W piątek, 11 października w winiarni Szuflada odbył się niezwykły występ zespołu Lee Monday. W rok po debiucie albumu „teraz i tu”, żywieccy muzycy zaprosili fanów na koncert w formie akustycznej. Wydarzenie to cieszyło się dużym zainteresowaniem – „Szuflada” została zapełniona do ostatniego miejsca. Nową aranżację na tę okazję zyskał znany fanom materiał z debiutanckiej płyty, kilka nowości („Paperback”), a także covery: „ Come as you are” Nirvany, czy „Whole lotta love” Led Zeppelin. Pomimo kameralności koncertu i wymiany jednej z gitar na akustyczną, zespół nie wyzbył się energii, która towarzyszyła im na dużych scenach. Forma „unplugged” sprawdziła się jak najbardziej i słychać było to nieustannie wśród oklaskującej publiczności. Koncert był rejestrowany w formie audio i wideo. Po występie porozmawialiśmy z frontmanem Lee Monday – Adamem Słomińskim:
Mariusz Waligóra: Minął rok czasu od premiery Waszej debiutanckiej płyty. Jak podsumujesz ten okres?
Adam Słomiński: Po wydaniu płyty zrobiliśmy z naszej strony wszystko, co mogliśmy zrobić. Zajęliśmy się promocją, tym aby ten krążek trafił do jak największej liczby odbiorców. Tak naprawdę nie ma to znaczenia, czy się nagrało płytę, jeżeli nie ma się możliwości pokazania jej gdziekolwiek. Mieliśmy to szczęście, że płyta trafiła do Empików i innych miejsc, mamy trochę zaprzyjaźnionych portali, magazynów, a także kilka zespołów, m. in. The Toobes, z którymi udało nam się zorganizować trasę koncertową. Zrobiliśmy co mogliśmy, niestety większych kanałów, przez które moglibyśmy szerzej dotrzeć do publiki nie udało się zdobyć, ale myślę, że wszystko w przyszłości może się zdarzyć.
MW: Jak oceniasz procentowo, na ile wypełniliście swoje założenia z zeszłego roku?
AS: Plan był taki, żeby „wycisnąć” jak najwięcej z tego co mamy, żeby nie powiedzieć sobie po roku, że mogliśmy to zrobić trochę inaczej, że straciliśmy czas. Zrealizowaliśmy to w 95 %, wyłączając te krótkie okresy, kiedy coś się nie udawało przez różne czynniki zewnętrzne. Z tych działań jestem zadowolony, może trochę mniej z wyników, ponieważ chcieliśmy czegoś więcej, ale wszystko dopiero przed nami. To dopiero pierwsza płyta i tak naprawdę została ona nagrywana prawie dwa lata temu. W zeszłym roku ukazała się na rynku. Zespół którym jesteśmy teraz jest zupełnie inny niż był dwa lata temu, trochę bardziej się dotarliśmy i z tego punktu, w którym się znajdujemy możemy przechodzić do następnego.
MW: Masz jakieś szczególne wspomnienia z okresu promocji płyty?
AS: Bardzo sympatycznym epizodem było wystąpienie w „Dzień Dobry TVN”, myślę, że każdy z nas miał co do tego inne oczekiwania. Ja przyznam, że bałem się jakiejś bufonady i że wszyscy wyjdziemy stamtąd z podkulonymi ogonami, ale była bardzo miła atmosfera, co nas zaskoczyło. Ten moment dał nam trochę wiatru w żagle, tego akurat potrzebowaliśmy. Bardzo miło wspominam trasę z The Toobes, mogliśmy dzięki temu nabyć trochę doświadczenia. Nie wspominam oczywiście o doświadczeniu w graniu po polskich klubach, bo to jest jeden z negatywnych aspektów trasy.
MW: Mówisz o scenie klubowej, a jak się zmieniła muzyka gitarowa w Polsce przez te dwa lata?
AS: Nie wiem czy wynika to z mojej wcześniejszej niewiedzy, ale teraz widzę tego więcej, pojawiają się zespoły, które chcą grać brytyjskiego rocka, z większą śmiałością podchodzą do języka angielskiego, więc myślę, że budujemy sobie most do muzyki zachodniej. Z drugiej strony dużo zespołów też przychodzi ze wschodu. Różne napływy z zagranicy na pewno mają wpływ na naszą muzyczną świadomość.
MW: Macie pewnie kolejne plany, czy możecie coś z nich zdradzić?
AS: Na razie nie chcę myśleć o kolejnej płycie, bo to jest bardzo poważna sprawa. Chciałbym teraz podejść do nagrywania z innej strony. Najpierw chcielibyśmy zrobić muzykę, dosyć sporo utworów mając świadomość tego, co chcemy razem zrobić. Dwa lata temu nie mieliśmy takiej świadomości do końca. Nie chciałbym, żeby zespół zmienił się w małą fabrykę, która produkuje coś wyłącznie na sprzedaż. Chciałbym, żeby to się zamieniło w sztukę, coś co czujemy, coś co jest piękne. Później może dojrzejemy do tego, że pomyślimy: fajnie będzie to zamknąć na krążku. Mamy dalsze plany, których na razie nie będziemy zdradzać. Jest jeden, który chcielibyśmy zrealizować, zaczynamy go porządkować i może uda się go zrealizować w przyszłym roku.
MW: Ile macie nowego materiału?
AS: Zbierze się już tyle, ile mamy dotychczasowego repertuaru. Na każdej próbie powstają zalążki nowych numerów, z tym że nie podchodzimy do każdego kawałka w ten sposób, że jak on już powstał, to szkoda go niszczyć, trzeba go dobudować do końca. Jeżeli uznamy na kolejnej próbie, że jest kiepski, a następny będzie lepszy, to go wymieniamy. Nie spodziewam się że ten proces będzie szybki, ale mam nadzieję, że będziemy razem dobrze się bawić, czuć dobrze.
MW: W jaki sposób i kiedy udostępnicie zarejestrowany dzisiaj materiał?
AS: Przyznam, że jeszcze nie wiem. Jest taki pomysł, żeby zrobić nagranie wideo, w zależności od tego, jak będziemy zadowoleni z materiału. Zawsze to tak wygląda, nieraz mówiliśmy, że zarejestrowany materiał będzie gdzieś umieszczony, z tym że staramy się być dość samokrytyczni i nie chcielibyśmy publikować czegoś, co się nam nie podoba. Na razie konkretnej odpowiedzi nie mam.
MW: Dziękuję za rozmowę!
Autor: Mariusz Waligóra
Zdjęcie: Lee Monday
Kopiowanie materiałów zabronione.