Historia

Pandemia koronawirusa sprawiła, że wielu z nas spędzi tegoroczne wakacje w Polsce. Sporo ludzi najprawdopodobniej wybierze letniskowy domek lub pensjonat gdzieś na Żywiecczyźnie. Jednak turystyka w naszym regionie rozwijała się już na początku XX wieku. Jak w okresie międzywojnia wyglądała Żywiecczyzna z punktu widzenia turystyki, czy łatwo było się poruszać po regionie, gdzie można było znaleźć oraz co można było zwiedzać? Zapraszam was na Żywiecczyznę, sprzed niemal stu lat.

Zacznijmy od transportu. Z dojazdem na Żywiecczyznę nie było większego kłopotu. Regularnie kursowały pociągi z Warszawy, Krakowa, Katowic a nawet Lwowa. Na Żywiecczyźnie istniały linie autobusowe z Bielska przez Żywiec, Milówkę do Rajczy, z Kęt przez Międzybrodzie do Żywca oraz z Żywca do Korbielowa. Dodatkowo przed żywieckim dworcem kolejowym stały dorożki konne i autobusy. Nieliczni właściciele samochodów mogli zatankować automobile na stacji benzynowej, która znajdowała się przy pomniku grunwaldzkim.
Z noclegami też nie było problemu. Najlepszym hotelem w Żywcu była „Polonia” przy obecnej ulicy Kościuszki. Budynek posiadał elektryczność, centralne ogrzewania, kawiarnię, restaurację, sale bilardową, pokoje z łazienkami, garaż dla samochodów oraz stację benzynową. Innym hotelem był „Munk” znajdujący się na Zabłociu, naprzeciw dworca kolejowego. W większych miejscowościach Żywiecczyzny można było bez problemu znaleźć miejsce noclegowe, lub wynająć domek letniskowy. Turyści, którzy przyjeżdżali do Żywca w okresie międzywojennym nie mogli niestety zwiedzić Zamku Habsburgów, który był dla postronnych osób zamknięty ale za to mogli wstąpić do nieistniejącego obecnie drewnianego kościoła w Starym Żywcu. Warto zaznaczyć, że zarówno w Żywcu, jak i w okolicach nie brakowało restauracji czy cukierni, a samo miasto posiadało oświetlenie gazowe (w późniejszym okresie elektryczne) oraz drogi wyłożone pierwszorzędną kostką brukową.
W okresie międzywojennym popularnym celem turystów był Zwardoń. Ta granicząca z Czechosłowacją miejscowość przyciągała setki turystów, a w okresie zimowych także i narciarzy. W Zwardoniu znajdowała się skocznia narciarska, hotel, restauracje oraz liczne pensjonaty. Często zdarzało się, że na miejscowym dworcu kolejowym pojawiały się tłumy osób. Prócz Zwardonia, turyści odwiedzali także Korbielów, Milówkę, Węgierską Górkę, Łodygowice, czy też Rajczę, które były bazami wypadowymi w góry. W drugiej połowie lat 30-tych XX wieku coraz to większą popularnością cieszyło się Międzybrodzie, w pobliżu to którego powstało jezioro.
Na Żywiecczyznę prócz letników i indywidualnych turystów, licznie przyjeżdżali również koloniści, czy też harcerze, którzy rozbijali swoje obozy na leśnych polanach. Jednocześnie był to okres dynamicznego rozkwitu turystyki górskiej. Powstają coraz to nowsze schroniska górskie, jak na Hali Boraczej (1926) Hali Miziowej (1930), Wielkiej Raczy (1934) czy na Rysiance (1937). Przybywa również szlaków turystycznych. W drugiej połowie lat 20-tych zostaje wyznaczona trasa Głównego Szlaku Beskidzkiego, który przeciął Żywiecczyznę. Pomimo, że w tym samym czasie Beskid Żywiecki stał się areną walki pomiędzy niemieckim towarzystwem Beskidenverein a Polskim Towarzystwem Tatrzańskim, co dziś znamy to jako „Wojna na pędzle”.
Era rozkwitu turystyki skończyła się wraz w wybuchem II Wojny Światowej, lecz już w sierpniu 1939 dało się wyczuć nadchodzący konflikt. Po wojnie minęło jeszcze wiele lat, zanim na nowo turyści wrócili na Żywiecczyznę w takiej ilości, jak to bywało przed wojną.

Zdjęcie: Muzeum Miejskie w Żywcu