„Miasto Żywiec oraz konkatedralna parafia mogą być dumne z tak wielkiego Rodaka” – podkreślił bp Roman Pindel, który 21 kwietnia 2022 r. w żywieckiej konkatedrze sprawował Mszę św. w intencji zmarłego 50 lat temu biskupa nominata Kijowa i Ukrainy Wojciecha Olszowskiego. Nominacji biskupiej pochodzącego z Żywca duchownego nie uznały w 1958 roku władze ZSRR, które oskarżyły kapłana o szpiegostwo i deportowały do Polski.
Mszę św. pod przewodnictwem biskupa poprzedziła modlitwa na żywieckim cmentarzu parafialnym, gdzie pochowany został pół wieku temu ks. Olszowski. Przy grobowcu modlili się przedstawiciele najbliższej rodziny biskupa nominata z Żywca. Urszula Olszowska, córka brata bliźniaka ks. Wojciecha, przyznała, że przechowuje okruchy pamięci dotyczące wujka. „To był człowiek pracowity i powściągliwy. Jego przymioty osobiste jeszcze wzmacniały tę powściągliwość. Nigdy się nie chwalił swymi działaniami. Widziałem go sporadycznie, ale pamiętam oczy świętego” – dodała.
Biskup, reprezentanci duchowieństwa oraz m.in. członkowie Towarzystwa Miłośników Ziemi Żywieckiej modlili się wspólnie nad grobem szambelana papieskiego, prosząc Boga także o pokój na Ukrainie.
Podczas Eucharystii w konkatedrze, z udziałem m.in. burmistrza Żywca, Asysty Żywieckiej i pocztów sztandarowych, bp Pindel zaznaczył, że ks. Wojciech został obdarzony przez Boga wielką łaską. „Miał piękne, bogate i zaskakujące życie. Warto się też modlić o piękne życie dla nas wszystkich” – zachęcił.
Wspominając urodzonego 18 marca 1916 roku w Żywcu ks. Wojciecha Olszowskiego biskup przywołał w homilii postać abp. Józefa Bilczewskiego, który 20 stycznia 1901 roku we Lwowie przyjął sakrę. „Znał już archidiecezję lwowską i szybko określił pierwszy cel swojego pasterzowania: zwiększenie liczby kapłanów i podniesienie poziomu wychowania w seminarium. Dlatego prosił diecezjan, by modlili się o dobre powołania kapłańskie. Wszystkich wiernych wzywał do pogłębiania znajomości katechizmu, proboszczom zaś polecał jego wykładanie w każdą niedzielę” – podkreślił bp Pindel, zaznaczając, że w tym czasie wzrastała liczba alumnów lwowskiego seminarium i wyświęcanych co roku kapłanów.
„Musiało być ich wielu, skoro w jednym roku 1935 z samego Żywca do lwowskiego seminarium zgłosiło się dwóch absolwentów miejscowego gimnazjum: Wojciech Olszowski oraz Onufry Stankiewicz” – zauważył, przypominając, że seminarium mieściło się w budynku dawnego klasztoru karmelitanek bosych, a alumni codziennie modlili się w kaplicy, której malowidła wykonał Jan Henryk Rosen, jeden z najwybitniejszych twórców sztuki sakralnej międzywojnia, nie tylko w Polsce.
„Jego to ilustracje sakramentów Kościoła w kaplicy oglądali codziennie klerycy. Ich uwagę musiał przyciągać obraz przedstawiający kapłana sprawującego Ofiarę Mszy św. na oczach trzech młodych mężczyzn ubranych w alby. Jeden z lękiem ogląda się do tyłu, co sugeruje, że jest to czas prześladowania Kościoła. W podziemiach lub więzieniu siwowłosy kapłan spoczywa na jakichś marach w długiej szacie koloru purpurowego. Na jego torsie rozłożone jest białe płótno, przypominające korporał, na którym widać leżący chleb. W dłoniach uniesionych do góry trzyma kielich w geście, który trzeba związać ze słowami wypowiadanymi w czasie Mszy św.: To jest Kielich Krwi mojej nowego i wiecznego przymierza” – opisał dzieło kaznodzieja, wyjaśniając, że takie przedstawienie podkreśla łączność kapłaństwa i ofiary.
„Chrystus, godząc się na mękę i śmierć na krzyżu składał z samego siebie na ofiarę Ojcu za zbawienie świata. Obraz w kaplicy miał unaoczniać wezwanie powtarzane w seminarium, by kapłan składający codziennie na ołtarzu bezkrwawą ofiarę Jezusa Chrystusa, również składał z siebie ofiarę przez codzienne prace, zaangażowanie, pokutę, a także był gotowy oddać własne życie, gdy Bóg da mu łaskę śmierci męczeńskiej” – wytłumaczył i zapewnił, że ten obraz w latach 1935-1940 oglądał młody Wojciech Olszowski.
„Musiał mieć wpływ na całe jego dalsze życie, pojmowanie kapłaństwa i ideały, według których żył. Wielu kleryków wspominało później ten obraz jako zapowiedź tego, co rozpoczęło się we wrześniu 1939 roku: zdobycie Lwowa przez Niemców, następnie przez wojska radzieckie po 17 września 1939 roku, napad Niemiec na Rosję sowiecką w 1941 i włączenie niemal całej archidiecezji do Związku Radzieckiego w roku 1944. Niektórzy duchowni archidiecezji doświadczyli wywózki na wschód, po zakończeniu II wojny światowej niemal wszyscy byli zmuszeni do wyjazdu ze swoimi parafiami” – stwierdził duchowny, kreśląc życiorys ks. Olszowskiego, wyświęconego 20 września 1939 roku o godz. 4 rano przy zaciemnionych oknach seminarium.
„Dwa dni później Lwów skapitulował, a do miasta wkroczyły wojska sowieckie. Wymowny obraz w kaplicy pomagał przyszłym kapłanom w podejmowaniu decyzji, w której trzeba było brać pod uwagę śmierć w każdym momencie” – zaznaczył biskup bielsko-żywiecki.
Nowo wyświecony kapłan został wikariuszem w Bolechowie k. Stryja, a następnie w Bukaczowcu. Od 1945 r. był proboszczem w Bursztynie k. Rohatyna, a od 1946 r. administratorem apostolskim w Stryju i Stanisławowie. W grudniu 1949 r. został aresztowany przez NKWD i skazany na 10 lat zesłania. Do 1956 r. przebywał w łagrach w okolicach Karagandy (Kazachstan), gdzie prowadził tajną działalność duszpasterską. Po przedterminowym zwolnieniu początkowo pracował wśród Polaków w Kazachstanie, a następnie na Podolu. W listopadzie 1958 r. watykański Sekretariat Stanu mianował księdza Olszowskiego biskupem tytularnym Atrybii i administratorem apostolskim Kijowa i całej Ukrainy. Bullę nominacyjną wysłaną pocztą przejęły sowieckie służby specjalne. W efekcie nie została ona zatwierdzona przez władze ZSRR, a Olszowskiego oskarżono o szpiegostwo i w marcu 1959 r. deportowano do Polski.
Bo Pindel, przybliżając czas pobytu ks. Olszowkiego w obozie specjalnym nr 8 – Piesczanłagu w obwodzie karagandzkim w Kazachstanie podkreślił, że kapłan należał do nielicznych z więzionych w nim 122 księży i osób zakonnych, którzy przeżyli. „On sam mógł go opuścić 18 czerwca 1956 roku, najpewniej z powodu jego likwidacji. Ks. Olszowski usiłował nadal służyć wiernym nielegalnie w Kazachstanie i polskich koloniach w Ukrainie aż do 23 marca 1957, do zarejestrowania go przez władze jako duszpasterza dla Żmerynki i Brajłowa w obwodzie winnickim” – wyjaśnił hierarcha.
Jak zauważył kaznodzieja, o swojej nominacji na biskupa Kijowa i terenów Ukraińskiej Republiki Radzieckiej ks. Olszowski dowiedział się wiosną roku 1962 na milicji, w trakcie starań o paszport na wyjazd do Rzymu. Dostał wtedy nawet fotokopię watykańskiego dokumentu.
„Po otrzymaniu paszportu mógł odwiedzić zapraszającego go kolegę z seminarium lwowskiego, ks. prałata Władysława Rubina. Ponieważ ks. Wojciech Olszowski nie przyjął święceń biskupich w przewidzianym terminie, dlatego nominacja biskupia została anulowana 12 czerwca 1962” – zaznaczył biskup.
„Wspominamy dziś bogate w łaskę i dobre czyny życie biskupa nominata Wojciecha Olszowskiego, dziękując Bogu przedziwnemu w swoich zamiarach. Nie ma co do tego wątpliwości, że miasto Żywiec oraz konkatedralna parafia mogą być dumne z tak wielkiego Rodaka. Nam pozostaje modlić się o dobre i liczne powołania z Żywca” – zakończył biskup.
Ks. Olszowski od czerwca 1959 r. pracował na Dolnym Śląsku. Był wikariuszem i prefektem w parafii katedralnej we Wrocławiu. Wkrótce otrzymał nominację na dziekana dekanatu w Głogowie i administratora głogowskiej parafii św. Mikołaja. Na wniosek abp. Bolesława Kominka w 1962 r. ks. Olszowski został szambelanem papieskim. W latach 1966-1968 przebywał na dwuletnim urlopie zdrowotnym jako kapelan sióstr zmartwychwstanek w Świeradowie Zdroju. Od lipca 1968 pełnił funkcję administratora parafii w Biedrzychowicach Górnych k. Bogatyni. Był diecezjalnym duszpasterzem niewidomych. Zmarł 21 kwietnia 1972 w szpitalu w Bogatyni. Został pochowany na żywieckim cmentarzu.
Wojciech Olszowski urodził się w wielodzietnej rodzinie w Żywcu. Miał brata bliźniaka – Aleksandra Józefa. Był synem miejscowego stolarza Antoniego i Antoniny Olszowskiej z domu Rączka.