Wydarzenia

Materiał na ten artykuł ułożył się sam. Albo z innej beczki: przyszedł na niego czas tu i teraz. Dziś o filmach i scenariuszach. Każdemu laikowi oraz stroniącemu od szklanych ekranów czytelnikowi dziękujemy. Prowokacyjnie. Może się okazać, że warto było zostać do końca.

Każdy z nas lubi oglądać jakieś produkcje. Uciekamy przez to w inny świat, przeżywamy emocje, identyfikujemy się z bohaterami fabuły i scenariusza. Zawsze jest jakaś historia, którą albo „kupimy”, albo nie. Są gusta i guściki. Postawiliśmy ciekawą tezę: film jako ucieczka w inny świat. Jak to się dzieje? Wyłączamy świadomy obraz świata w miejscu, w którym coś oglądamy i wchodzimy myślami w świat, który oglądamy. I tu mała uwaga: prawdopodobnie coś podobnego dzieje się tu i teraz, gdy czytasz ten tekst. Starasz się w głowie wyobrazić sobie wszystko to, co czytasz i jakby nie było – szukasz własnych doświadczeń w życiu by to zrozumieć.

Ludzie pójdą do kina obejrzeć film „na surowo”, czyli bez zapowiedzi i informacji o scenariuszu pójdą „na żywioł” by poczuć zaskoczenie i grad emocji, gdy w każdej chwili możliwych jest wiele rozwiązań. Kiedy znamy choćby część fabuły, możemy stworzyć w głowie gotowy, własny scenariusz tego, co dopiero będzie. To nasze oczekiwania. Świetna sprawa, jeśli wszystko uda się zgodnie z przewidywaniami. Gorzej, jeśli efekty będą inne. Emocje negatywne gwarantowane.

Zupełnie tak, jak w życiu. Janek nie pójdzie na zabawę do klubu, bo tam może przyjść Michał, z którym się pokłócili niedawno. Nie wie, co będzie, ale zakłada, że przyjdzie. Bzdury na resorach, ale już czujemy zatracenie kontaktu z rzeczywistością, prawda? Dzwoni Andrzej do Moniki i zaprasza ją na spotkanie. Ona wypytuje go i magluje co będą robić. On koniec końców mówi jej wszystko. Kolejne brednie. Monka ułożyła sobie scenariusz spotkania, na którym jeszcze nie była i zanim ono się odbyło, ona uznała, iż nie ma sensu się z Andrzejem spotykać, bo to, to to…Wirtualny świat kłania się w najlepsze. Czy większość z nas nie robi tego właściwie codziennie?

film

Najlepszymi reżyserami w filmie są rodzice. Decydują się na stworzenie większej gromadki własnej. Kiedy pojawiają się już młodzi ludzie na świecie, dorośli już układają im ich plan na życie. Gotowy scenariusz. Jestem prawnikiem to moje dziecko także nim zostanie. Bo tradycja musi być kontynuowana. Matka jest lekarzem, to jej córka także założy kiedyś biały fartuch, ponieważ tak trzeba. Problem z tym, kiedy oczekiwania związane ze scenariuszem się nie spełniają. Kiedy to wychodzi? W wielu momentach. Najczęściej przy kłótniach, kiedy coś się dzieciom zakazuje, nakazuje, kiedy odbiera się im możliwość popełnienia własnych błędów i wyciągnięcia z nich wniosków.

Czytający rodzice mogą po tym materiale wpaść w lekką nostalgię i zasmucenie. To dobrze. W życiu potrzebne są chwile zatrzymania, przemyślenia i ruszenia do przodu z inną strategią. Czasami lepiej jest pozwolić innym być. Niekoniecznie akceptować wszystko. Jest jednak pocieszenie. W kinie czy przed telewizorem nie ma wyjścia. Trzeba zaakceptować to, na co patrzymy. W życiu – okazuje się mocno wirtualnym – mamy możliwości podejmowania decyzji, naprawiania własnych błędów. Część z  ludzi się obudzi. A pozostali? Czas pokaże.

Autor: Sławomir Brak