Kilka dni temu na naszym facebookowym profilu zaprezentowaliśmy zdjęcie chłopca jadącego jedną z żywieckich ulic wózkiem zaprzężonym w psa. W tej sprawie otrzymaliśmy od Was sporo wiadomości i ciekawych wspomnień.
Do jednego z ciekawszych wspomnień, jakie nadesłali nasi Czytelnicy z pewnością zaliczają się wspomnienia spisane przez Panią Wandę Wozaczyńską, żyjącą w latach 1923-2004. Mieszkanka Żywca spędziła dzieciństwo w jednym z domów przy żywieckim rynku.
Targ w dawnym Żywcu
"Najlepiej pamiętam środowe targi. Barwny, tętniący życiem obraz - Rynek zatłoczony sprzedającymi i kupującymi, pełno wozów i straganów. Tuż przy naszym domu stały stelaże z zawieszonymi różnej grubości powrozami. Obok nich stali Żydzi, którzy sprzedawali różne gatunki śledzi. Bywały też beczki z rybami. Parę razy w roku odbywały się duże targi zwane jarmarkami. Targi zbożowe odbywały się na dużym placu zwanym obecnie targowicą [dziś teren, na którym jest stacja paliw BP w Żywcu oraz market - przyp. redakcji). Wtedy ten plac był zabudowany stodołami, które co roku paliły się jesienią, a w końcu znikły".
Historia pewnego zdjęcia
Zdjęcie chłopca na wózku zaprzężonym w psa zaintrygowało wielu Czytelników. W zbiorach Muzeum Miejskiego w Żywcu zdjęcie opisane jest jako "Zaprzęg z psem, rozwożący mieso do sklepów". Kim był chłopiec i co znajdowało się w wózku? Jak czytamy we wspomnieniach Wandy Wozaczyńskiej:
"Żywiec był miastem spokojnym, cichym i bardzo czystym. Po sennym Rynku od czasu do czasu przejeżdżał jakiś pojazd - np. elegancki powozik ze stangretem, w którym na spacer jechały dzieci arcyksięcia. Czasem był to odkryty wózek wybity blachą, ciągniony przez psa bernardyna, który wyjeżdżał z restauracji Tomiaka. Zapewne jeździł po mięso do rzeźni, gdyż znikał w ulicy Krakowskiej (od roku 1926 ulica nosi imię Henryka Sienkiewicza - przyp. redakcji)" .
Zdjęcie: Muzeum Miejskie w Żywcu