Historia

Karczma w Jeleśni to jeden z najbardziej charakterystycznych budynków w naszym regionie. Budynek ma ciekawą historię i z pewnością zalicza się do najstarszych tego typu zabudowań w Polsce.

Garść historii o karczmach…

Karczma była ważnym punktem w każdej miejscowości. Stanowiła miejsce spotkań, wyszynku i punkt noclegowy dla podróżnych. Pierwsze austerie na ziemiach polskich zaczęły powstawać w średniowieczu, co związane było z prawem propinacji (prawem właściciela ziemi do sprzedaży alkoholu i czerpania z tego zysków). Oberże stawiano do XVIII wieku szczególnie przy ruchliwych traktach. Najstarsze, wykonane z najpopularniejszego ówcześnie materiału – drewna – zachowały się do czasów współczesnych m.in. w Jeleśni i w Suchej Beskidzkiej.

Karczma w Jeleśni

Karczma została wybudowana około roku 1774 z drzewa modrzewiowego ściętego na miejscu, na którym stoi. Prawdopodobnie jednak w roku 1608 w miejscu tym stała już budowla pełniąca podobną funkcję. Oberżę usytuowano przy szlaku prowadzącym z Żywca na Słowację /miejscowości Polhora, Rabca, Namestovo/. Nie wiadomo, kto ją wybudował, natomiast na pewno przed rokiem 1900 właścicielem był arcyksiążę Habsburg, któremu karczma służyła jako zajazd myśliwski na polowanie i gościnne biesiady.

Legendy, ciekawostki i zbójnicki wątek

Legendy mówią o przeniesieniu stropu do karczmy z krakowskich Sukiennic. Bywali tutaj beskidzcy zbójnicy - jak choćby sławny w tutejszych okolicach Kroćpok. W wieku XIX miał miejsce generalny remont i rozbudowa karczmy. Z tych właśnie czasów pochodzi m.in. charakterystyczny ganek. Będąc w drugiej połowie XIX w. własnością arcyksięcia Habsburga, obiekt trafił ostatecznie w ręce rodziny Witków z Jeleśni. Karczma została uszkodzona w czasie II wojny przez pocisk artyleryjski, co spowodowało konieczność kolejnego remontu. W karczmie mieściła się wozownia, dla bryczek, sań i koni. Wejście do niej było wygodne, z sieni przejazdowej, stamtąd także przejście do wielkiej, wypełnionej trocinami lodowni, do której zimą z Koszarawy ładowano 200 sanek lodu, by w lecie można tam było składować mięso, piwo i inne łatwo psujące się towary. Bywali tu również znani ludzie, jak prof. Kazimierz Sosnowski – prekursor turystyki oraz krakowski pisarz i poeta Jalu Kurek, który tu umieścił akcję swej powieści „Janosik”.

Karczma we wspomnieniach…

Ciekawe wspomnienia związane z tym miejscem zachowały się w zapiskach Gizeli Gruszki. Czytamy w nich: „Na pewno najpóźniej od 1901 roku karczmę dzierżawił od arcyksięcia mój ojciec Antoni Witek- bowiem w tym roku urodził się w karczmie najstarszy syn, a mój brat Albin. W 1903 roku urodziła się siostra Eleonora. W roku 1905 urodziła się druga siostra Emilia. W roku 1906 urodził się drugi brat Marian. W roku 1908 urodziła się trzecia siostra Wilhelmina. Ja ,Gizela urodziłam się w roku 1912 i w tym roku ojciec kupił od arcyksięcia karczmę i zawsze powtarzał, że ja przyniosłam to szczęście. Kontrakt kupna po sprzedaniu karczmy przekazałam panu Prezesowi Gminnej Spółdzielni w Jeleśni panu Gawronowi. Ojciec zajmował się także handlem drzewem i bydłem ze Słowacją, gdzie poznał swoja żonę, a nasza matkę Marię Andrzejkowicz pochodzącą z Rabczyc, gdzie jej ojciec oprócz dużego gospodarstwa był kierownikiem szkoły i organistą. Karczma była prowadzona od co najmniej wspomnianego 1901 roku przez rodzinę Witków; ojciec do swojej śmierci w roku 1925, potem siostra Emilia, następnie prowadziłam ja, to jest Gizela do roku 1932 ,kiedy wyszłam za mąż. Następnie karczma była wydzierżawiona i czynna do 1940 roku.
W tym czasie zmiany do obecnego rozkładu były następujące. W dużej sali była kuchnia oddzielona ścianką z desek i szkła tam, gdzie obecnie znajduje się piec inny niż poprzedni. Kuchnia podawała dzisiejsze dania barowe, a dla letników tez obiady. Za duża salą, z obecnym bufetem znajdowały się dwa pokoje, z których ostatni zajmowała rodzina. Przez środek karczmy przebiegała duża sień, w której parkowano wozy i sanie gości, którzy zatrzymali się na dłużej, zaś konie umieszczane były w stajniach, znajdujących się po lewej stronie sieni za wejściem na poddasze. Sień z obu stron była zamykana bramami. Po drugiej stronie sieni znajdowały się trzy duże pokoje to jest tak jak obecnie: pierwszy pokój dla gości, drugi pokój stanowił część mieszkalną dla rodziny, a w trzecim pokoju było tak zwane kasyno dla ówczesnej inteligencji /księża, nauczyciele, leśniczy, aptekarz itp. /, po prawej stronie do sieni było małe pomieszczenie – kiosk, gdzie sprzedawało się mięso i wędliny. Ojciec prowadził także rzeźnictwo. Do budynku przylegał szalet publiczny. Za obrzeżem karczmy od strony drogi do Sopotni stała duża lodownia z desek, izolowana trocinami, do której w zimie zwożono z rzeki Koszarowy 200 sanek lodu, który topił się stopniowo i przetrzymał całe lato. W lodowni przechowywało się piwo, mięso i artykuły spożywcze.
Ciekawsze nasze wspomnienia z okresu zamieszkiwania w starej karczmie
Goście karczmy wywodzili się z różnych kręgów, w szczególności byli to: mieszkańcy Jeleśni i okolicznych wsi, przybysze, przejeżdżający na szlaku Polska- Słowacja, letnicy z różnych okolic Polski po 1920 roku, w okresie zaboru austriackiego żołnierze i oficerowie w czasie przemarszu, wojsko polskie w okresie manewrów, stołowali się w karczmie handlarze, którzy przyjeżdżali na targ, który się odbywał we wtorki na rynku. Często odbywały się w karczmie wesela, gdy po ślubie kościelnym przez kilka godzin jedzono, pito i tańczono przy dźwiękach orkiestry składającej się z dudów i skrzypiec, która siedziała na dwóch deskach umieszczonych w rogu sali. Jako ciekawostkę należy nadmienić, że często w karczmie w dni powszechnie znajdowało się kilka wesel, każde ze swoja orkiestrą i każda grała na swoja nutę, przy której w tłoku tańczyli, głównie obertasy z przyśpiewkami. Przy tej okazji były bijatyki, zaczynające się w karczmie, a kończące się na polu. W niedzielę odbywały się chrzty w kościele. Goście i kumotrowie z dziećmi ochrzczonymi przybywali do karczmy, układając maleństwa na jednym dużym stole, nieraz było dzieci kilkanaście. Podobno zdarzyło się, że kumotrowie za dużo wypili i przy zabieraniu dzieci pomylili się, zamiast chłopca wzięli dziewczynkę. Dopiero stwierdzili pomyłkę, jak dziewczynka dostała powołanie do wojska. Odbywały się także piesze pielgrzymki ze Słowacji do Kalwarii Zebrzydowskiej i Częstochowy. Pielgrzymi przychodzili wieczorem, noc spędzali w karczmie na podłodze, a po spożyciu śniadania wcześnie rano wychodzili, idąc dalej pieszo lub jadąc pociągiem. W późnych latach 20-tych już przyjeżdżali turyści różnymi środkami lokomocji. W dawnych czasach kobiety chodziły do kościoła boso, aby oszczędzić obuwia. Odległości były duże, do kościoła w Jeleśni należało 11 wsi. Obok karczmy przepływał mały strumyk i w tym kobiety obmywały nogi i dopiero ubierały buciki.
Od roku 1941 karczma była nieczynna. Moja mama, która musiała wtedy płacić czynsz za mieszkanie w karczmie zmarła 9 kwietnia 1942 r. i od tej daty rodzina Witków już w starej karczmie nie zamieszkiwała. Mieszkały tam trzy rodziny, które mieszkanie utraciły. Po działaniach wojennych konieczny był remont karczmy. Zwróciłam się więc do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków i częściowo remont wykonali. Potem szukałam dzierżawców i w końcu zgłosił się GS” Samopomoc Chłopska” w Jeleśni i karczmę wydzierżawił, a po krótkim czasie w roku 1968 od nas kupił. Jeszcze przypomniałam sobie, że przed karczma była studnia z dobra woda, która poili też konie odpoczywające przed karczmą”.

Na podstawie rękopisu opracowała Grażyna Patera

Źródła: Materiały GOK Jeleśnia, Muzeum Miejskiego w Żywcu
Oprac.: PW