Oferty sponsorowane

 Publikujemy wywiad z Joanną Ostrowską - kandydatką na stanowisko burmistrza Miasta Żywiec. 

Redakcja: Zacznę od razu mocno. Wierzy Pani w swoją wygraną?

Joanna Ostrowska: To nie jest kwestia wiary. Od momentu, w którym ogłosiliśmy, że Stowarzyszenie Żywiec Nasza Przyszłość będzie walczyć o przyszłość Żywca i później, kiedy pokazaliśmy naszą wizję i plany rozwoju dzieje się coś niesamowitego. Na każdym kroku spotykamy się z entuzjastycznym poparciem i głosami mieszkańców, którzy widzą w nas jedyną siłę, która może wyrwać Żywiec z 20 - letniego letargu i zagwarantować jego rozwój. Oprócz wizji i programu mamy coś unikalnego, czyli kandydatów na radnych. Mieszkańcy znają się wzajemnie, dlatego potrafią ocenić, kto sobą coś reprezentuje i będzie walczył o dochowanie swoich obietnic, a komu wystarczy rola „maszynki” do głosowania w zamian za dietę lub dodatkowe korzyści. Wracając do pytania to czuć wyraźnie, że tym razem wygra przyszłość. Przyszłość nas – mieszkańców.

Redakcja: Często Pani mówi o wizji. Czy, ona się różni od planów pozostałych kandydatów?

Joanna Ostrowska: Nas odróżnia właśnie to, że jako jedyni mamy wizję rozwoju Żywca, strategię jej wdrożenia i konkretne plany. Nasze miasto ma potencjał, który można i trzeba rozwijać. Nasza przyszłość nie zależy od jednej kładki czy kiosku nazywanego tężnią, a od tego czy potrafimy zapewnić naszym dzieciom godne warunki rozwoju, żeby nie musiały uciekać do innych miast. Przyszłość to miejsca pracy, wsparcie w opiece i edukacji dzieci, wysoki poziom usług komunalnych i opieki zdrowotnej oraz senioralnej. Wreszcie nasza przyszłość to też jakość i styl zarządzania. Mieszkańcy muszą się poczuć obywatelami, a nie zakładnikami burmistrza. Na to też mamy pomysł i to prosty.

Redakcja: Burmistrz pokazuje co zrobił i co planuje. Może warto dać mu jeszcze trochę czasu?

Joanna Ostrowska: Czasu na co? Od 20 lat słyszymy to samo i jesteśmy świadkami tego samego. W tym względzie dobrał bardzo dobrze swoje hasło wyborcze - „Kontynuacja”. Jednak ono oznacza zupełnie coś innego dla niego i jego wąskiego dworu, a co innego dla mieszkańców. To są dwa światy. Świat z reklamówek burmistrza i świat realny, w którym żyjemy. Nie mam pretensji do burmistrza, że nie potrafi albo że nie ma już energii, ale podobnie jak wielu mieszkańców mam do niego pretensję o to, że niszczy naszą małą ojczyznę i traktuje nas jak bezmyślną masę potrzebną jedynie przy urnach, czyż nie?

Redakcja: To znaczy?

Joanna Ostrowska: Czy ktoś porównał obietnice burmistrza w okresie dwudziestu lat? Jest ta sama lista szlagierów. Plac zabaw, jezioro żywieckie, basen czy zamek. Zmieniają się tylko kwoty i rozmach. Raz mamy być miastem przemysłowym, raz centrum spalarniowym, a ostatnio jesteśmy turystycznym cudem regionu (śmiech). Nasze dzieci nie doczekały się placu zabaw, a nasza młodzież nie może się nawet doprosić skateparku. Muszę jednak przyznać, że tegoroczna kampania jest nieco inna. Dzięki temu, że Żywiec osiągnął taki poziom opóźnienia rozwojowego, że zakwalifikował się na środki z Funduszy Norweskich przeznaczonych dla gmin na wyrównanie szans. Dzięki temu burmistrz ma środki na doradców od wizerunku i kampanię promocji Żywca, która przypadkowo jest skierowana do mieszkańców Żywca (śmiech)? Nie wystarczy wysypać piasek na brzegu jeziora, czy pokazać szczęśliwe twarze aktorów, żeby zaczarować rzeczywistość. W folderach dostarczanych do domów mogliśmy poznać teorię wdrożenia strategii, ale zabrakło już pomysłu albo budżetu na doradców na samą strategię.

Redakcja: Czyli jak przejmie Pani władzę to nie zostanie przysłowiowy kamień na kamieniu?

Joanna Ostrowska: Po pierwsze, nie idziemy po władzę dla władzy. Chcemy wziąć odpowiedzialność za Żywiec, żeby realizować konkretną wizję jego rozwoju. Już teraz wyznaczyliśmy cele w poddziale na lata tak, żeby mieszkańcy, jeżeli nam zaufają, mogli nas rozliczyć z naszych obietnic. Po drugie, mamy zamiar wykorzystać zaangażowanie i wiedzę urzędników oraz pracowników spółek miejskich. Wiemy, że to wspaniali fachowcy, którzy potrzebują tylko stworzenia odpowiednich warunków, żeby mogli wykorzystać swój potencjał. Kto się powinien bać zmiany? Jedynie Ci, którzy na kierowniczych stanowiskach dopuszczali się zaniedbań, nadużyć lub po prostu nie mają wystarczających kompetencji. Zgłasza się do nas wiele osób – urzędników czy pracowników różnych spółek i instytucji, którzy przekazują nam wiedzę o zjawiskach i różnego rodzaju powiązaniach. Jego przerwanie jest niezbędne dla budowy przejrzystego nadzoru społecznego.

Redakcja: Pani przeciwnicy mówią często, że nie ma Pani odpowiedniego doświadczenia i nie poradzi sobie Pani jako burmistrz?

Joanna Ostrowska: Pan Szlagor też był nauczycielem, a jednak od dwudziestu lat jest burmistrzem (śmiech). Tak na poważnie to mam chyba ważniejsze kompetencje. Potrafię pracować z ludźmi i dla ludzi. Potrafię jednoczyć różne środowiska do wspólnej pracy, czego najlepszym przykładem są nasi kandydaci na radnych. Mam też siłę, energię i wiarę w naszą wizję, co bardzo doceniają mieszkańcy przychodzący na nasze spotkania.

Redakcja: Ostatnie pytanie. Dlaczego nie było debaty?

Joanna Ostrowska: To pytanie nie do mnie. Zapraszałam konkurentów na taką debatę. Wynajęłam salę i zaprosiłam mieszkańców. Na konkurentów czekały miejsca, niestety pozostały puste. Nie dziwię się Panu burmistrzowi, bo on już nas przyzwyczaił do tego, że nie widzi potrzeby rozmowy z mieszkańcami, ale dziwię się pozostałym dwóm kandydatom. Szkoda, bo na tym cierpi demokracja. Osobiście uważam, że strach przed dyskusją i pytaniami mieszkańców dyskredytuje kogoś, kto chce ich reprezentować. To też okazja, żeby pokazać siłę swojego zespołu, czyli kandydatów na radnych, oczywiście jeżeli jest kogo pokazać.

Materiał sfinansowany ze środków KWW Żywiec Nasza Przyszłość