Historia

Publikujemy 7 odcinek cyklu prowadzonego przez Dorotę Firlej "Spacerem po Żywcu z Andrzejem Komonieckim".

Część I, odcinek 7 - Spotkanie z Andrzejem Molińskim na żywieckim rynku

 

    Andrzej Moliński (1880-1958), zbiory prywatne

Rynek to miejsce ważne, wyjątkowe w każdym mieście. Tu znajdują się: ratusz, kamienice zacnych putoszy oraz studnia ze św. Florianem. Bywały czasy, że rynek nie pustoszał. Ludzie spacerowali, chętnie zachodzili do Muzeum Ziemi Żywieckiej[1], spotykali się w słynnych restauracjach: Krygierów, Myszkowej, Zychów, Dybczyńskiego, Sroki. Było tu też słynne Kasyno Oficerskie. Na rynku odbywały się procesje Bożego Ciała, podczas których można było podziwiać tradycyjne stroje mieszczan.

       Procesja Bożego Ciała na rynku, ok. 1935 r.

Tu, rzecz jasna, witano dostojnych gości. Tutaj działa się wielka historia. I tak na rynku w 1894 roku świętowano z okazji setnej rocznicy Powstania Kościuszkowskiego.

- Spójrz kronikarzu na to zdjęcie, jedno z najstarszych ze zbiorów żywieckiego muzeum! Jest czym się pochwalić i nawet oryginalny podpis się zachował: Na pamiątkę uroczystego
100-letniego obchodu ku uczczeniu pamięci nieśmiertelnego Naczelnika i bohatera Tadeusza Kościuszki w Żywcu w dniu 4go kwietnia 1894
. Fotograf uwiecznił rynek, naszych przodków
i moment odsłonięcia pamiątkowej tablicy na żywieckiej dzwonnicy – chwaląc się wskazałam na dawną, pożółkłą fotografię[2].

 

Jubileusz 100-lecia Powstania Kościuszkowskiego na rynku żywieckim, 4 kwietnia 1894 r

- Tu na rynku – kontynuowałam -  żegnano naszych legionistów w 1914 roku, tutaj padły po raz pierwszy słowa skierowane do arcyksięcia Karola Stefana Habsburga „Niech żyje Stefan II król polski”[3], protestowano także przeciwko antypolskiej polityce Austro-Węgier i do zgromadzonych przemawiał marszałek powiatu - doktor Wiktor Idziński  w 1918 roku.

Nagle Komoniecki przerwał moje opowiadanie i dyskretnie wskazał na charakterystycznego mężczyznę, który szybkim krokiem zbliżał się w naszą stronę.

- Któż to? – zapytał.

Andrzej Moliński z matką Marią z Ozaistów, początek XX w.

Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdyż uroczy pan sam raczył się przedstawić.

- Uszanowanie dla Państwa! Jam jest Andrzej Moliński vel Mole[4] – skłonił się przed nami sławetny putosz i prostując się wspaniale zaprezentował swój strój – żywiecki strój.

- Witamy waćpana, nazwisko nie jest mi obce – odpowiedział Komoniecki – w mojej księdze wymieniałem je często. Jan Moliński był także burmistrzem, wspólnie nadzorowaliśmy odbudowę wieży naszej fary po straszliwym pożarze w 1711 roku.  W tym czasie Molińscy mieszkali  na rynku, na porzędzi wschodniej w domu o wymiarach 81 na 11 łokci[5]. Czy ty Andrzeju dalej tam mieszkasz? - pytał zaciekawiony kronikarz.

- Moja wspaniała kamienica znajduje się przed wami w pierzei północnej. Dumny jestem
z niej bardzo, na piętrze mieszkam z rodziną a na parterze, jak widzicie, jest piekarnia.

- Słynna piekarnia „A. Moliński”, która wypieka wspaniałe żywieckie pieczywo do dziś! – dodałam z dumą.

Rynek w Żywcu, fragment pierzei północnej, Piekarnia „A. Moliński” druga od strony prawej, okres międzywojenny

- O tak! – zakrzyknął Moliński i dodał. – Nie wiem czy pamiętacie, ale moja rodzina nie tylko wypiekała chleb. Przodkowie od XVIII stulecia zajmowali się tkactwem. Wojciech Mola-Moliński był wójtem, ale i cechmistrzem cechu tkaczy. Jego synowie - Franciszek, Wojciech
i Antoni także byli tkaczami. Moja linia biegnie od wspomnianego syna Wojciecha, którego potomkowie - syn Karol, wnuk Wojciech i prawnuk Józef – wszyscy byli tkaczami. Józef był moim dziadkiem. Ludzie mówili o nim, że był wysokiej klasy tkaczem, specjalizującym się
w tkaniu wyszukanych wzorów. Zmarł w roku 1908 i wziął do grobu także rodzinną tradycję – zawód tkacza przekazywany z ojca na syna od niepamiętnych czasów.

- Panie Moliński, po dziadku Józefie w naszym muzeum zachowały się unikalne pamiątki, właśnie z cechem tkaczy związane. To oczywiście skrzynia cechu tkaczy z 1859 r. służąca do przechowywania dokumentów, pieczęci i pieniędzy, dalej barokowa pasyjka stawiana na stole podczas schadzek i sądów cechowych oraz barokowy znak cechowy służący do zwoływania braci cechowej na zebrania, pogrzeby i nabożeństwa. Muszę podkreślić, że wspaniała skrzynia i pasyjka to dary rodziny Molińskich do żywieckiego muzeum[6].  

- Cieszę się, że ważne insygnia cechowe przetrwały i można je dzisiaj oglądać. Ja sam przecież fundowałem liczne znaki dla naszej braci cechowej – dodał Komoniecki.

- Z pewnością w murach Starego Zamku odnajdziemy nie jedną cechową pamiątkę przeszłości, ale to dopiero przed nami. Panie Moliński proszę kontynuować rodzinną historię.

 - Dopiero Antoni Moliński urodzony w 1857 roku został pierwszym piekarzem i założył piekarnię. On też zakupił dom, przed którym stoimy. Antoni był moim ojcem. Pozwólcie drodzy Państwo, że zaproszę Was do piekarni. Wejdźmy przez bramę od strony rynku.

Razem szybko przekroczyliśmy ogromną, drewnianą bramę i wraz z Panem Molińskim weszliśmy na podwórko. Naszym oczom ukazał się niesamowity widok.

Cdn.

[1] W latach 1938-1945 muzeum żywieckie znajdowało się w budynku przy ratuszu, obecnie jest to biuro notariusza.

[2] Fotografia znajduje się w zbiorach fotograficznych biblioteki  Muzeum Miejskiego w Żywcu.

[3] Nowa tu o arcyksięciu Karolu Stefanie Habsburgu właścicielu dóbr żywieckich w latach 1895-1933.

[4] Andrzej Moliński vel Mole (1880-1958), syn Antoniego Marii z Ozaistów, mąż Ludwiki (1884-1952)
z Matuszków.

[5] A. Komoniecki, Dziejopis Żywiecki, Żywiec 1987, s. 467.

[6] Wspomniane pamiątki cechu tkackiego można oglądać w Stary Zamku na ekspozycji „Historia i tradycja Żywca”.