Rafał Różewicz - Lokowanie produktu
Ktoś ją zostawił, żeby była jak wrzód na tyłku krzesła,
jakby ten ktoś wlepił krzesłu mandat za nieprzysiadalność.
Uczepiona sufitu niczym kula dyskotekowa na imprezie
undergroundu, gdzie na parkiecie tańczą kłębki kurzu
i słoma z butów. Guma schnie tam, jak ubranie: choć nie ma
na sobie lśniącego garniaka, nie jest obwieszona srebrem –
druga strona krzesła jak ciemna strona księżyca:
słońce tu nie zachodzi, jest zbyt wielką gwiazdą,
by zaglądać krzesłu pod sukienkę. Ja nie mam takich ciągotek.
Moja ręka wbiła się tam przez przypadek. Cofnąłem ją natychmiast
przerażony faktem, że starość może być tak ohydna, zaskakująca.
Nadejdzie dzień, że przylepi się na stałe. I będę niczym
krzesło, nieprzysiadalny. A ona zacznie pilnować, bym czasem
czegoś nie zapomniał. I będę to odwlekał, jakbym żuł gumę;
przeciągał w nieskończoność moment zawinięcia się stąd
w coś więcej niż ten papierek. Sam przerzuty i wypluty
przez wszystkie korpoinstytucji – w przeciwieństwie do mnie
i gumy spod krzesła, nie stracą nic z wigoru i będą zawsze
fresh mint. Szczerzyć zęby tak białe, aż niewinne, sztuczne.
Ten i inne wiersze z najnowszego, drugiego tomiku ,,Państwo przodem” (Fundacja Duży Format, Warszawa 2016) można było usłyszeć 20 kwietnia 2017 roku na wieczorze poetyckim Rafała Różewicza, zorganizowanym przez Gminą Bibliotekę Publiczną w Lipowej, w ramach spotkań Dyskusyjnego Klubu Książki. Rozmowę poprowadził jak zawsze Szymon J. Wróbel.
Nie bez powodu, spośród czterdziestu wierszy zawartych w tomie nominowanym do tegorocznej Nagrody Kulturalnej „Gazety Wyborczej” wARTo, wybrałam Lokowanie produktu, ponieważ przywołany tekst nawiązuje do pierwszej książki Rafała, mianowicie debiutanckiego zbioru wierszy - ,,Product placement” (Zeszyty poetyckie, Gniezno 2014). Autor wyznał, że jest nawet jego kontynuacją, z uwagi na opisywane przedmioty, jak chociażby guma do żucia czy stolik kawiarniany. Product placement to popularne plasowanie produktu tudzież jego lokowanie. Jak wiadomo jest jednym z narzędzi marketingowych służących promocji produktów i usług. Rafał wyjaśniał:
,,Nad pierwszym tomikiem pracowałem trzy lata. Gdy zaczynałem pisać pierwsze teksty, nie zastanawiałem się jak ta książka ma wyglądać. Pomysł na nią pojawił się w 2011 roku. Stwierdziłem, że opiszę świat najprawdziwszy, ten materialny z perspektywy Mirona Białoszewskiego, który pisał o łyżce durszlakowej, piecu kaflowym. Doszedłem do wniosku, że brakuje tego we współczesnej poezji, która staje się światem wirtualnym, że brakuje prawdziwej, namacalnej rzeczywistości, która nas otacza, bo ona jest niewidoczna. Chciałem ją wyciągnąć na światło dzienne. ,,Product placement”, mój debiut był taką próbą, nie wiem czy do końca udaną, ale na pewno ambitną, urzeczywistnienia właśnie tego świata, który jest wypierany przez świat wirtualny. I te wiersze powstawały od 2011 roku. Po trzech latach miałem gotową książkę, zawierała ona 35 wierszy, została wydana w 2014 roku. Pisałem o pralce, lodówce, lampie, opisałem swoje studenckie mieszkanie i wszystkie przedmioty, które się w nim znajdują’’.
,,Product placement” był jedną z nominowanych książek w konkursie im. J. Bierezina w 2013 roku, jednak nie udało się wówczas autorowi zdobyć głównej nagrody jaką jest publikacja zwycięskiego tomiku wierszy. Dziś, patrząc z perspektywy kilku lat, stwierdził że jest zadowolony z takiego obrotu rzeczy, ponieważ książkę wydał na własnych zasadach, a współpracę z Zeszytami Poetyckimi wspomina z niekłamaną przyjemnością. Dodam, że ,,Product placement” był zbiorem wierszy nominowanym w 2015 roku do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej SILESIUS w kategorii „debiut roku”, Nagrody Kulturalnej „Gazety Wyborczej” wARTo (2015) i wyróżnionym w XI Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Złoty Środek Poezji” na poetycki debiut roku w Polsce (2015).
W środowisku literackim często pojawia się takie sformułowanie jak ,,przekleństwo drugiej książki”, bo o ile debiutantowi można wybaczyć pewne błędy czy niedociągnięcia warsztatowe, to od kolejnego, że tak powiem dziecka literackiego, krytyka wymaga więcej i wyżej stawia poprzeczkę. Rafał nie ukrywał, że pracując nad kolejnym zbiorem wierszy, ten swoistego rodzaju zabobon literacki gdzieś z tyłu głowy krążył, nie pozwalając o sobie zapomnieć.
Po rocznej przerwie, bo taki wyznaczył sobie margines czasu, ponownie zasiadł do pisania. Gotowy temat i przysłowiowa wena czy też sprzyjające okoliczności pisarskie spowodowały, że projekt tym razem był gotowy w trzy miesiące, co w porównaniu z debiutem ukazuje, jak odmienne mogą być bodźce powstawania książki.
Przyznaje, że jego drugim domem w sposób naturalny stała się jedna z wrocławskich księgarń zlokalizowana w centrum europejskiej stolicy kultury, słynne Tajne komplety. To tam zwykle spędza czas po pracy, tam też w 2012 roku odbywał praktykę. Naturalne wręcz akwen dla pisarza, można by się pokusić o taką tezę. Pytany o proces powstawania drugiego tomiku odpowiada:
,, Napisałem kilka wierszy opisujących życie w tej księgarni będącej też kawiarnią i teksty te zostawiłem na jakiś czas, bo stwierdziłem, że jeszcze nie jestem na tyle gotowy warsztatowo, językowo żeby móc pociągnąć ten temat do takiego poziomu, z którego byłbym zadowolony. W tym czasie bardzo dużo czytałem Czesława Miłosza, który w konsekwencji wydłużył mi frazę, tzn. wiersze są bardziej rozbudowane, bardziej zaawansowane językowo, zawierają tzw. gry językowe. Kiedyś, będąc na spotkaniu w Poznaniu, ktoś zadał mi pytanie, o czym będzie moja kolejna książka, a ja mając wtedy trzy wiersze odpowiedziałem, że o księgarni. Gdy wróciłem z Poznania zacząłem systematycznie pisać. Napisałem tę książkę w trzy miesiące, ale naprawdę to był wtedy okres intensywnego pisania, dzień po dniu pisałem wiersze, poprawiałem je, zastanawiałem się, niektóre zaczynałem pisać w pracy, nawet szef nie wie, że bardzo wiele utworów napisałem w pracy, a później wysłałem je do wydawnictwa, dostałem dofinansowanie na książkę, została ona zredagowana i w październiku ujrzała światło dzienne. Ale to był po prostu taki strzał, jeżeli ktoś jest zwolennikiem teorii, że przychodzi wena do poetów, to ja wówczas miałem taki okres, ale nie ukrywam że też skupiłem się nad językiem i warsztatem. Jak już opisałem wszystkie wydarzenia których byłem świadkiem w księgarni czyli regał z książkami, złodzieja, to co się najczęściej dzieje się w tego typu miejscach, to stwierdziłem, że mam już wszystko. Co prawda jest jeden wiersz, który napisałem, bo mi czegoś brakowało tzw. domknięcia. Zauważyłem, że jak się wychodzi z księgarni z nie skasowaną książką to pojawia się taki sygnał piiip piiip czyli znak: O! ta książka nie została skasowana, pewnie jakiś złodziej i uświadomiłem sobie, że nie opisałem tego dźwięku. Jak napisałem ten tekst, to poczułem, że książka jest kompletna. O ile w pierwszym tomie skupiłem się na przedmiotach to teraz uznałem, iż przedmioty te powinny być bardziej ludzkie, powinny wyjść do ludzi i tym samym wtłoczyć ich w to moje pisanie. Ten tomik adresuję do wszystkich, którzy lubią książki, są z nimi za pan brat, spędzają długi czas w księgarniach tudzież w bibliotekach. Jednym słowem ludziom, którzy są zauroczenia Literą.”
Rozmawiając o literaturze, rozbieżnościach między nakładami prozy a poezji, która notabene zawsze była niszowa i pewnie tak pozostanie, pomimo tego, że Polska jest jednym z najbardziej rozpoetyzowanych krajów obok Rosji, Rafał przyznał, że popełnił tekst prozatorski. Przyczynkiem do jego powstania, zapewne jednym z wielu, ale jakże intrygującym był brak dostępu do internetu przez pewien czas. Jak sam wyznaje:
,,Mam jedną powieść napisaną, która trzymam pod stołem. Nie chcę jej na razie wydawać, nie chce wchodzić w ten tryb wydawniczy, a poza tym nie jestem jeszcze pewien tego. Ja to napisałem ponieważ nie miałem internetu, a temat jest poważny, ponieważ dotyczy wysiedleń Niemców z rejonów Nowej Rudy w latach 1945-1946. Ta książka jest historyczna, oparta na faktach z domieszką fikcji. Są tam postacie zarówno autentyczne jak i fikcyjne, podobnie jak wydarzenia. Napisana jest dość rytmicznie, bardzo dobrze mi się ją pisało i od czasu do czasu do niej wracam. Leży sobie już tak 1,5 roku, zdarzało mi się publikować jej fragmenty, natomiast całości jeszcze nie mam odwagi wydawać. Myślę, że po prostu nie jestem jeszcze gotów. Wiadomo, że z każda kolejną książka autor ponownie debiutuje, a debiut prozatorski to duże obciążenie. Poza tym uważam, że literatura powinna opierać się na cierpliwości.‘’
Współczesnemu człowiekowi poezja zwykle kojarzy się z patosem. Takie przeświadczenie wynosimy z ławy szkolnej. A jak podkreśla Rafał, patos stanowi zaledwie ułamek tej poezji, reszta tak naprawdę opisuje świat codzienny, ten który dzieje się obok, tu i teraz. On sam pisząc ,,Państwo przodem” zostawił ,,ego poety” na zapleczu oddając głos społeczeństwu. Tytuł i motto zaczerpnięte z ,,Piosenki dla zmarłej” J. Iwaszkiewicza ( Bo sens nie w szarpaniu / Ani jest w radości, /Ale w cierpliwości / I wielkim czekaniu.) to klucz do poetyckiego świata R. Różewicza. Ten kto będzie w jego posiadaniu, będzie miał okazję zweryfikować problem bierności społeczno-politycznej inteligencji, która siedzi w księgarnio-kawiarniach, popija latte i mówi o rewolucji społecznej – o którym wspominał dziennikarz. ,,Chciałem nawiązać do polityki kawiarnianej. Tego typu miejsca pełne są zarówno bierności, jak i aktywności myślowej.’’
Autor: Klaudia Wiercigroch-Woźniak