określony dzieląca świat na xώра/chora (przestrzeń) swojską i xώра/chora (przestrzeń) obcą. Etnografowie zauważają, że w odróżnieniu od ludowych opowieści i tekstów o strzygach, upiorach, desygnatami żydowskich wątków byli istniejący przecież realnie ludzie, i śladów ich życia nie wolno ograniczać nam do symbolicznego obrazu. W lustrze tych ludycznych narracji Żydzi – to ludzie obcy modelowi kultury ludowej. Kim był Żyd w ludowych bachanaliach? Kim jest dziś? Postacią groteskową, śmieszną, karykaturalną? Jedźmy na Żywieckie Gody! Zobaczmy. Bij Moska, Żyda, niech wie co to bida; Gdy bida drzej Żyda. Te konterfekty odzwierciedla niską ocenę życia Żyda (obcego!) ale i nierówną miarę, jaką do oceny katolików i Żydów przykładano: Najpoczciwszy Żyd szubienicy wart; Żyda nie szkoda i tak będzie Żydem; Umarł jeden Żyd – nic – umarł drugi – jeszcze nic. Lud zyskiwał „dyspensę” na bicie w trakcie tzw. palenia Judasza, wielkopostnego obrzędu, który polegał (polega jeszcze gdzieniegdzie!) na wieszaniu kukły Judasza w pobliżu domostw żydowskich.

Przenosić te symbole na symbole marności (symbol kirkutu), czy nie przenosić? Nie odpowiem wprost. A frazeologia wielkonakładowych pism, choćby Rycerza Niepokalanej, i Małego dawniej a dziś Naszego Dziennika dowodzi, niezwykłej wprost żywotności klisz, strukturalizujących rzeczywistość na świat i antyświat, na cmentarz (lśniący łuną w listopadzie) i kirkut (tonący w listopadowym mroku).

Czytanki polskie pełne są sentymentalnych opowieści o światełkach, zniczach i kwiatach, w które spowija się groby w dzień Wszystkich Świętych i Zaduszki. Tylko na mogiłach Żydów [...] nie ma w tych dniach, ani żadnych innych, najmniejszego. Zakrakała ze wszystkich stron podła i tchórzliwa niepamięć. Niepamięć, której daleko do niewinności i która czasem sama w sobie jest winą. [...] Tylko na pytania: skąd ten świecznik, skąd ta podmurówka, na której widać dziwne hieroglifynie z naszego alfabetu rodem, albo wreszcie skąd ten dom, odpowiedzi nie było. Głowy spuszczone, wzrok gdzieś na stronę ucieka. (…) uciekające spojrzenia.

Szukać innych przyczyn? Spróbuję krótko. Granice, które oddzielały Polaków od Żydów nie pokrywały się jednak z granicami administracyjnymi i terytorialnymi, oddzielały ich granice języka, religii, odrębnie czytane zmitologizowane historie. Rzutuje to wszystko na dzień dzisiejszy, ma swe długie trwanie. Przekłada się na symboliczne postrzeganie świata. Granice trwają, w mentalności.

Marność nad marnościami

Czym jest symbol? Symbol według antropologa Victora Turnera to zjawisko, które na mocy społecznej konwencji reprezentuje inne zjawisko, odwzorowujące, przedstawiające lub przywołujące na myśl coś innego przez posiadanie analogicznych właściwości albo skojarzenie rzeczywiste bądź wymyślone. Rzecz zajmująca, aby to, co stanowiło wyraz i symbol marności, przemijania, i jego świadomości (cmentarz jako symbol), zostało zepchnięte, jak to się niegdyś mówiło, na „rogatki miasta”, a jak chcą niektórzy zdecydowanie poza „rogatki miasta”, stało się także łupem, zdobyczą, trofeum, aby przeinaczyć się w symbole na innym cmentarzu, na innym symbolu marności i przemijania. Łupem, zdobyczą, trofeum dla tych, którzy przez te wszystkie lata przywłaszczali sobie pomniki pamięci i wznosili je na innych cmentarzach, jako własne, jako swoje i oswojone statuy upamiętniające imię swojego. Łupem, zdobyczą i trofeum dla tych wszyskich, którzy przez lata wyżywali się bestalsko na symbolach; łupem, dla tych, którzy przekopywali groby w poszukiwaniu „żydowskiego złota” („Myśmy tego nie zniszczyli”!). Ci ostatni pozostawili nam ludzkie (święte!) kości porozrzucane wśród cmentarnych traw.

Topografia (braku)wyobraźni czyli o tych, których tu nigdy nie było?

To zepchnięcie nie ma miejsca wyłącznie w rzeczywistości zmysłowej, fizycznej, namacalnej. Jest jeszcze inne, to drugie, związane z topografią wyobraźni. Miejsce to zostało wyparte poza świadomość i ze świadomości. Kirkut jako ostateczny i ostatni symbol obcości zajmuje, w pewnym sensie, pogranicza tej świadomości. Przejawia się to do dziś także w języku (choćby powyższe wypowiedzi, jedne z wielu, których nie ma sensu tu cytować).

Wydobyty problem z kilkudziesięcioletniego niebytu, przysporzył pewnych kłopotów percepcji swojskiej przestrzeni. Mogło być przecież zupełnie inaczej, bardziej po myśli przestrzeni swojskiej. Gdy, jeszcze 11 listopada 1987 roku ówczesny komunistyczny naczelnik miasta, dotknięty do żywego brakiem miejsca na komunalnym cmentarzu, znajdującym się obok kirkutu, naciskał: część niegrzebalna kirkutu jest bardzo niewielka i zmieści się na niej nie więcej niż 50 grobów z planowanego nowego cmentarza komunalnego, należy wystąpić do związku Religijnego Wyznania Mojżeszowego w Warszawie z prośbą o wyrażenie zgody na ekshumację wszystkich istniejących mogił żydowskich, przeniesienie ich w wydzieloną część cmentarza, wrzucenie do dziury i postawienie symbolicznej tablicy upamiętniającej symbolicznego obcego (a może starszego brata?), którego przecież nigdy tu nie było.

Jednak dla wielu ludzi (szczególnie młodych) przestrzeń ta, zyskała jeśli nie status przestrzeni świętej, to stała się terytorium już oswojonym, wektorem w obrębie świata naszego, wspólnego. Symbolicznym wymiarem tego była niedawna wycieczka pensjonariuszy miejscowego domu pomocy społecznej, którzy po kilkudziesięciu minutach spędzonych na kirkucie poczęli odczuwać (jak sami werbalizowali), że odkrywają jakiś świat egzotyczny lecz wcale nie odległy. Ci święci starcy wracali do swego samotnego świata ze świadomością, iż niechęci, uprzedzenia i mity które kultywowali przez dziesiątki nieraz lat z rzeczywistą rzeczywistością nie miały wiele wspólnego.

Autor: Ireneusz Jeziorski

Zdjęcia pochodzą z:

•    http://www.kirkuty.xip.pl/zywiec.htm – autor Andrzej Tepper

•    www.zywiec.pl – http://www.zywiec.pl/szczegoly.php?id=3046

Przypisy:

M. Bednarz, W. Białek, D. Siwek, Umierający cmentarz- Reportaż o końcu świata, w: Gronie I/2006, Żywiec 2006.

Szczególne „zasługi” mają dziennikarze dodatku bielskiego do Gazety Wyborczej.

I. Jeziorski, Nachman Hirsch Bau jako swój obcy – kilka słów o rabinie żywieckiego gimnazjum, w: Księga pamiątkowa na 100-lecie żywieckiego ogólniaka im. Kopernika, Żywiec 2004.

Dziś jednak kirkut w Żywcu-Zabłociu wygląda już zupełnie inaczej. Ten artykuł co nieco wyjaśnia w tej mierze.

Wiosną roku 2000 z inicjatywy Marka Kupczaka i autora tego szkicu podjęto prace porządkowe, które trwały do 2005 roku i zakończyły się uporządkowaniem niemal całego terenu kirkutu. Inicjatorzy w 2006 roku wyróżnieni zostali przez ambasadora Izraela w Polsce dyplomem za działalność na rzecz ochrony dziedzictwa kultury żydowskiej w Polsce.

Patrz: M. Eliade, Sacrum i profanum. O istocie religijności, Warszawa 1999.

Patrz także: P. Głuchowski, M. Kowalski, Gorączka złota w Treblince, w: Gazeta Wyborcza (Duży Format) 08.01.2008.

F. Barth, Granice i grupy etniczne: społeczna organizacja różnic kulturowych, w: Badanie kultury. Elementy teorii antropologicznej. Kontynuacje. Wyboru tekstów dokonali i wstępem opatrzyli M. Kempny i E. Nowicka, Warszawa 2004, ss. 348 – 380.

J. Derrida, Χώра/chora, Gdańsk 1999.

Obcość, za Bernardem Waldenfelsem, może zrazu występować jako obcość codzienna, która pozostaje w ramach danego porządku tak jak obcość sąsiadów; rośnie wraz z pojawieniem się obcości strukturalnej (dotyczyć ona będzie wszystkiego, co można napotkać poza określonym porządkiem: obcy rytuał, religia, zwyczaj, gest, którego sens nam nie jest znany); aż po obcość radykalną, w tej formie osiągając swe apogeum. Dotyczy ona tego wszystkiego, co pozostaje poza wszelkim porządkiem i stawia nas wobec wydarzeń, które poddają w wątpliwość nie tylko jakąś określoną interpretację, lecz samą możliwość interpretacji. B. Waldenfels, Topografia obcego. Studia z fenomenologii obcego, Warszawa 2002.

Patrz Joanna Tokarska – Bakir, Wieszanie Judasza, czyli tematy żydowskie dzisiaj, w: Krasnogruda 14/2001, Sejny 2001.

U. Cauman, M. Niendorf, Kolbe a Kielce. Święty, jego prasa i problem pewnego pogromu, w: „Tematy Żydowskie”, pod red. E. i R. Trabów, Olsztyn 1999, ss. 101 – 127.

I. Jeziorski, Metafory wykluczenia w dyskursach kultury dominującej, w: „Równi i równiejsi. Dynamika zróżnicowań społecznych w Polsce na przełomie XX i XXI wieku”, pod. red. E. Jurczyńskiej – McCluskey, M.S. Szczepańskiego, Z. Zagały, Tychy – Bielsko-Biała 2005.

L. Stomma pisał o szczebrzeszyńskim kirkucie w: Polityka 2 lutego 2009.

V. W. Turner, Badania nad symbolami, w: Badanie kultury. Elementy teorii antropologicznej, Wyboru tekstów dokonali i wstępem opatrzyli M. Kempny i E. Nowicka, Warszawa 2003, s. 96.

Ustalenia z narady Rady Miejskiej w Żywcu, z 11 listopada 1987 roku (kopia w posiadaniu autora).