Historia

Na początku września każdego roku uwaga nasza kierowana jest na szkołę, bo to przecież początek roku szkolnego, starsze zaś pokolenie Polaków sięga też pamięcią wstecz, do tragicznych wydarzeń 1939 roku, które zapoczątkowały straszliwą w skutkach II wojnę światową.

Żywiecczyzna zaś z dumą wspomina bohaterskich obrońców Węgierskiej Górki z kapitanem Tadeuszem Semikiem na czele. Ponieważ dzieje wojny polsko niemieckiej na Żywiecczyźnie zostały już szczegółowo opisane w licznych artykułach prasowych i wydawnictwach książkowych, a w zachowanym w dobrym stanie forcie Wędrowiec tamtejsze koło ZBOWiD urządziło muzeum pamięci o tej bitwie, przeto  ograniczę się do zaprezentowania relacji o tej bitwie. Jej autorem jest Leon Nieborak – żołnierz 7 Bawarskiej Dywizji Wermachtu, która zaatakowała nasz powiat od strony Zwardonia. A oto list napisany słabą polszczyzną, ale treść jego można bez problemu zrozumieć.

 

Ruda Śląska 1.07.2002 r., 2.05.2003 r.

 

Do Przewodniczącego

Gromadzkiej Rady Narodowej

Węgierska Górka

 

Nazywam się Leon Nieborak, urodziłem się w Westfalii w Niemczech w 1915 roku. Moi rodzice wyemigrowali w 1910 roku z poznańskiego do Niemiec „za chlebem" pod zaborem niemieckim, jako pochodzenia polskiego.

W 1937 do 1939 roku, powołano mnie do 2 letniej służby wojskowej, do 7 dywizji bawarskiej, 61 pułku, 3 batalion, który znajdował się w górach, miast Traunstein.

Kraj moich rodziców poznałem z karabinem. To był ciężki okres mojego życia, który wiąże się też z Waszą gromadą 1946 rok rodzice moje wracali do Polski, a ja z nimi. Wiele razy, mając 88 lat myślem (myślałem, że) mając 24 lat (lata) nie miałem według prawa wojennego niemieckiego żyć, na podstawie zabotaż wojenny. Uratowali mnie od tego, kapitan mojej kompanii, szlachcic Frejherr von Meiern-Hohenberg, jego Waffen meister, który miał broń pod sobą i jeden z Waszych mieszkańców Węgierskiej Górki, którego aresztowali w domu, z tego domu gołębie latali w kierunku wschodnim gdzie wojsko polskie cofali się. Niemcy byli zdania, że wojskowe meldunki posyłał. Stał przed podpułkownikiem mojego batalionu. Tłumacz jego mówił po czesku. To było pośrodku ulicy gromady. Około tego zbierali się też wojsko mojej kompanii. Z dal (z daleka) widzę to zbiorowisko, dołączyłem się do tego. Tłumacz po czesku pytał, Polak odpowiadał. Ja słucham, bo po polsku mówiliśmy w domu, ale tłumacz nie mówił (tego) co Polak odpowiadał. Wasz mieszkaniec klękał przed podpułkownikiem, ręce do góry, prosząc o swoje życie. Za plecami podpułkownika sierżant mojej kompanii mówił głośno – ich wurde ihmerschiessen – ja bym go zaszczelił (zastrzelił). Ja już nie wytrzymałem. Podchodziłem do tłumacza przy podpułkowniku i mówiłem – Ty nie tłumaczysz to co Polak mówi. On nie mieszka w tym domu, to znaczy te gołębie nie należą do niego. Dom był pusty. Tam się paliło. Krowa była związana i ryczała. Szedł krowy uwolnić. Nie jest w wojsku, bo na jedno oko słabo widzi, jest żonaty, ma dwoje dzieci. Po krótkim namyśle podpułkownik dał ręką znać, że ma stać i pokazał w kierunku drogi iść. Po tak 50 metrach oglądał się do tyłu czy karabiny w plecy kierowane są. Tak nie było. Szybko pomiędzy domami uciekł. Tej samej godziny mój kapitan dowiedział się, że jestem polakiem bo na uczelniach nie uczyli po polsku. To był mój późniejszy ratunek. Mój kapitan, 9 kompania atakowała ostatni działający bunkier, broniący się 24 godzin, poddał się polski komendant bunkra (por. Tadeusz Semik), (który) poprzednio żądał słowo oficerskie, że nikomu z obsady bunkra,  nic nie stanie. Mój kapitan szlachcic obiecał. Powitał się z polskim oficerem. Białą broń ma zatrzymać, bo bardzo dzielnie walczył. Szlachta była przeciw Hitlera (owi) zbrodniarza (owi). Polacy się na wschód cofali, nie dopuszczyli do okrążenia i broniąc się. 61 pułk dochodził tak 3 km do twierdze Przemyśl i wieczorem, gdzie polskie wojsko umocniło się każdy z mojej kompanii otrzymał 2 granaty ręczne 30 cm do walki uliczny. Przy walkach ulicznych plutonowy nakazuje gdzie każdy ma rzucić granaty. Ludność chroniąc się w piwnicach i domach, obrona też. Kiedy ja otrzymam rozkaz rzuć granat do piwnicy. Moje życie, moje sumienie nie miałoby spokoju, całą granatem, bez uruchomienie rzucić jak padnie na mur, na beton, może też eksplodować. Wyciągałem zapalniki ale nie chowałem. To był sabotaż wojenny. To kara śmierci. Rychło rano następnego dnia miała natarcie być na twierdzę. Ale w nocy jednostki SS Germania przerzucono na samochodach bezpośrednio do walki na twierdze. Wermacht i SS nie współpracowali ze sobą. Przegrali walkę. Dużo SS dostali się do niewoli. Polskie wojsko zaraz po bitwie opuszczyli twierdze z niewolnikami. Cofali się w kierunku Rawa Ruska. Wermacht bez walki wszedł do i szli w kierunku polskiego wojska. Na drodze do Rawa Ruska, ruskie wojsko napadli na polskie wojsko, które cofali się z SS z powrotem i poddali się 7 dywizji Wermachtu. Dla mojej jednostki wojna w Polsce się skończyła. Na drugi dzień samochodami przerzucono  nas na zachodni front do Neus nad Renem. Przed tym w kolejce do renki Waffen meister, granaty niepotrzebne oddaliśmy. Czekałem 3 dni na zwołanie Woffen meister meldował brak 2 zapalniki w granatach. Ino Polak był sprawca do tego, były jeszty odcisków palców. I stałem przed moim kapitanem. Według prawa wojennego miał obowiązek mnie przed sądem wojennym postawić. Prawdopodobnie w tej sprawie rozmawiał z podpułkownikiem; bo inno podpułkownik, bez pytanie i kapitan mojej kompani, papiery były czyste kierowali mnie do obcy jedenostki do Augsburg. Podpułkownik wynagrodził za Węgierską Górkę. On a jako oficer niemiecki tak samo czyniłem bem. Ja na podstawie 2 letnią służbę, czysty papiery, puste koszary, zostałem plutonowy. Podczas wojny w Polsce piłem z rowu, chciałem się do tyłu uwolnić, dostałem biegunki z krwią, ale lekarz dał mi węgiel na to i nie cofał mnie do tyłu. W Augsburgu zachorowałem na żółtaczkę mechaniczną. W lazarecie mówiłem lekarzowi o tej biegunce, mówił ta biegunka przeniosła się na wątrobę. Nie wyleczeli mnie bo Niemcy nie mieli penicyline. Byłem co ½ roku przed komisją lekarską, 4 razy w lazaretach. Pisano do końca wojny G.V.H. Ino zdolny do koszar i na diecie. Byłem szkoleniowcem przeciwgazem i furier= gospodarczym do końca wojny.

Leon Nieborak 41 706 Ruda Śląska

Ul. Hubalczyków 21 tel. 032 2434855

Autor i zdjęcie: Hieronim Woźniak