Z każdym miastem związane są różne legendy. Dotyczą one miejsc, postaci oraz nazwy miasta. Nie inaczej jest w przypadku Żywca. W nowym cyklu artykułów, przedstawimy Wam podania opowiadające o tym, skąd wzięła się nazwa Żywiec oraz inne legendy związane z Naszym miastem. Wielu z nich na pewno nie znacie, zatem zapraszamy do lektury! Dziś przeczytacie legendy dotyczące pochodzenia nazwy Żywiec.
Jeżeli interesują Cię dzieje miasta i jego nazwa, to informacji na ten temat powinieneś szukać w „Chronografii albo Dziejopisie Żywieckim” Andrzeja Komonieckiego. Wielki kronikarz żywiecki przedstawia taki zapis:
„To miejsce na którym miasto Żywiec z gruntami zasiadło, naonczas lasem bukowym było, na którym się obficie Bukowie rodziło. Gdzie okoliczni mieszkańcy, (…) stada świń swoich pasali, zowiąc ten las Zaypus, to jest Świni Las (…) Albowiem z tego świni pasienia tego miasta osada stąd się stała, (…) i stąd ulubiwszy sobie to miejsce, w mieszkanie się ludzi to miejsce obróciło i od obfitości żywienia świni i rozlicznych w tych górach rzeczy i pożywienia, zasiadszy, kilka chałp Żywcem nazwano”.
Inną wersją, często przytaczaną przez przewodników w Muzeum Miejskim w Żywcu, jest legenda o żubrze schwytanym w okolicach Międzybrodzia przez mieszczan żywieckich. Złapane zwierze zostało podarowane księciu oświęcimskiemu, który na wzruszony sytuacją, na pamiętne tego wydarzenia nadał miastu herb – „żubrzą głowę, a na niej lotnego orła”. Orzeł nie ma korony, gdyż herb został nadany przez księcia, a nie przez króla, a tylko ten miał prawo do orła w koronie.
Znane są również przekazy o kulcie pogańskiej bogini Żywi. Jak mówią podania, zjawiła się ona w małym miasteczku u stóp góry Grojec, „gdzie mieszkali dobrzy ludzie, pomagali sobie wzajemnie, byli bardzo życzliwi dla siebie. Każdy podróżny mógł u nich znaleźć gościnę, każdy biedny mógł liczyć na miskę zupy i kąt do spania. Mieszkańcy miasteczka żyli więc sobie spokojnie i dostatnio, ale w sercu nosili wielki smutek, bo miasto ich nie miało nazwy. Bardzo to mieszkańców smuciło i martwiło. Myśleli więc i myśleli. Dumali i dumali i nic nie mogli wymyślić. Wreszcie pewien młodzieniec powiedział do mieszkańców: wybiorę się i pójdę na górę Grojec, tam w ciszy, być może wymyślę jakąś nazwę dla naszego miasta. I poszedł. Kiedy wyszedł na szczyt góry, skąd roztaczał się piękny widok, zobaczył siedzącą na kamieniu i płaczącą młodą kobietę.
Kim jesteś i dlaczego płaczesz, czy ktoś cię skrzywdził? – zapytał młodzieniec. Kobieta odpowiedziała: jestem leśną nimfą, na imię mam Żywia i jestem bardzo nieszczęśliwa. Mam wiele sióstr, każda z nich ma w opiece jakieś miasto lub wioskę, tylko ja nie mogę znaleźć osady dla siebie.
To wspaniale! – krzyknął młodzieniec – Nasze miasto nie ma swojej opiekunki. Opiekuj się naszym miasteczkiem – zaproponował.
Żywia z wielką radością zgodziła się na tę propozycję. Młodzieniec wrócił do miasteczka z wiadomością:
Mamy opiekunkę nimfę Żywię!
Mieszkańcy bardzo się z tego ucieszyli, a Żywia opiekowała się miastem. Mieszkańcom wiodło się coraz lepiej. Z wielkiej wdzięczności nadano osadzie nazwę ŻYWIEC pochodzącą od nimfy Żywii, która nadal opiekuje się naszym miastem”.
Z postacią Żywii związana jest również druga legenda. Głosi ona, że pogańska bogini szukała swojego miejsca na Ziemi, poszukując, zawędrowała do kotliny pomiedzy górami. Miejsce to tak bardzo się jej spodobało, że postanowiła zamieszkać w tej pięknej kotlinie i pomagać ludziom, gdyż znała leczniczą moc roślin, wróżby oraz zaklęcia. W podróży towarzyszyły Żywi oswojone zwierzęta – żubr i orzeł. Mieszkańcy przychodzili do chaty Żywii, prosząc o pomoc w chorobie i troskach. Pewnego dnia do kotliny przybył wysłannik króla Bolko. Bolko od wielu lat, we wszystkich krajach, bezskutecznie szukał leku dla ciężko chorej córki króla. Mieszkańcy kotliny zaprowadzili wysłannika do Żywii. Nie znała ona jednak leku, ani zaklęcia, które pomogłoby na chorobę królewny. Nimfie było tak bardzo żal królewny, że zapłakała. „Weź moje łzy, one pomogą. Mój orzeł wskaże ci drogę powrotną, a żubr zawiezie cię na swym grzbiecie” – powiedziała Żywia. Bolko podziękował i odjechał. Cenne łzy pomogły chorej królewnie. Wdzięczny król, chcąc podziękować Żywii za dar życia, wyruszył wraz z córką w podróż do górskiej kotliny. W chacie nie zastał jednak bogini. Mieszkańcy powiedzieli królowi, że jej łzy utworzyły źródełko, które ma leczniczą moc. Dobry i szlachetny władca nazwał to miejsce Żywcem, a wiernego orła i żubra umieścił w herbie miasta.
Na wstępie pisaliśmy, że przytoczymy legendy, których z pewnością nie znacie. Jednym z takich mało znanych podań jest podanie o królu o imieniu ŻYW. Mieszkał on wraz z całą rodziną w wielkim zamku, w pięknej dolinie otoczonej wysokimi górami, które były porośnięte lasami. Był on królem dobrym i sprawiedliwym, szanowanym przez poddanych. Gdy zachorował i umarł, jego poddanipostanowili, że cała okolica, na jego cześć przyjmie nazwę od jego imienia – będzie nazywała się Żywiec.
Warto również zacytować tutaj piękną legendę o tym „Jak powstał Żywiec”, napisana przez poetkę i gawędziarkę z Żywca, Panią Walerię Prochownik:
„Działo się to wtedy, kiedy Pan Bóg tworzył świat. Siedział sobie w przestworzach na chmurze niczym w pierzynie i dumał nad tym, jak świat ma wyglądać. Aniołki, które Mu usługiwały robiły to, co On wymyślił. Stworzył Pan Bóg glinę, ulepił z niej kulę ziemską i powoli spuścił na dół. Ona zaczęła mocą niebieską rosnąć. Rosła i rosła niczym chleb na drożdżach, aż stała się tak ogromna, jaka jest do dzisiaj. Rozpalił na niebie słońce, aby Ziemię ogrzało. Następnie stworzył siły nadprzyrodzone i wysłał na Ziemie przykazując, aby każda pora roku miała w odpowiednim czasie swoje panowanie. Aniołki miały doglądać, aby woli Bożej stało się zadość. Wszystko ukształtowałoby się według woli Boga gdyby nie wiatr. Tak się mu latanie po całej Ziemi spodobało, że przez swoje hulanki narobił strasznego zamieszania. Przez jego to wybryki jest w pewnych miejscach wieczna zima, a znowu gdzie indziej upał, że nie można wytrzymać. Wiatr dmuchał po Ziemi tak silnie, że przenosił wysuszoną glinę z miejsca na miejsce. Dlatego to powstały głębokie doły, a gdzie indziej usypał bardzo wysokie góry. Kiedy aniołki opowiedziały Panu Bogu o postępkach wiatru, Ten się okropnie rozgniewał. Twarz Jego ciemniała od gniewu, aż na całej Ziemi zrobiło się ciemno, chociaż był dzień. Potem jak nie zaczął ciskać błyskawicami za wiatrem.
- Ty szaleńcze – grzmiał z wysokości – za to, żeś nie uszanował mojej woli, będziesz się wiecznie błąkał po świecie. Każda moc nadprzyrodzona będzie miała czs na odpoczynek. Ty jeden nigdy!
Potoki deszczu spływające podczas gniewu Bożego wypełniły doły wodą. Tak powstały rzeki, jeziora, morza i oceany. Wiatr uciekł przed gniewem Bożym i zaszył się między górami. Aniołki przestraszone klątwą Boga użaliły się nad wiatrem i chciały go usprawiedliwiać. Zaczęły opowiadać jeden przez drugiego, że nie wszystko jest takie złe, co wiatr narobił. Popatrz się miłościwy Panie jakie piękne góry usypał – Bóg Ojciec przestał grzmieć, popatrzył na góry, które jaśniały w słońcu tworząc przepiękny widok. Były to nasze Tatry. Dlaczego tak mało? Usyp więcej gór – rozkazał Bóg wiatrowi. Lecz on był nie tylko nieposłuszny, ale również leniwy i krnąbrny. Dlatego to o człowieku niezrównoważonym mówi się, że ma wiatr w głowie. Nie chciało mu się takich wysokich gór sypać, tylko dużo mniejsze. Szczyty miały zaokrąglone i żeby trochę zamaskować swoje nieposłuszeństwo posiał górom po wierzchołkach gęste lasy. Tak to powstały nasze beskidzkie gronie. Były na swój sposób piękne, podobały się Stwórcy jak i aniołkom, pomiędzy którymi jeden był wyjątkowy. Odznaczał się nie tylko pracowitością lecz i również wszechstronnymi zdolnościami. Przy tym był bardzo wesoły i wymyślał przeróżne ucieszne zabawy. Lubiły go wszystkie anioły a sam pan Bóg darzył go sympatią i zwykł mawiać, że pomyślunku i zycia to on ma za dwóch. Gdy Pan Bóg zmęczony gniewem po grzmotach za wiatrem zaczął drzemać, aniołom było nudno. Zaczęły namawiać wesołego aniołka, żeby ich czymś zabawił. On nie dał się długo prosić i wymyślił granie, taniec i śpiewanie. Puścił się w tany, przytupując, klaszcząc w ręce robił przysiady, a że mu skrzydła przeszkadzały w tańcu to je dopiął i rzucił precz. Wszystkie aniołki ruszyły za nim w tany i nikt nie zauważył, że wesołek tak się zagalopował, że z chmury spadł. Kiedy spadł na Ziemię w śmiertelnym strachu zawołał: Matko Boska, ratuj! Matki Boskiej w niebie jeszcze wtedy nie było, ale każdy, kto z niebezpieczeństwem się zmaga, zawsze najpierw na pomoc matkę wzywa. Aniołki posłyszały wołanie o ratunek, w mig pojęły co się stało i zaczęły budzić Boga Ojca. Wołały jeden przez drugiego: Panie Boże, bo spadł, bo spadł. On odpiął skrzydła i się na górach roztrzaska – lamentowały wszystkie. Bóg Ojciec zaspany pyta: Kto spadł? Aniołki nie wiedziały, co odpowiedzieć, bo nie miały imion. Nareszcie któryś z aniołków wykrztusił: spadł ten, no ten Ży- Ży- Żywczak. Bóg Ojciec uniósł rękę, góry się rozstąpiły i w ten sposób powstała Żywiecka Kotlina. Aniołek spadł na równinę, otrząsnął się ze śmiertelnego strachu i porozglądał wkoło. Widok był tak piękny, że chociaż zrzucono mu skrzydła, żeby mógł wrócić do nieba, postanowił, że zostaje. Wkrótce Pan Bóg stworzył ludzi, którzy osadę na jego pamiątkę Żywcem nazwali. Upłynęło wiele lat, a że Matka Boża uratowała wesołego aniołka od śmierci, kościół katedralny pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Marii Panny stanął. Może tak powstał Żywiec, może inaczej, ale w każdej legendzie ziarnko prawdy zaplątać się musi”.
Za pomoc w opracowaniu artykułu dziękujemy Pracownikom Muzeum Miejskiego w Żywcu.
Partnerem materiału jest MPWiK Sp. z o. o.