Historia

Publikujemy 9 część pierwszego odcinka cyklu prowadzonego przez Dorotę Firlej "Spacerem po Żywcu z Andrzejem Komonieckim". 


Część I, odcinek 9 – Spotkanie z doktorem Wiktorem Idzińskim



Wiktor Idziński w stroju sarmackim przed siedzibą powiatu, okres międzywojenny
- Jędrzeju spójrz – kolejny, zacny mieszkaniec Żywca – kontynuowałam rozmowę wychodząc z piekarni Andrzeja Molińskiego i wskazywałam na zbliżającego się w naszą stronę postawnego mężczyznę, który zwracał uwagę swoją dostojnością, ale i strojem. – Przed nami „ostatni Sarmata w mieście”, tak mówiło się o Wiktorze Idzińskim w okresie międzywojennym – dodałam.
- Witam Państwa – zakrzyknął doktor Idziński i elegancko pokłonił się przed nami.
- Skąd ten strój, tu na żywieckim rynku? – zapytał zaciekawiony Komoniecki.
- Na ważne uroczystości zawsze ubierałem strój polski – szlachecki, w tymże stroju oglądać możecie mnie Państwo na wielu obrazach – odpowiedział prezentując swoje odzienie w pełniej okazałości i dodał – i dlatego nazywano mnie „ostatnim Sarmatą”.
- O tak, potwierdzam te słowa. Drogi kronikarzu, przypomnij sobie, niedawno oglądaliśmy
i wspominaliśmy obrazy mistrza Olpińskiego, które dekorowały salę Magistratu. Na tychże ogromnych płótnach nie zabrakło Pana Idzińskiego! To przecież on, jako Marszałek Powiatu, wygłaszał pożegnalną mowę do legionistów i Tadeusza Jänicha na rynku żywieckim
w sierpniu 1914 r. W naszym muzeum zachowały się oryginalne zdjęcia zrobione przez Henryka Jänicha, ale i kolejny obraz, na którym Idziński przemawiał do mieszkańców przed ratuszem w czasie protestu przeciwko pokojowi w Brześciu nad Bugiem w 1918 r. Wspaniałe to pamiątki, które można oglądać do dzisiaj. W murach Starego Zamku znajduje się także portret Wiktora Idzińskiego w stroju sarmackim z okresu międzywojennego autorstwa Stanisława Malchera.



Przemowa pożegnalna Marszałka Idzińskiego do legionistów na rynku żywieckim, sierpień 1914 r.


- Zapewne wiele funkcji pełniłeś w naszym mieście – z zaciekawieniem dopytywał Komoniecki.
- Kochałem moje miasto, moją pracę zawodową i społeczną. Pełniłem funkcję Marszałka Rady Powiatu. W czasie I wojny światowej przewodniczyłem Powiatowemu Komitetowi Narodowemu, który werbował ochotników na front oraz zbierał fundusze na prowadzenie wojny. Walczyłem o niepodległość najlepiej jak potrafiłem! Oczywiście byłem także lekarzem, podobno bardzo lubianym i cenionym. Nieskromnie dodam, że stałem się lekarzem uniwersalnym: internistą, pediatrą, chirurgiem, położnikiem i czasami dentystą. Jakżeż byłem dumny pełniąc funkcje: lekarza miejskiego, dyrektora szpitala, Starszego Lekarza Kolei Państwowych oraz Lekarza Powiatowej Kasy Chorych.



Panorama Żywca, budynek po prawej – szpital, pocztówka z pocz. XX w.
Doglądałem także arcyksiążęcej rodziny. To były czasy! Wspaniałe i pełne nadziei na przyszłość. Nasze miasto rozwijało się, piękniało! Powstały nowe gmachy – szkoły, urzędy, Pomnik Grunwaldzki, Kino „Urania”, ale i nowoczesne domy. Pozwólcie Państwo, że zaproszę do swojej kamienicy, z której jestem ogromnie dumny! Stoimy tuż koło ulicy Jagiellońskiej, zapraszam pod numer 1, gdzie mieszkałem i pracowałem – zakończył Idziński i otworzył nam podwoje wspaniałej secesyjnej kamienicy.
Kamienica na zewnątrz prezentowała się wspaniale! Elewacja zewnętrzna zachwycała ornamentacją z początku ubiegłego stulecia. Wraz z Komonieckim nie mogliśmy oderwać oczu od cudownych, płaskorzeźbionych portretów kobiet, których włosy udekorowane były kwiatami. Nie brakowało także liści kasztanowca, liści lotosu i całej gamy delikatnie przeplatających się zwojów płynnej roślinności. Po prostu kwintesencja secesji. Trudno było nie zauważyć doskonałego portalu, który dekorowały swą niewinnością, delikatnością postaci półnagich dziewcząt niosących lustra. Kobiety, jakby zawstydzone, odwrócone do nas tyłem lekko pochylały głowy, zapraszając gości do środka!



Wiktor Idziński z żoną na progu kamienicy, lata 20. XX w.
Razem weszliśmy do kamienicy, tuż za drzwiami na posadzce ujrzeliśmy datę budowy – 1907 rok. Jednopiętrowy obiekt był imponujący. Wspaniała klatka schodowa, którą rozświetlały różnobarwne witraże, dekoracyjne posadzki. Szczególnie zachwycały drewniane drzwi z płaskorzeźbionymi motywami tulipanów oraz smukłe wiedeńskie piece, na których nie brakowało secesyjnej ornamentacji. Właściciel chwalił się nowoczesnymi wnętrzami, modną jadalnią, sypialnią, kuchnią oraz miejscem pracy swojej małżonki – dentystki, Anny
z Vavrouchów. W kamienicy Idziński założył gabinet lekarsko-dentystyczny oraz pracownię protetyczną. Wszystko było zaprojektowane i urządzone ze smakiem, elegancją
i nowoczesnością. Na koniec, jako pionier motoryzacji i jeden z pierwszych posiadaczy samochodu w Żywcu, zaprezentował swój skarb - automobil, zwany przez niego pieszczotliwie „dryndulą”. Pożegnaliśmy zacnego doktora i wyszliśmy na ulicę Jagiellońską.



Ulica Jagiellońska, widok w stronę rynku (w głębi, po prawej kamienica Idzińskiego), okres międzywojenny

- Serce rośnie, kiedy widzę i rozmawiam z takimi ludźmi – nagle wtrącił Komoniecki - To było moje marzenie, żeby na ziemi żywieckiej, w mojej ojczyźnie, nigdy nie zabrakło takich ludzi. Pozwól, że przypomnę wszystkim: Nadto niech stan kapłański syny Żywiec rodzi
i mądrych z niego w sławę ludzi dość wychodzi. Niech, jak góry żywieckie porastają w lasy, tak Żywiec z synmi rośnie, a wiecznemi czasy .

Cdn.