Kultura

Z przyjemnością informujemy, że na portalu ŻywiecInfo.pl rusza nowy cykl „Co słychać w Żywcu”, prowadzony przez dziennikarza muzycznego Mariusza Waligórę. Gościem dzisiejszego wywiadu jest wokalista zespołu Dżouk, Rafał „Razmes” Matuszewski. Zespół pochodzi z Węgierskiej Górki, gdzie powstał w 2010 roku. Racząc nas mieszanką Blues’a i Rock’a muzycy debiutują od jakiegoś czasu na żywieckiej scenie, a także licznych festiwalach ogólnopolskich. Wywiad powstał przy okazji nagrania przez Dżouk swojej pierwszej promocyjnej płyty, zatytułowanej „Joker”. Już niedługo na portalu ukaże się recenzja tego nagrania, a tymczasem przejdźmy do rozmowy z Rafałem.

fot. Michał Figura

 Mariusz Waligóra: Witam cię serdecznie.

Rafał „Ramzes” Matuszewski: Witam.

MW: Jakbyś przedstawił historię waszego zespołu?

RM: Wszystko zaczęło się od inicjatora, Grześka – gitarzysty i ode mnie w 2010 roku. Znaliśmy się już długi czas, byliśmy przez lata w harcerstwie i wszystko zaczęło się od zwykłych rozmów: – „Co u ciebie?” –„Ja trochę gram” – „A ja też” (śmiech). Na początku nie byłem wokalistą, grałem na perkusji. Kiedyś Grzesiek powiedział, żebym zaśpiewał i zaśpiewałem, a jemu bardzo się spodobało. I tak zaczęliśmy we dwóch. Potem basista, perkusista, nie wiem skąd się wzięli (śmiech), perkusista został z nami do teraz, jeśli chodzi o basistów mieliśmy małą rotację, obecnie gra u nas trzeci z kolei. Tak zaczęliśmy. Na początku był Dżem, byłem nim bardzo „najarany”, i praktycznie do teraz słychać u nas korzenie Dżemowe. Obecnie staramy się wyrobić własny styl, choć pierwsze aranżacje były inspirowane Dżemem. Staramy się wprowadzać coś nowego, co próba, to mówimy –„zagrajmy to tak, albo inaczej”, ale cały czas słychać tego początkowego blues’a. Cały czas poszukujemy własnego „ja” i staramy się rozwijać.

Koncert Siemianowice Śląskie

MW: Kiedy zaczynaliście, dwa lata temu, mówiłeś, że fajnie byłoby nagrać płytę i zaistnieć na naszej lokalnej scenie muzycznej. Spełniło się to. Jak więc widzisz was za kolejne dwa lata?

RM: Myślę, że apetyt rośnie w miarę jedzenia (śmiech)… Czego chcemy… W sumie? Myślę, że chcielibyśmy znaleźć menadżera z prawdziwego zdarzenia. Wszystko dotychczas robiliśmy sami, załatwianie koncertów, wybieranie materiału na płytę, projektowanie okładki. Chcielibyśmy, żeby ktoś się nami zainteresował, ponieważ wiele dotychczas robiliśmy metodą prób i błędów. Na początku była z nami koleżanka Agnieszka, której dużo zawdzięczamy. Wprowadziła nas w światek muzyczny i pomagała przez 1,5 roku. Od jakiegoś czasu działamy sami i dobrze by było, żeby ktoś zajął się tą organizacją.

MW: Jak oceniasz atmosferę w zespole?

RM: Było różnie… Zdarzały się różne konfrontacje, wymiany argumentów… Jest dobrze, nie jest super bo by było niezdrowo i nudno. Ogólnie dogadujemy się pod względem muzycznym oraz zainteresowań.

MW: Wasz największy sukces?

RM: Myślę, że… płyta może nie. Każdy kto ma kasę może wziąć muzyków sesyjnych i ją nagrać. Jestem dumny z tego, że zrobiliśmy to własnymi siłami. Myślę, że naszym sukcesem są ludzie, którzy przychodzą. Jest garstka ludzi, którzy lubią nas słuchać, tego nie można kupić.

Koncert Siemianowice Śląskie

MW: Jak oceniasz naszą lokalną scenę?

RM: Jest bardzo do przodu. W katowickim Klubie Katafonia, gdzie graliśmy koncert, facet bierze nas na stronę i ze zdziwieniem pyta: -„Jak wy to robicie w tym Żywcu, co tu zespół przyjedzie to robi furorę” (śmiech) . Myślę, że poziom jest ponadprzeciętny. Niespotykane jest to w innych miastach, u nas jest wiocha taka, a tyle zespołów z powodzeniem gra.

MW: Jakie są wasze inspiracje muzyczne, oprócz Dżemu?

RM: Grzesiek na pewno inspiruje się rockiem klasycznym, psychodelą, np.: Pink Floyd. Na pewno rozdział stanowią Doors’i. Indyki (sekcja rytmiczna – przyp. MW) bardziej nowoczesne brzmienia, czarna muzyka. Ja się staram jarać każdą dobrą muzyką. Bardzo lubię Maćka Balcara, zwłaszcza jego solowe projekty. Standardy, takie jak: Metallica, Iron Maiden, Red Hot Chili Peppers.

MW: Porozmawiajmy o waszych koncertach, gdzie gracie w najbliższej przyszłości?

RM: W najbliższej przyszłości mamy tylko 2 koncerty: 1 września w Chorzowie, potem gramy w Gilowicach w lokalu Pedro. Właśnie brakuje nam menadżera, który by to ogarniał.

MW: Przejdźmy do płyty, co myślisz o waszym niedawno narodzonym muzycznym dziecku?

RM: Jest tylko pięć kawałków, a mogło być dziesięć (śmiech). Biorąc pod uwagę to jak się przygotowywaliśmy do nagrywania płyta wyszła bardzo dobrze. Realizowaliśmy płytę w studiu MAQ Records w Wojkowicach, niedaleko Katowic. Za produkcję odpowiadał Lech Pukos, producent zaprzyjaźniony z Lee Monday’ami i Pryzmats’ami. Jesteśmy z niego bardzo zadowoleni.

MW: Jak wyglądała praca w studiu?

RM: Byliśmy tam… 8 albo 10 dni… Nie pamiętam już (śmiech). Były takie dni, że nic nie robiłem, chłopaki nagrywali a ja czekałem na swoją kolejkę, wiadomo jak to jest.

MW: Dlaczego te pięć utworów trafiło na płytę? Czy masz swój ulubiony?

RM: To są nasze najnowsze aranże, stwierdziliśmy że są najlepsze. To nagrywanie to było nasze rozdziewiczenie… Gdybyśmy nagrywali jeszcze raz, nagralibyśmy więcej w tym samym czasie. Mój ulubiony? Myślę, że „Znak wolności”. To jest numer… jeden z pierwszych. Ma klimat czasów hipisowskich, wolności, to mnie kręci. W nowej aranżacji bardzo mi się podoba.

MW: Czy masz utwór którego nie lubisz wykonywać?

RM: Nie mam takiego. Wszystkie utwory traktuje na jednym poziomie, a niektóre z wyróżnieniem. Nigdy nie oszczędzam się na koncertach, w każdy utwór wkładam całą energię i nie wyszczególniam żadnego słabego.

Ramzes

MW: Co chciałbyś powiedzieć naszym czytelnikom?

RM: Żeby kupowali płytę i przychodzili na koncerty. Ale żeby występów było jak najwięcej, to zaapeluję, być może któryś z czytelników ma ukryte zdolności menadżerskie, zapraszam do współpracy z nami, bardzo byśmy się cieszyli.

MW: Dziękuję za rozmowę.

RM: Dziękuję również, pozdrawiam.

 Jak już wspominałem, niedługo ukaże się recenzja wspomnianego albumu, który możecie już zakupić poprzez stronę internetową: www.dzouk.pl. Możecie śledzić tam daty nowych koncertów, a kto wie, może ktoś z was zgłosi się jako przyszły menadżer zespołu.

Autor: Mariusz Waligóra

Kopiowanie materiałów zabronione.