Publikujemy kolejny odcinek cyklu Doroty Firlej "Spacerem po Żywcu z Andrzejem Komonieckim".
Cześć I, odcinek 4 – Na żywieckim rynku – wspomnienia sławetnego kronikarza
Rynek w Żywcu, pocz. XX w.
Jesteśmy wciąż na żywieckim rynku, w miejscu, gdzie kiedyś spotykało się nade wszystko putoszy. Wyjątkiem były wspomniane ostatnio targi i jarmarki, podczas których przewijał się tu ludzki kalejdoskop. Stoję na rynku z Andrzejem Komonieckim i ponawiam pytanie:
- Jak bywało za twoich czasów, tu w sercu miasta – twojego miasta?
- Było interesująco. Inne domy, inni ludzie. Mieszkałem na rynku, blisko dzwonnicy
i pracowałem w ratuszu, ale budynek był wtedy skromniejszy.
- A cóż to za kolor? – wyrwało się burmistrzowi.
- Jędrzeju faktycznie, ratusz jest inny – wtrącam, ale przyjdzie czas, kiedy zajmiemy się samym magistratem i wyjaśnimy dlaczego właśnie tak wygląda. A historia ta jest bardzo ciekawa. Powróćmy do dawnych czasów.
Rynek w Żywcu, pocz. XX w.
- Słusznie. Domy były drewniane, jedna kamienica, jakżeż była piękna i dostojna, a i jaki portal miała. Pamiętam, że były tam kamienne hermy – o ciele kobiety i mężczyzny. Ale teraz ich nie widzę – co z nimi?
- Dawno przeniesione do muzeum, można je zobaczyć w Starym Zamku[1].
- Oj działo się wiele na tym żywieckim rynku, widziałem to i opisywałem. Bywało czasami zabawnie. Często do miasta przybywali goście z całego świata. Pamięta, jak na jarmark żywiecki na niedzielę pierwszą po Wniebowzięciu Panny Maryjej doktór ze Śląska przyjechał, przyniósłszy na wielbłądzie lekarstwa swoje i obrazy uleczonych ludzi. Na rynku jawnie swoje umiejętności głosił i lekarstwa przez tłumacza prezentował, przy tym zęby bez boleści wielom wyruwał. Po czym wielbłąda kazał przyprowadzić, z którym sztuki różne przed pospólstwem czynił, także i żółwie żywe miał, a te ludziom pokazował[2]. A było to Roku Pańskiego 1707. Pamiętam to jak dziś – miałem wtedy 29 wiosen!
- I co dalej?
- Często bywali na rynku różni doktorzy i dziwaczne zwierzęta. Były także małpy, ale
i widziane były przerażające komety, których obecność skrzętnie odnotowywałem w mej kronice. Zdarzały czasem się wielkie nieszczęście. Antoni Kralowski, krawiec, zastrzelił przypadkowo cyrulika – Macieja Czechowicza. Krawiec czyścił broń i siedział w izdebce
u Molińskiego. Pistolet wypalił a kula śmiertelnie raniła siedzącego po drugiej stronie rynku, biednego cyrulika[3].
- Podobno na rynku odbywały się egzekucje, czy to prawda?
- Tak. Tu torturowano i zabijano zbójów. W pamięci mam Bartka Drozda z Ciśca, którego męczono tu właśnie – wśród rynku miał jedną rękę prawą odciętą, a na prędze przybitą, a potym pasy dwa z niego zdarto i żywo na pal wbiwszy, postawiono [4].
- Krwawe to były czasy, nie wracajmy do tego. Opowiedz, kto mieszkał na rynku?
- Tu pochwalić się muszę. Byłem wtedy wójtem, a burmistrza urząd sprawował Malcher Ostrowski. Pomysł był to przedni i modę tę przywiózł do nas Józef Brzozowski – mieszczanin żywiecki. O czym wspominam? O spisie ludzi, ulic, i o pomiarach domów. Materiał ten umieściłem w Dziejopisie dla potomnych[5]. W mieście było nas wielu i wszyscy się znaliśmy. Na rynku wyliczyłem ponad trzydzieści domów zacnych i prawych putoszy. Ich nazwiska, przypomnę kilka – Ostrowski, Miękina, Ozaist, Obtułowic, Zyzak, Moliński…
- Znane to nazwiska, niektóre może dzisiaj brzmią nieco inaczej. Historyczne i dawne to familie, o których będziemy jeszcze mówić…
- Ale jakoś stroju naszego żywieckiego nie widzę. Czy tradycja pradziadów przepadła?
- Nie. I tu ja mogę się pochwalić. Dumne noszenie stroju w Żywcu trwa! Dzisiaj mamy Asystę Żywiecką, która nosi stroje swoich przodków wyłącznie podczas najważniejszych świąt państwowych i kościelnych, ale i także wita w mieście ważnych gości. Tak było od dziesiątek lat. Popatrz Jędrzeju na te zdjęcia, ile tu pięknych żywczaneczek, których stroje nie jednego uwiodły…
- A cóż to za święto, jesteśmy przecież na rynku i to wielkie M….
Rynek w Żywcu, 1929 r., zbiory Jana Pudy
Cdn.
[1] Wspomniany renesansowy portal z Kamienicy Kantorowskiej znajduje się na ekspozycji stałej w dziale archeologicznym. Datowany jest na 2 poł. XVI w.
[2] A. Komoniecki, Dziejopis Żywiecki, Żywiec 1987, s. 314.
[3] Tamże, s. 337.
[4] Tamże, s. 339.
[5] Spis ludności i domów odbył się w 1715 r., umieszczony jest w Dziejopisie (tamże, s. 466-470.).