Kto lubi oglądać filmy? Wszyscy? Albo prawie wszyscy? Byle nie za długo. Mają wartość różnorodną. W zależności od potrzeb potrafimy inaczej się o nich wyrażać. Spełniają różne role. Mogą być uzupełnieniem wolnego czasu, przeznaczeniem na spotkania towarzyskie, dawać ważne lekcje o świecie. Kto z czytelników lubi filmy amerykańskie? Z podkreśleniem rodzinnych scen?
Jest tam pewien wzór, który jest tak naprawdę fundamentem życia człowieka. Znane powiedzenie mówi: „uczyć się od najlepszych”. Czy oni są najlepsi? Zależy w jakich tematach, ale do rzeczy…Zdarza się czytelnikowi oglądać sceny, w których rodzice oglądają swoje dzieci w ważnych dla nich sytuacjach w życiu. Są to występy w szkolnym przedstawieniu teatralnym, udział w roli kibica podczas wydarzenia sportowego, gdzie bierze udział własny syn bądź córka. To wyściskanie i pogratulowanie za ukończenie szkoły i odebranie dyplomu podczas szkolnej ceremonii na świeżym powietrzu. Przykładów można mnożyć.
Ale po co? Wyciągnijmy więc z tego wzór. Jaki to więc sekret sekretów wypływa z tych amerykańskich filmów? Być – obecnym – w życiu swoich dzieci i powtarzać im „wkoło Macieju”, że są fantastyczne, niepowtarzalne i wyjątkowe. Tak powstaje „u zarania dziejów” poczucie własnej wartości, które jest energią niosącą człowieka przez życie.
Czy to się kiedyś kończy? Nigdy. Wartość rodziny pozostaje tak długo, jak długo wszyscy o nią walczą. Czyli robią to samo, kiedy dziecko było małe. Dorosły osobnik może już założyć własną rodzinę, ale regularnie odwiedza swoich rodziców, dzieli się swoimi emocjami, przygodami z własnej ścieżki i wzmacnia poczucie więzi. Kiedy potyka się o życiowe kamienie, natychmiast wracają mu siły w spotkaniu z własną familią. To nie są tylko i wyłącznie rodzice. To także wujkowie, babcia, dziadek.
W tym procesie rosną wszyscy. Wzmacniają się wszyscy. Dzięki temu każda jednostka jest silna. Zupełnie jak dom, który musi stać na solidnych fundamentach, aby wytrzymał bardzo długo. Człowiek staje się silny tylko pod wpływem jednego czynnika: stara się BYĆ, zamiast mieć. Jeden moment: może połączyć te czynności. Być i mieć jest jeszcze silniejsze. Za kilkadziesiąt lat okazuje się, że kolorowy telewizor 40 calowy nie był taki ważny. Ale z ogromną przyjemnością wspomina się chwile, kiedy ludzie ze sobą byli i dzielili się sobą, radowali się swoją obecnością. Bo dzięki temu mieli siłę do życia. I z tego właśnie powodu samotność jest tak dramatyczna, bo może być i z reguły jest „rakotwórcza”.
Wszyscy są potrzebni. Nie tacy sami, podobni. Różni. Każdy musi być inny i różny. Bo dzięki temu można odnaleźć łatwiej sens tego wszystkiego. Dzieci wiedzą o tym doskonale. Są mądrzejsze od dorosłych. Problem polega na tym, iż właśnie tacy dorośli mają zbyt często przerośnięte ego i w pewien sposób odpychają od siebie młodsze pokolenie. Tracą na tym prędzej czy później wszyscy. Niemniej gra jest warta świeczki. Być czy mieć? Pytanie do czytelnika. Odpowiedź już powstała, nawet o tym nie wiecie.
Autor: Sławomir Brak