Środa - w Żywcu dzień dyszla, czyli dzień targowy. Z pewnością można powiedzieć, że był to dla mieszkańców Żywiecczyzny jeden z najważniejszych dni w tygodniu. Pozwalał na kupno niezbędnych rzeczy, zwierząt gospodarskich, był też dniem spotkań mieszkańców z całego regionu. Zapraszamy do lektury artykułu o historii targu w Żywcu i związanych z nim ciekawostek.
Początkowo targi koncentrowały się wokół dużego placu targowego zwanego później rynkiem. Takie miejsce posiadało immunitet sądowy, zarządzane było przez sędziego targowego. Na jego terenie mógł przebywać każdy wolny człowiek, ciekawostką jest również fakt, że we wczesnym średniowieczu było to miejsce azylu.
Każdy kupiec mógł handlować na targu dwa razy w tygodniu. Pierwsze przywileje na dzień targowy wyznaczały każdą środę tygodnia. Zazwyczaj w Polsce targi odbywały się w poniedziałki, środy i piątki. Przywilej umożliwiał też przekształcenie się danej miejscowości z osady targowej w miasteczko, a następnie miasto.
Targi i jarmarki - potrzebne były przywileje
Środa kojarzy się w Żywcu z dniem targowym. Prawa handlowe Żywiec otrzymał w roku 1518. Przywilej targowy czy inaczej prawo targowe było jasno sprecyzowanym pozwoleniem dotyczącym handlu w miejscach do tego wyznaczonych w formie targów i jarmarków. Przywilej ten określał liczbę dni targowych oraz wyznaczał miejsca, w których handel można było prowadzić. Źródła przywilejów targowych w Polsce wynikały z przyjętego prawa magdeburskiego w części dotyczącej zakładania miast i wsi, podobnie jest w przypadku Żywca.
Od roku 1518 Żywiec miał prawo do dwóch jarmarków w roku. Król Stefan Batory za zasługi Krzysztofa Komorowskiego podczas wyprawy na Moskwę dał naszemu miastu prawo do trzech jarmarków, co wówczas było rzadkością. Król Jan Kazimierz za zasługi, jakimi wsławili się mieszkańcy Żywiecczyzny w walce ze Szwedami nagrodził ich kolejnymi trzema jarmarkami. Oczywiście taki przywilej, podobnie jak przywilej cechowy był dla miasta bardzo ważny - dawał możliwość rozwoju i przynosił zyski mieszkańcom oraz władzom miejskim.
Skrzyżowanie szlaków handlowych - czym handlowano?
Lokalizacja Żywca na srzyżowaniu szlaków handlowych wiodących na Orawę, Morawy, do Bielska i Krakowa sprawiało, że był miastem ożywionego handlu. Handlowano więc miedzią, ołowiem, solą, suknem, winem, wołami, wełną, skórami, lnem i konopiami. Co ciekawe - można było również nabyć takie towary spożywcze jak ryby. Żywiec był jednak - przede wszystkim - ośrodkiem handlu regionalnego, zatem towarami bardzo chętnie nabywanymi przez lokalną społeczność i przejezdnych byłu wyroby z drewna, wełna, nici lniane, skóry kora dębowa do garbowania skór, bryndza, miód, wosk - czyli produkty dostarczane przez mieszkańców okolicznych wsi. Za rządów Komorowskich wprowadzono również nakaz, który zobowiązywał mieszkańców wsi należących do Komorowskich (oprócz Milówki i Łodygowic) sprzedawania i kupowania towarów poza Żywcem, co skoncentrowało całą wymianę handlową w mieście. Wszelkie wykroczenia i nielegalny handel były karane konfiskatą towarów. Oczywiście wpłynęło to na to, że w XVI wieku Żywiec bardzo się rozbudował i poprawiła się jego sytuacja gospodarcza.
Jajko towarem luksusowym
Agnieszka Kubas na podstawie materiałów znalezionych w Archiwum Narodowym w Krakowie opisała jeden z incydentów, jaki zaistniał na żywieckim Targu na początku XX wieku.
Żywiecki dzień targowy, czyli środa, był dniem, gdy na plac targowy przyjeżdżała ludność, w celu sprzedania owoców swojej pracy. Okoliczni mieszkańcy pragnęli w ten dzień wzbogać swoje spiżarnie o jajka, nabiał, bądź sztukę mięsa na obiad. Jednak 1907 roku pojawił się problem niedoboru tychże towarów. Warto zapytać dlaczego – czy w skutek klęsk żywiołowych, nadmiernych opłat targowych czy konkurencji? Aby poznać odpowiedź na to pytanie, zapraszam do lektury.
W każdą środę mieszkańcy Żywiecczyzny (a także kupcy z innych rejonów ówczesnej Monarchii Habsburgów) pojawiali się na żywieckim targu. Policja miejska zauważyła w 1907 r., że pojawiły się niedobory niektórych towarów, a co łączy się z tym – wzrost cen. Wstępne śledztwo wykazało, że:
„W dni targowe tj. w środy spostrzec można, wzdłuż całej ulicy gminnej Sporysz, Zabłocie aż ku Pawlusiu, dalej w kierunku Pietrzykowic i Leśnej grupy ludzi stojących, którzy zatrzymani przez różnych handlarzy, restauratorów, jako też prywatne osoby zakupujące tamże nabiał, jaja, masło, drób, itp. – natrętni handlarze, restauratorzy i inne osoby, zatrzymują każdego udającego się na targ z towarem i takowe bezprzeszkodnie wykupują”*.
Śledztwo wykazało, jak relacjonuje w oficjalnym piśmie do C.K. Starostwa w Żywcu w zastępstwie burmistrza Żywca Jan Pantofliński, władze gminy Sporysz i Zabłocie nie zwracały uwagi na ten precedens. Stwierdzono, że wskutek sprzedaży towarów na trasie prowadzącej na żywiecki targ, ¾ towarów nie docierało do sprzedaży targowej, a pozostałaść towarów nie mogła zaspokoić potrzeb mieszkańców.
Przykładowo – jajka, które powinny zostać dostarczone na żywiecki targ prawdopodobnie mogły znaleźć się w tzw. „składach jaj”. Dwa z nich miały znajdować się w Żywcu – u Maurycego Szwarca i Bernarda Rosenbauma. Natomiast następne dwa składy mieściły się w Zabłociu – Wiktorii Orawczyk i Marii Micherdzińskiej. Warto zwrócić uwagę w jaki sposób wymienieni wcześniej właściciele składów jaj „wabili” zmierzających na żywiecki targ, w celu sprzedaży jajek, mieszkańców Żywiecczyzny. Otóż przekupywali ich cukierkami! Z tej przyczyny ludność zaczęła omijać żywiecki targ i udawała się bezpośrednio do właścicieli składów jajek. Z kolei, gdy składy pozyskały wystarczającą ilość jajek, przed godziną dziesiątą zaczynały sprzedaż (być może restauratorom), natomiast niewielka ilość jajek, która dotarła na targ, stawała się w pewien sposób towarem luksusowym, którego cena automatycznie wzrastała.
Władze Starostwa Powiatowego nie pozostawiły tejże sprawy bez odzewu. Natychmiast zostały wysłane pisma do władz gminnych w Zabłociu i Żywcu, z poleceniem podjęcia kroków zapobiegających nielegalnemu wykupowi towarów w dzień targowy. Naczelnik gminy w Sporyszu zwiększył częstotliwość patroli policyjnych na ulicach Sporysza w dzień targowy, zakazując zatrzymywania przez osoby postronne, ludności zmierzającej na targ. Jeśli jednak, ktoś sprzeciwiłby się temu zarządzeniu i dokonał w ten sposób zakupu towarów, ów towar miał zostać skonfiskowany.
Jak można zauważyć, różnymi sposobami mieszkańcy Żywiecczyzny dążyli do pomnożenia swoich zysków i z tej przyczyny nawet jajko mogło czasami stać się towarem luksusowym.
Jak zmieniała się lokalizacja żywieckiego Targu?
Na Żywiecczyźnie oprócz Żywca prawo do prowadzenia targów i jarmarków miały takie miejscowości jak: Milówka, Jeleśnia i Ślemień. Po II wojnie światowej upadło targowisko w Ślemieniu. Miejsca, w których odbywały się żywieckie targi zmieniały się, zwłaszcza w XX wieku. Do roku 1939 odbywały się na Rynku. Po zakończeniu działań wojennych został przeniesiony na plac pomiędzy ulicą Komonieckiego i al. Piłsudskiego. W czasie budowy osiedla Młodych targ przeniesiono na tzw. plac stodolny po lewej stronie ulicy Komorowskiego (idąc od rynku w stronę góry Burgałowskiej). W roku 1998 władze miasta sprzedały ten teren i według pierwotnych planów miał w tym miejscu powstać hotel. Dziś wiemy, że do realizacji tego pomysłu nie doszło i w miejscu tym stanęła stacja paliw i dyskont. Targ zlokalizowany został przy centrum handlowym, które powstało w halach po fabryce Ponar przy ulicy Zielonej. Aktualnie Plac Targowy znajduje się na styku ul. Żeromskiego i Świętokrzyskiej.
W każdą środę w Żywcu możemy się przekonać, że mieszkańcy Żywiecczyzny nadal chętnie wybierają się na zakupy na targ. Oferowane w tym miejscu produkty często nie są dostępne w sklepach a jakość m.in. warzyw i owoców jest zdecydowanie lepsza, gdyż pochodzą bezpośrednio od producentów i rolników.
Źródło: Materiały Muzeum Miejskiego w Żywcu
*Archiwum Narodowe w Krakowie, C.K. Starostwo w Żywcu, Przepisy i zarządzenia w sprawach handlu i przemysłu 1902-1915, t. I, s. 251, syg. StŻ I 66.