W piątek 29 sierpnia 2014 roku w Żywcu odbył się wielki finał tegorocznej edycji Męskiego Grania, które z roku na rok cieszy się coraz większym zainteresowaniem. W piątkowe popołudnie w Amfiteatrze pod Grojcem pojawiło się ponad 10 tysięcy osób, które chciały wziąć udział w tym niepowtarzalnym wydarzeniu, kończącym letni sezon koncertowy w naszym mieście. Oprócz występu polskich artystów oraz grupy Męskie Granie Orkiestra stworzonej specjalnie na potrzeby trasy wydarzeniu towarzyszyła także wyjątkowa oprawa multimedialna, dzięki której świat dźwięków przenikał się z obrazem, wydobywając w ten sposób ukryte w muzyce emocje. W związku z tym, że bilety na imprezę zostały wyprzedane już na kilka tygodni przed, występy artystów wielkiego finału widzowie mogli także oglądać w Internecie. W tym roku, podobnie jak w zeszłym, mieli również wpływ na to co działo się na koncercie. W zależności od ilości uczestników online, artyści występujący na scenie mieli wykonywać niezwykłe zadania. Otoczenie wokół sceny również sprawiało przyjemne wrażenie – znajdowała się duża ilość sfer ze stolikami bądź siedziskami.
Elektrycznie było już od samego początku! A to za sprawą tego, że koncert rozpoczął występ zespołu góralskiego "Żywczanie", który wykonał utwór "Elektryczny".
Prowadzącym tegorocznego wydarzenia był jak co roku Piotr Stelmach – prezenter Programu 3 Polskiego Radia, który rozpoczął imprezę zapowiadając zwycięzcę Nowego Męskiego Grania, czyli zespół The Shipyard. Muzycy rozgrzali publiczność zbierającą się na terenie wydarzenia. Artyści z Trójmiasta przywieźli do Żywca zapach morza i dźwięk portowej giętej stali, a także powiew gitarowych riffów.
Następnie na scenie pojawili się członkowie zespołu Łąki Łan. Występ ten zdecydowanie należał do najbarwniejszych, fantazyjnych i energicznych. Zespół Łąki Łan specjalizuje się w Łąki Funku, czyli połączenia muzyki punk oraz funk. Impulsem do powstania zespołu była podobno bliżej nieznana zawartość flaszeczki, którą Paprodziad poczęstował Ponia Kolnego, Niesfornego Bonka, Zająca Cokictokloca, Jeżusia Mariana i MegaMotyla. Występ zespołu na długo pozostanie w pamięci wszystkich uczestników Męskiego Grania. Ich kostiumy oraz performance sceniczny stworzyły niezapomniane widowisko w tegorocznej edycji imprezy. Ponadto, jeśli chcecie dowiedzieć się, kto zostanie nowym dyrektorem artystycznym Męskiego Grania 2015, zapraszamy do przeczytania wywiadu z Paprodziadem na łamach naszego portalu:
Rafał Mołdysz: Czy byłeś już wcześniej w Żywcu?
Paprodziad: Byłem z 20 lat temu na obozie PCK w Międzybrodziu Żywieckim. Zwiedzaliśmy okolicę, między innymi ogromną fabrykę piwa. Dawno tu nie byłem, więc cieszę się, że się udało znowu.
Mariusz Waligóra: Przez lata ukształtowaliście swój charakterystyczny i rozpoznawalny styl, czym się obecnie inspirujecie, czy poszukujecie nowych rzeczy?
Paprodziad: Niestety muszę Cię tutaj zawieść… Mamy nowe inspiracje. Stare w sumie też. Czego słuchamy? Od bardzo starych rzeczy, po najnowsze, cokolwiek nam wpadnie w ucho. Nie ograniczamy się, podróż po krainach muzyki cały czas trwa, po naszych inspiracjach i po tym co z tego wynika.
MW: Jak postrzegasz obecnie zjawisko muzyki alternatywnej? Wydaje się to teraz bardzo szerokie pojęcie, pod które można wpisać dzisiaj prawie wszystko.
Paprodziad: Dla mnie, jako człowieka, który się para językiem i jego różnorodnością, klasyfikowanie staje się pojęciem abstrakcyjnym. Rozumiem, że to musi się odbywać, bo ludzie są tak skonstruowani, że jak sobie sklasyfikują, to się z tym lepiej czują… więc ja ze wszystkim się zgadzam (śmiech).
RM: Zatrzymajmy się przy języku – skąd jego specyfika i skąd biorą się wasze teksty?
Paprodziad: Język biologicznie rzecz ujmując zaczyna się mniej więcej tutaj ( Paprodziad wskazując na okolice gardła, prezentuje dodatkowo język w jamie ustnej), a teksty mniej więcej tutaj (wokalista stuka się w głowę).
RM: Wydaje się bardzo proste, ale nie do końca takie jest, stąd pytanie.
Paprodziad: Nazwa zespołu powstała tak, że kiedy formowaliśmy się około 15 lat temu, w jednym z pierwszych tekstów piosenki pojawił się zwrot „Łąki Łan”, Chłopaki powiedzieli: ale fajne, może zostawimy to jako nazwę zespołu? Powstał równocześnie pomysł przebierania się i tak rozpoczęła się podróż drogą, którą sobie wytyczyliśmy. Nasze podejście do słów, języka towarzyszy nam od początku i myślę, że obecnie w naszym kraju jest to coś nie dość, że ciekawego, ale myślę, że potrzebnego. Ciągoty są w rożną stronę i różnie się to potem kończy a na łące wszystko się łączy – to jest taka fajna filozofia, która stąd wyziera. Być może powolutku, może się wydawać albo skomplikowana, albo głupia, ale myślę, koniec końców, jak to mawiają – oliwa na wierzch wypłynie.
RM: Czy język polski jest dobrym materiałem do zabaw językowych?
Paprodziad: Każdy język jest dobry, jak się człowiek umie bawić. Wszystko jest dobre do zabawy: muzyka, język, miejsca, ciało..
RM: Język polski jest trudny do śpiewania, mamy przykłady wielu polskich wykonawców śpiewających po angielsku.
Paprodziad: Osobiście uważam, że większość polskich piosenek „angielskich” jest gorsza niż gdyby śpiewane były po polsku. Język polski wydaje się trudny, wiadomo, można się nim pokaleczyć, kiedy się go nieumiejętnie używa. Kiedy rzemieślnik nie umie posługiwać się narzędziem bardzo łatwo może zrobić sobie krzywdę. Nie dziwię się, że dużo piosenek polskich artystów jest po angielsku. Myślę, że nasz język jest łatwy w obsłudze, jest bardzo melodyjny i można się nim dobrze bawić, porzucając te schematy, które nam wciskano do głowy w szkole.
RM: Czy czerpanie z innych języków jest pomocne w zabawach językowych?
Paprodziad: Czerpanie ze wszystkiego, wszystkiego jest pomocne we wszystkim.
MW: Jesteście ewenementem na polskim rynku muzycznym. Będąc twórczo jak najdalej od wszechobecnego „mainstreamu”, bardzo dobrze sobie radzicie. Jak się czujecie w polskim showbiznesie?
Paprodziad: Muszę Cię znowu zaskoczyć, bo czujemy się świetnie, wystrzałowo. Znaleźliśmy swoje miejsce, przekazujemy to, co mamy wewnątrz, nikt nami nie steruje, jesteśmy przeszczęśliwi. To, że to powoli dociera do szerszych kręgów to jest osobna historia, ale może dzięki temu, kiedy nasza muzyka dojdzie tam, gdzie się da, będzie miała solidne korzenie i będzie trwać.
MW: Jaka jest recepta, żeby w Polsce zrobić coś swojego, niekoniecznie kierując się upodobaniem mas?
Paprodziad: Powiem szczerze, teraz całkiem na poważnie. Trzeba konsekwencji, cierpliwości i wiary, a także pomysłu, który będzie to wszystko scalał.
MW: Czy myślałeś kiedyś, że będziesz występował na Męskim Graniu?
Paprodziad: Powiem tym razem w tajemnicy… Nie wiem czy widzieliście moją - już jej nie ma, poszła do busa – przyjaciółkę Bysię, to jest ta duża gąsienica. Ona tak naprawdę miała największe rozterki z Męskim Graniem. Mówi tak: „Papro”, słuchaj ja jestem taka pluszowa, wyglądam tak dziecinnie, czy na pewno chcesz, żebym tam z wami była? To ma być Męskie Granie, jak to będzie wyglądać. Powiedziałem jej, żeby się nie przejmowała, że będzie fajnie. Jest męska muzyka, jest wielu mężczyzn, którzy tak naprawdę to duże dzieci, też chcą się fajnie pobawić. Długo ją przekonywałem i powiem szczerze, że po koncercie jest zachwycona.
RM: Słyszeliśmy właśnie plotki, że ma być dyrektorem artystycznym w przyszłym roku.
Paprodziad: Ale jak…. Bysia ?
RM: Tak, ma być dyrektorem artystycznym.
Paprodziad: No tak, dlatego jej pewnie tutaj nie ma. Mieliśmy wracać razem, ale pewnie jest w szoku i siedzi sama.
MW: Rozmawia chyba z Katarzyną Nosowską o nowej funkcji.
Paprodziad: Aaaaa widzisz. Swój do swego po swoje, jak to mawiał Gombrowicz. Mnie już nic nie zdziwi. Na tej łące wyrastają takie różne dziwy… Trzeba sobie wizualizować piękne sytuacje, cieszę się, że towarzyszą wam serdeczne uśmiechy podczas rozmowy, to jest dla mnie ważne.
RM: Jesteśmy też fanami, dlatego po części.
Paprodziad: My jesteśmy wielkimi fanami was.
MW: Pytanie na koniec, dlaczego Paprodziad nie wystąpił dzisiaj w bokserkach?
Paprodziad: Jak to nie? Patrz….
MW: Ale na wierzchu.
Paprodziad: Nie mam nigdy bokserek na wierzchu, to były spodenki sportowe. Ostatnio chodzę w długich. Dostałem w prezencie od takiej dziewczyny w Kazimierzu Dolnym piękne spodnie. Mówi: no masz, piękne są. Więc co miałem zrobić? Patrz jakie niezwykłe. Tak jak nasza muzyka, tak nasze stroje również ewoluują.
MW, RM: Dziękujemy za rozmowę.
Paprodziad: Dziękuję również, pozdrawiam.
Po tak wystrzałowym występie zespołu Łąki Łan na scenie pojawił się Krzysztof „Zalef” Zalewski. Fanom dał się poznać w roku 2003 jako zwycięzca drugiej edycji programu „Idol”. Świetna muzyka, przemyślane teksty i zjawiskowy wokal tak wypadałoby podsumować występ tego muzyka.
Około godziny 19.00 na scenie pojawił się Vavamuffin i Vienio. Grupa została przywitana żarliwymi oklaskami. Ludzie zgromadzeni pod sceną dali się ponieść emocjom oraz miarowym podskokom przy połączeniu muzyki raggamuffin z elementami dub oraz dancehall. Podczas koncertu nie zabrakło również największych przebojów przy którym szalała żywiecka publiczność m.in. „Nowe bloki”.
Po wspólnym występie Vienia z grupą Vavamuffin stylistyka muzyczna znów się zmieniła, bowiem kolejni na liście tego niezwykłego wieczoru był duet Skubas oraz Tomasz „Lipa” Lipnicki. Skubas wprowadził słuchaczy w nieco melancholijne brzmienia, a jego klimatyczna barwa wokalna dopełniła całości tego niezwykłego koncertu. Do Skubasa dołączył pod koniec Tomasz „Lipa” Lipnicki i razem wykonali balladę Illusion pt. „To co ma nadejść”. Koncert zespołu Illusion, który nastąpił później był najbardziej energetycznym rockowym występem. Sypnęło kompozycjami opartymi na gęstych gitarowych riffach i pokręconych brzmieniach. Nie zabrakło „Noża" przy którym gościnnie wystąpił Olaf Deriglasoff, „Wojtka" i „Vendetty". Muzykom towarzyszył L.U.C.
Po tak energetycznym koncercie na scenie pojawiła się Monika Brodka, prezentując znane radiowe utwory. Pod koniec występu zaśpiewała wspólnie z zespołem „Ziemia Żywiecka” jedną z regionalnych przyśpiewek.
Pół godziny później pod sceną tegorocznego Męskiego Grania, aż zawrzało, bowiem na deskach pojawił się Dawid Podsiadło, który zaprezentował utwory z nowej płyty. Zgromadzonych widzów urzekła niezwykła barwa głosu tego obiecującego wokalisty. Następnie do Dawida dołączył zespół Curly Heads wykonując singiel nowej, nadchodzącej płyty.
Zwieńczeniem piątkowego wydarzenia, pełnego wrażeń był koncert zespołu Męskie Granie Orkiestra. Artyści w niebanalny sposób zinterpretowali i wykonali utwory polskiej sceny alternatywnej. Na zakończenie oczywiście nie mogło zabraknąć wykonania utworu pt. "Elektryczny".
Można śmiało wysnuć wniosek, iż esencją tegorocznej trasy Męskiego Grania była różnorodność gatunkowa i łączenie różnych styli, często bardzo odległych od siebie. Minusem niewątpliwie był termin koncertu, bowiem nie wszyscy mogli zdążyć punktualnie na to piątkowe, popołudniowe wydarzenie. Ale jedno trzeba przyznać - Męskie Granie to miks temperamentów, krzyżówka stylów, smaków i gustów, dlatego w przyszłym roku warto z projektem wyruszyć w trasę!
Autor: Katarzyna Mołdysz
Wywiad: Rafał Mołdysz, Mariusz Waligóra
Zdjęcia: ŻywiecInfo