Jest kurtka z wężowej skóry, niby Elvis Presley i najbardziej kontrowersyjna palma – Palma w Cannes.
Czyli „Dzikość serca” (23 listopada o 22.00 w Kultowym Janosiku)
„Cały ten świat ma dzikość w sercu i szaleństwo w głowie” mówi Lula w filmie Davida Lyncha „Dzikość serca” z 1990 roku. Czy rzeczywistość stanęła na głowie 22 lata temu, że o takie „postmodernistyczne idee” pokusza się autor filmu zwanego kultowym nie bez przyczyny? A może warto sobie przypomnieć to dzieło, by dojść do wniosku, że „Dzikość serca” to wciąż aktualna „baśń”?
Kiedy w 1990 roku film pojawił się na ekranach kin, bywało że publiczność zszokowana brutalnością i erotyzmem filmu, ruszała masowo do wyjścia. Później był całkowity zwrot akcji, gdyż film otrzymał Złotą Palmę w Cannes, co spotkało się z owacjami publiczności na stojąco. Odbiór filmu podzielił finalnie zarówno publiczność, jak i krytyków. Jedni uważali, że film to pusta prowokacja, inni, że to wielki film lat 90, istny przełom w kinie.
Obecnie film Lyncha, z dość prostą fabułą, docenia się za pastisz, ciekawie wprowadzone zapożyczenia i cytaty, swoistą grę, zabawę konwencjami i gatunkami. Stąd wszystko ulega tu pomieszaniu: thriller miesza się z komedią, melodramatem, musicalem czy kinem drogi. Dla widzów znających historię klasycznego kina amerykańskiego dosłownym wyrażeniem wspomnianego pomieszania są odwiedzane miejsca przez główne postacie: Lulę i Sailora, miejsca które są przypisane do konkretnych gatunków filmowych (jak „Cape Fear”, gdzie akcja się rozpoczyna).
24 listopada, późnym wieczorem, Lynch w kinie zapowiada emocje mocne, a po północy, jak te emocje jeszcze nie opadną "... zmywajmy się zanim zaczniemy tańczyć bez muzyki na końcu tej liny".
Źródło: Anna Jafernik