Historia

Publikujemy kolejny odcinek cyklu Doroty Firlej "Spacerem po Żywcu z Andrzejem Komonieckim".

Cześć I, odcinek 4 –  Na żywieckim rynku – wspomnienia sławetnego kronikarza

Rynek w Żywcu, pocz. XX w. 

Jesteśmy wciąż na żywieckim rynku, w miejscu, gdzie kiedyś spotykało się nade wszystko putoszy. Wyjątkiem były wspomniane ostatnio targi i jarmarki, podczas których przewijał się tu ludzki kalejdoskop. Stoję na rynku z Andrzejem Komonieckim i ponawiam pytanie:

- Jak bywało za twoich czasów, tu w sercu miasta – twojego miasta?

- Było interesująco. Inne domy, inni ludzie. Mieszkałem na rynku, blisko dzwonnicy
i pracowałem w ratuszu, ale budynek był wtedy skromniejszy.

- A cóż to za kolor? – wyrwało się burmistrzowi.

- Jędrzeju faktycznie, ratusz jest inny –  wtrącam, ale przyjdzie czas, kiedy zajmiemy się samym magistratem i wyjaśnimy dlaczego właśnie tak wygląda. A historia ta jest bardzo ciekawa. Powróćmy do dawnych czasów.