Historia

Publikujemy kolejny odcinek prowadzony przez Dorotę Firlej "Spacerem po Żywcu z Andrzejem Komonieckim". Dzisiaj odwiedzimy piekarnię u Molińskiego. 

Spacerem po Żywcu z Andrzejem Komonieckim
Część I, odcinek 8 – W piekarni u Mole na żywieckim rynku

Czeladnicy i uczniowie na podwórku Piekarni „A. Moliński”, lata 30. XX w., zbiory prywatne
- Drodzy goście, przed nami moi pracownicy - czeladnicy i uczniowie Piekarni „A. Moliński” – wykrzyknął dumnie Andrzej Moliński i poprowadził nas wprost do środka. Naszym oczom ukazały się nowoczesne wnętrza z początku XX stulecia.
- Mam zaszczyt zaprezentować Państwu Pierwszą Mechaniczną Piekarnię A. Molińskiego w Żywcu, która została odznaczona złotymi medalami na wystawach piekarskich we Lwowie i Wiedniu oraz Dyplomem uznania na Wystawie Ruchomej w Żywcu – mówił dumny właściciel.


Piekarnia „A. Moliński”, lata 30. XX w., zbiory prywatne
Wraz z Jędrzejem Komonieckim zaniemówiliśmy na widok wspaniałych pomieszczeń, sterylnej czystości, młodych i szykownych piekarczyków, którzy uwijali się przy pracy oraz zniewalającego zapachu pieczywa prosto od Mole! Kronikarz dojrzał reklamę piekarni, którą odczytał na głos.

Reklama piekarni, Kronika Śląska Cieszyńskiego i Powiatów: Biała, Żywiec, 1932 r.
- Możność produkcji dziennej: 5.000 kg i 3.000 kg pieczywa białego. Specjalność: chleb czysto żytni z marką ochronną „Witamol”, sucharki kuracyjne z marką ochronną „Amol”. – cóż za wyniki, cóż za znakomite miejsce. Zawsze wiedziałem, że cech piekarski w Żywcu jest szczególnie ważny, że mistrzowie, czeladnicy i uczniowie parają się zacną profesją. Ba, przecież to ja opatrzyłem księgę cechową piekarzy temi słowami - Nie darmo, kto pieka chleb i ma go zawsze w domu zowią Panem, bo „a pane”, od chleba, panem wprawdzie jest. Gdyż chleb nazywa się z łacińskiego panis i panem go od siebie czyni jako mówią z przysłowia, każdy Pan swojej sztuki chleba, a do tego nie tylko się staje panem od chleba, ale oraz i żywicielem pospólstwa, bo gdzie chleb mają i on przedają, jest to rząd dobry i żywienie miasta i każdego pospolitego człowieka, a gdzie chleba nie masz i nie może go dostać, już tam źle, bieda, ubóstwo wszędzie i głód na każdego znajduje się – wyrecytował Komoniecki.

Chlebowy dobry rząd cechu piekarskiego żywiecki, ze wstępem A. Komonieckiego, 1721 r., zbiory Muzeum Miejskiego w Żywcu

- Jędrzeju, ród Molińskich zmienił wiele w mieście. Pierwsze byli tkaczami, potem zostali piekarzami. Przypomnę, że ojciec Andrzeja – Antoni zlikwidował warsztat tkacki i został pierwszym w rodzinie piekarzem. W roku 1879, a więc 140 lat temu, uruchomił piekarnię w domu przy Rynku 4. Z biegiem lat okazało się, że interes kwitnie i trzeba pomyśleć o nowym, większym budynku. W roku 1897 zakupił znaną nam kamienicę przy Rynku 137 (obecnie Rynek 9) od Zofii Szczudłowej, wdowy po dyrektorze szpitala, za sumę 8500 złotych reńskich. Andrzej Moliński objął piekarnię po swoim ojcu w 1904 roku, miał 24 lata i za sobą 6 klas gimnazjalnych, dwuroczny kurs handlowy oraz majsterski dla piekarzy we Lwowie. Od samego początku brał czynny udział w tworzeniu rzemiosła polskiego a w szczególności piekarstwa. W roku 1908 zorganizował w naszym mieści wystawę prac rzemieślniczych oraz wystawę zabytków cechowych, która udała się znakomicie. Delegaci z Wiednia wyrazili pełne uznanie dla organizatorów. Pan Andrzej budował także w mieście Kasę Rękodzielniczą, Kasę Chorych dla uczniów rzemieślniczych, przyczynił się także do założenia Związku Cechów. Pracował w komitecie budowy zapory wodnej w Porąbce oraz był członkiem zarządu Towarzystwa Akcyjnego Gazowni w Żywcu – wymieniałam dorobek naszego gospodarza.

Antoni Moliński z żoną Marią z Ozaistów oraz synem Andrzejem, k. XIX w., zbiory prywatne
- Szanowni Państwo, jakżeż miło słyszeć tyle ciepłych słów na mój temat! – przerwał w końcu mój monolog Pan Moliński - Kochałem swoją pracę, tu w piekarni, ale i wszystkie dodatkowe funkcje pełnione w mieście. To był mój żywioł! Kochałem także taniec, nie chwaląc się należałem do najlepszych tancerzy mazura i byłem niezłym wodzirejem. To były czasy! Dbałem bardzo o garderobę! Oczywiście ubiorem najważniejszym był obywatelski strój. W mojej szafie nie brakowało jednak smokingów i fraków. Uwielbiałem Żywiec, ale często podróżowałem do Krakowa, Lwowa, Wiednia – z łezką w oku wspominał Moliński.
Razem przeszliśmy w końcu do sklepu, gdzie było gwarno i wesoło. Klienci wybierali pieczywo, jedni kupowali graham, rogale, plecionki z makiem, inni solodrągi, kajzerki i słynne rożki maślane od Mole. Naszą uwagę zwróciły papierowe opakowania na pieczywoz postacią młodego piekarczyka z tacą pełną pieczywa i napisami – Parowa piekarnia A. Molińskiego, Rynek 137 w Żywcu, Tel. 66, Filia ul. Kościuszki, Tel. 112 oraz hasłem – Poleca wszelkie gatunki pieczywa znane ze swojej jakości!

Papierowa torebka na pieczywo Piekarni „A. Moliński”, okres międzywojenny, zbiory prywatne
- A to opakowanie szczególne, – wtrącił Moliński i pokazał nam nieco mniejszą torebeczkę na jedną bułkę - w 1934 roku Józef Piłsudski przebywał w Moszczanicy. Któż mógł dostarczać pieczywo Marszałkowi - oczywiście moja piekarnia. Najbardziej zasmakowały bułki kajzerki, które nazwałem – „piłsudczankami”.
- Ależ historia – dodałam. Wiem także, że właśnie tu w sklepie przed wojną znajdowała się słynna lalka – model stroju mieszczki żywieckiej.
- O tak, była i lalka w gablocie. Dumnie prezentowała obywatelski strój, którego w tym domu nigdy nie mogło zabraknąć! – odpowiedział Moliński.

„Stasieńka” – żywiecka lalka z Piekarni A. Molińskiego, obecnie znajduje się w Sali Putosza na wystawie historycznej w Starym Zamku

- Nie wiem, czy przypominasz sobie Jędrzeju, ale o lalce już wspominaliśmy przy okazji wizyty prezydenta Ignacego Mościckiego. Wtedy też zaznaczyłam, że do tematu lalki i stroju mieszczańskiego powrócimy w czasie spotkania z panną Stasią Matuszkówną w szkole na Zielonej. I tak będzie. Ale na nas już czas, idziemy dalej drogi kronikarzu, bo kolejny zacny mieszkaniec czeka.
Pożegnaliśmy się z Andrzejem Molińskim i wyszliśmy ze sklepu na rynek, gdzie już na rogu, blisko ulicy Jagiellońskiej czekał na nas „ostatni Sarmata w Żywcu”.
Cdn.