Wydarzenia

2 maja odbył się w Żywcu larp „Równina końca świata”, który został napisany i zorganizowany przez Tarczowników z pod Grojca. Blisko dwadzieścia osób wcieliło się w role m.in. elfich magów i zielonych inżynierów. Poniżej opis całego przedsięwzięcia, a tych, którzy chcieliby się dowiedzieć więcej na temat larpów, zapraszamy do poczytania wywiadu o żywieckich larpach, który znajdziecie pod tym linkiem: LINK

1

Gra, w której każdy sam stworzył swoją postać!

Warunkiem wzięcia udziału w larpie było wcześniejsze wypełnienie krótkiej ankiety, w której było trzeba wpisać rasę postaci, cechy, cele, marzenia, charakter, odpowiedzieć na parę prostych pytań. W ten sposób każdy z graczy mógł sam wykreować własną postać, określić, kim chce grać, lepiej przygotować strój, dostosować wszystko do własnych zachcianek i poglądów. Kiedy niecałe dwadzieścia osób spotkało się na zbiórce, a następnie ruszyło na Dzielec (wzgórze, w okolicach którego rozgrywał się larp) każdy zastanawiał się, jak najlepiej odegrać swoją postać, a mistrzowie gry (organizatorzy larpa, którzy czuwali nad wszystkim) udzielali ostatnich wskazówek, przypominali ludziom postacie i role, jakie ci sami sobie wymyślili, a także przedstawiali bardziej złożone zagadnienia świata.

2

Ciekawa forma spędzania czasu, alternatywa dla gier komputerowych

Larpa najprościej porównać do gry komputerowej, a może do sztuki teatralnej czy filmu, który musimy odgrywać na żywo. Nie ma ról pobocznych, bo przecież postacie nie znikają – ich życie toczy się cały czas. Dlatego larp jest taki ciekawy – gdzie się nie udamy, tam ktoś gra, kreuje nową rzeczywistość. „Równina końca świata” była dla większości pierwszym larpem. Niektórzy stresowali się na początku. Dopiero z czasem coraz lepiej radzili sobie ze wszystkim. Inni od razu doskonale odnaleźli się w nowym środowisku. Gra trwała przez kilka godzin, podczas których kłócono się, walczono, budowano. Jeden z graczy wcielił się w rolę kapłana, który nawoływał do zrobienia ogromnego statku, gdyż jego zdaniem nadciągał kolejny potop. Znaleźli się tacy, którzy zgodzili się z jego przewidywaniami, ale wymyślili inny sposób – wdrapanie się na górę czy wybudowania wieży. Inni zupełnie nie zgadzali się z tym, co mówił. Twierdzili, że świat zginie przez technologię goblinów i namawiali wszystkich, aby odrzucić mechanikę i powrócić do życia w zgodzie z naturą. Jeszcze inni twierdzili, że nadejdzie armagedon, a jedyną nadzieją jest schronienie się pod powierzchnią ziemi. Teorii było wiele, propozycji rozwiązania problemu również, jednak czas był ograniczony, podobnie zasoby ludzkie, dlatego trzeba było jak najszybciej przekonać innych do swojej racji. Czy było to zadanie łatwe? W ogóle! Na wszystko było trzeba pieniędzy, a jedyny bogacz był niezwykle skąpy, w dodatku posiadał strażnika, zatem nie wchodziła w grę napaść czy kradzież. Ciężko było również odnaleźć dobrego inżyniera. Jeden ciągle budował maszyny wojenne, czołgi, zresztą posiadał on gorsze narzędzia niż drugi z goblinów – dogadanie się z tamtym było jednak praktycznie niemożliwe, gdyż mówił wymawiał on jedynie dwa słowa.

O swej roli opowiada Mateusz Kędziorski:

"Grałem rolę przywódcy goblinów, który był upośledzony - mówił tylko 'klik' i 'pyk'. Pierwsze pół godziny zabawy próbowałem wytłumaczyć, że 'klik' znaczy 'tak', a 'pyk' znaczy 'nie', gdyż przy użyciu dwóch słów trudności sprawiała jakakolwiek konwersacja, a znajomość języka migowego jest mi obca tak jak porządna gestykulacja. Ale larp jak najbardziej był jednym z najlepszych".

Wszyscy gracze musieli wykazać się sprytem, pomysłowością i przebiegłością. Gobliny wysadziły statek, który same zbudowały, uśmiercając wiele osób, od których wcześniej zgarnęły pieniądze. Elfy, jak zawsze, ciągle oszukiwały. Kapłan, który został pobity, a później uleczony, nosił na głowie taczki i zasłaniał twarz, aby nie zostać rozpoznanym – nie chciał, aby inni wiedzieli, że wciąż żyje. Większość akcji odgrywała się przy ognisku, gdzie karczmarz piekł pyszne podpłomyki i zabawiał gości opowieściami.

3

Finał larpa był zgodny z wizją wróżbitki. Las ożył, a wszyscy musieli uciekać. Tylko ci, którzy wykazali się sprytem, szybkością i kreatywnością, uniknęli śmierci z ręki entów. Większość graczy zrealizowała cele, jakie sobie wyznaczyli lub jakie wyznaczył im organizator. Zbudowano statek, wykonano czołg, odprawiono wiele magicznych rytuałów, wykopano bunkier mający umożliwić przetrwanie armagedonu. Ci, którzy przeżyli, będą mogli kontynuować swe role na kolejnych larpach. Niektóre z postaci były naprawdę ciekawe i rozbudowane, przyjemnie się tworzy je przez kilka spotkań, rozbudowuje ich historię. Czasami gracz ginie w trakcie larpa. Wtedy, aby nie odsyłać go do domu, dajemy mu nową rolę, jakąś mniej ważną, która nie wpłynie na losy larpa, ale da szanse do zabawy i współtworzenia klimatu. Przykłady ról w ramach drugiego życia przyznanych podczas tego larpa to np. głuchoniemy zbieracz chmielu, handlarz czy poszukiwacz skarbów.

4

Jako organizator uważam, że larp się udał. Jest wiele rzeczy, które zrobiłbym lepiej, inaczej czy po prostu chciałbym mieć drugą szansę, a wtedy bym ich nie zaniedbał. Wydaje mi się, iż niektóre rzeczy mogły być lepiej dopracowane, ale był to pierwszy larp organizowany przez TZPG, gdzie gracze wypełniali ankietę i sami tworzyli swoje postacie. Pomysł się sprawdził. Najważniejsze, że pogoda dopisała, a uczestnikom rozgrywka się podobała – wszystkie opinie, jakie do mnie dotarły, były pozytywne. Swój pierwszy larp mają za sobą kolejne osoby, które zapowiedziały się, że z chęcią wezmą udział w kolejnych, podobnych inicjatywach. To naprawdę budujące, że młodzieży chce się spędzać czas w ten sposób, kiedy równie dobrze mogliby nie odchodzić sprzed komputera.

"Na piątkowym LARPie byłem goblinem inżynierem". - O Larpie wypowiadał się Jarek Pietrasina, najmłodszy uczestnik, lecz mimo młodego wieku, zaprawiony w larpach. - "Ale tak naprawdę nie liczy się rola. Tam, gdy komunikujesz się z innymi ludźmi, ogranicza Cię tylko wyobraźnia. Polecam wszystkim to ciekawe doświadczenie zetknięcia się z nieco inną formą spędzenia wolnego czasu. Co do samego LARPa, to mogę go ocenić naprawdę dobrze. W grze wzięło udział całkiem sporo ludzi, którzy pierwszy raz byli na takim wydarzeniu i nie wszyscy umieli wczuć się w klimat nadchodzącej apokalipsy. Tak bywa na początkach, ale to nie przeszkoda do ciekawej i komunikatywnej rozgrywki".

Choć z organizacją larpów jest dużo pracy, dla uczestników również – zrobienie stroju, ew. broni, przygotowanie się itd., to jest to naprawdę warte późniejszej świetnej zabawy, możliwości poznania nowych, kreatywnych osób, a także ucieczki od rzeczywistości.

"Larp pomógł mi chociaż na chwilę oderwać myśli od zbliżających się wielkimi krokami matury, odstresować się i spędzić czas w dobrym towarzystwie" – dopowiada Konrad Mazgaj.

Zapraszamy do obejrzenia filmu z larpa:

{youtube}0qvv6vpTd_o{/youtube}

Zapraszamy również do polubienia naszej strony na Facebooku: TU

Organizatorzy larpa: Kajetan Woźnikowski, Konrad 'Donat' Mazgaj

Autor artykułu i zdjęć: Kajetan Woźnikowski