Historia
1 MAJA dziewczęta powinny sprawdzić czy przypadkiem jakiś kawaler MOJKI nie postawił pod domem.... tak było kiedyś... - relacjonuje Jadwiga Jurasz. 
Zwyczaj stawiania MOJKI charakterystyczny jest dla obrzędowości wiosennej, odwołujący się do magicznej symboliki zielonego drzewka. 
Odbywało się to w nocy z 30 kwietnia na 1 maja nie tylko w Beskidzie Żywieckim ale i w wielu regionach i miał wyraźną cechę obrzędowej formy zalotów...
Kawaler w towarzystwie swoich kolegów przygotowywał wysoki, odarty z kory świerk i malował go w kolorowe spiralne pasy, a na czubku przybijał właściwą MOJKĘ czyli ustrojną kolorowa bibułą jodełkę.
W ramach wdzięczności rodzice panny odwzajemniali się gościną w postaci poczęstunku i zabawy przy muzyce, najczęściej w dniu następnym czyli 1 maja wieczorem.
Ale to nie wszystko...jeżeli jakaś panna naraziła się chłopakom ze wsi przyjmując np. zaloty kawalera z innej wsi lub była wyniosła i zbyt "przebierała" w zalotnikach to wówczas stawiano jej na kominie lub dachu "Dziada" czyli kukłę przebrana za mężczyznę.
Trzeba więc było rano wczesnie wstać i sprawdzić co tam stoi na podwórku aby nie narazic się na kpiny i żarty otoczenia...
Czasami takie sytuacje kończyły się nawet sprawą w sądzie....
Zwyczaj ten zaniknął na naszym terenie już chyba w latach siedemdziesiątych.
Dzisiaj odtwarzany jest jedynie przez Zespoły Regionalne na festiwalowych scenach.
A szkoda bo wiele radości przynosił i był okazją do wspólnych spotkań! 
Warto również wspomnieć, że w latach dziewięćdziesiątych podczas TKB w Żywcu odbywał się Konkurs Mojek, który cieszył się ogromną popularnością, a konkursowe mojki był wspanialym elementem dekoracji amfiteatru.
Materiał: Jadwiga Jurasz