Kultura

Żywiecki rynek nabrał świeżości i co rusz przechodząc przez centralny plac miasta napotkać można uśmiechniętych ludzi oraz rozbiegane dzieci. Ogródki od rana wyciągają ramiona do klientów, których nie ubywa, a wręcz przybywa, zwłaszcza w gorące i upalne dni.

A jeszcze nie tak dawno słychać było pomruki niezadowolonych mieszkańców z projektu samego rynku oraz z faktu o zamknięciu ruchu wokół centralnego placu. Okazało się, że lęki przed bezpłciową, pozbawioną kształtu i pomysłu „ betonową płytą” były atakami histerii nieuzasadnionej. Zyskali na tym radykalnym kroku wszyscy- mieszkańcy, okoliczni przedsiębiorcy i turyści szukający schronienia w spokoju.

Pani Wiesława, która dopiero co wypiła kawę przy szarlotce na ciepło, uciekła z Warszawy po drugi oddech wypoczynku. I w tym roku wybrała Żywiec, ponieważ tutaj się urodziła i z żywieckim rynkiem ma dużo miłych wspomnień.

– Tutaj zapominam o wieku i o tym co boli - mówi uśmiechając się pod nosem.

Ogródek dalej przy piwie siedzi Pan Ryszard, który delektuje się wolnym czasem na emeryturze.

– Zamiast do sanatorium wolę zimne piwo przy gazecie - komentuje zadowolony.

Czas przyjaźnie się też zatrzymał dla młodego małżeństwa z Łodzi, którzy do Żywca po raz kolejny przyjechali z powodu Męskiego Grania.

– Przyjechaliśmy wcześniej, by pozwiedzać i może nawet po górach trochę pochodzić.

Czy w takim razie przebudowa rynku w takiej postaci jaką widzimy obecnie na co dzień była dobrą decyzją? Zachwyceni są właściciele ogródków, które podbiły serca apetytów również samych mieszkańców. Sam rynek stał się żywą mekką Żywca, miejscem gdzie czas mdleje a my odpoczywamy w świecie zmysłów nasyconych. Żyje swoim dynamicznym życiem - koncerty, kiermasze świąteczne i nie tylko, występy a nawet fitness. Żywiecki rynek żyje życiem odległym od nudy!

Autor: Gabriela Kachel