Wydarzenia

Przed Wami rozdział II opowiadania Mateusza Sandoka. Zapraszamy do lektury:

Rozdział 2

Ocknąłem się następnego ranka. Musiałem potknąć się na schodach będąc w pośpiechu i uderzyłem się w głowę. Rozwaliłem sobie trochę łuk brwiowy. Było jasno, strumienie słońca wdzierały się siłą do mego domu, wypełniając ciepłem całe jego wnętrze. Dziwnie jednak odniosłem wrażenie jakby to światło miało głębsze znaczenie, jak gdyby miało oznaczać zmiany w moim życiu, nad którymi decyzję wezmą siły mocniejsze ode mnie.

Nie miałem jednak najmniejszego pojęcia skąd we mnie takie odczucie i czego dokładnie miałoby się tyczyć.

Wciąż jeszcze w szoku, całkowicie zapomniałem o wczorajszym telefonie. Gdy brałem prysznic niespodziewanie pośród odgłosów tryskającej wody, rozległ się głośny dźwięk telefonu. Owinąłem się w ręcznik i szybko podbiegłem do telefonu. Nie zdążyłem na czas. Na ekranie telefonu wyświetlało mi wiadomość bym odsłuchał pocztę głosową. Zdziwiony, jednak zaintrygowany, zastanawiałem się kto to może być. Numer, z którego do mnie dzwoniono był okoliczny, lecz zupełnie mi obcy. Postanowiłem więc odsłuchać wiadomości.

Głos w słuchawce należał do kobiety, był bardzo przyjemny i delikatny.

-Dzień dobry, przepraszam jeśli dzwonię zbyt późno ale zostawił pan portfel w sklepie, a ja zupełnie przypadkiem wzięłam go do torebki myśląc, że to mój. Na szczęście znalazłam tu kartę z pana numerem telefonu, więc postanowiłam się skontaktować.

Rzeczywiście, teraz przypomniałem sobie, że zgubiłem wczoraj portfel.

Głos w słuchawce powiedział, że jest późno, więc musiała to być wczorajsza wiadomość.

Całkowicie zamyślony postawiłem wodę na kawę i odpaliłem papierosa. Chociaż jestem przeciwny wszelkim zależnościom, to jak na ironie, wypalam półtorej paczki papierosów na dzień.

Coś jakbym zabijał się na raty świadomie, w razie okoliczności życia samotnie zbyt długo.

Nie minęło może 20 minut od tego telefonu, a ciszę po raz kolejny coś przerwało. Tym razem jednak, był to warkot silnika. Nie lubię towarzystwa. Nie zapraszam ludzi do siebie i nie chcę być zapraszany. Wyjrzałem przez okno, w samochodzie siedziała jakaś kobieta. Jej twarz była mi zupełnie obca. Nigdy wcześniej nie widziałem jej na oczy.

To musi być ta kobieta.... 'Pomyślałem

Nie będąc gotowy do tego typu spotkania, ukryłem się pod stołem zaraz przy oknie. Trzask drzwi i po chwili doszedł mnie odgłos kobiecych butów, stąpających po betonowym podjeździe. Bliżej i bliżej do drzwi.

- Halo! Jest tu ktoś?!

Puk! Puk! Puk!

Co zrobić, przecież chcę odzyskać swoje dokumenty. Zachowuję się jakbym bał się ludzi. Ale przecież nie o to chodzi. Nie chcę po prostu, by ktoś zakłócał mi spokój tutaj.

-Halo! Wiem, że jest pan nieśmiały ale bez przesady.. Halo!!

Puk! Puk!

-Jest tam kto?! .... Zostawię portfel przy skrzynce na listy i " NIE MA ZA CO! "

Po chwili usłyszałem oddalające się kroki, odgłos zamykających się drzwi, warkot silnika i odjeżdżającego samochodu. Odczekałem chwilę i wyszedłem przed próg, by odebrać portfel.

Chyba zdawałem sobie sprawę jak głupie było moje zachowanie ale na szczęście było już po sprawie.

-BU! Mam Pana.. 'stała za mną. Wysoka, szczupła brunetka, w eleganckiej czarnej bluzeczce, beżowym rozpiętym sweterku i okularach przeciwsłonecznych. W ręku trzymała puszkę coli,

a na ramieniu zawieszoną miała kremową torebkę.

-Nie taka straszna jestem co?. 'powiedziała.

Czułem się zażenowany ale nie mogłem okazać żadnego uczucia, żadnej słabości.

-A tutaj mam pana portfel. 'dodała w odpowiedzi na moje milczenie.

-Ma pan zamiar coś powiedzieć, czy pomilczymy tak sobie do wieczora. 'dodała ironicznie.

Jej słowa zdały się dudnić w mojej głowie lecz nie mogłem tak stać. Musiałem coś odpowiedzieć.

-Yy.. Przepraszam. Po prostu nie przywykłem do odwiedzających mnie tu ludzi..... Raczej wole spędzać czas sam. 'w końcu odpowiedziałem. Chociaż moja odpowiedź zdawała się nie klasyfikować do zasad normalności.

-Nie ma sprawy. Tak w ogóle to ładnie tutaj. 'Subtelnie zmieniła temat. Doskonale wiedziała jak ze mną rozmawiać.

Ja spojrzałem w górę jak gdybym się upewniał o co jej chodzi. Jej uwaga jednak była jak najbardziej słuszna. Piękne jasno-zielone, rozrośnięte olsze, bujały się na wiodącej pod górę grapie. Zieleń otaczała nas praktycznie z każdej strony, a sekretem magii tego miejsca było czyste i świeże powietrze.

Rozmawialiśmy tak jeszcze przez chwilę, po czym zaproponowała, bym pozwolił jej wejść do środka.

-................................ 'zatkało mnie kompletnie.

- Masz rację. Najpierw powinnam się przedstawić..... 'kontynuowała.

Jej imię umknęło mi jakoś od razu. A może zwyczajnie w ogóle nie chciałem go zapamiętać.

Załóżmy, że miała na imię Klaudia lub Natalia.... Tak bardzo podoba mi się to imię.

-To co? Mogę wejść? 'nie odpuszczała.

-Yy.........!

-Przepraszam. Po prostu myślałam, że jak już przejechałam taki kawał, to zaproponujesz mi chociaż kawę za fatygę. Mogę Ci mówić przez "Ty" prawda? W końcu wymieniliśmy się już uprzejmościami.

Była zwariowana. Mówiła tak szybko i tak wiele.

-No dobrze. Rozumiem, że masz bałagan po imprezie i udajesz nieśmiałego. 'mówiąc to wszystko, miała uśmiech na twarzy....

-...Co Ci się stało? 'wskazała palcem na rozwalony łuk brwiowy.

-Może powinieneś iść z tym do lekarza. 'Wciąż mówiła

-Odpowiedz coś w końcu, bo czuję się jak wariatka gadająca do ściany. 'Naciskała.

- Nic mi nie jest, poradzę sobie. 'Ocknąłem się wreszcie.

-Nie bądź uparty i pozwól mi to opatrzyć. 'odpowiedziała i udała się w stronę drzwi.

Gdy znaleźliśmy się już w środku, pozytywnie skomentowała wystrój wnętrza. Zauważyła jednak brak przedmiotów, które wskazywałyby na to, że bywa lub mieszka tu ktoś inny. Zaparzyłem nam kawy i starałem się nie zbliżać zbytnio. Usiadła na krześle podziwiając widok z okna i zaczęła zadawać pytania. Chciałem żeby już sobie poszła. Chciałem być sam.

Po upływie około godziny stwierdziła, że musi już jechać po czym dodała.

-Wiesz co? W sklepie, w którym znalazłam Twój portfel powiedzieli mi, że jesteś miły ale nieśmiały. Dlatego z ciekawości chciałam tu przyjechać.. Ale wiesz co? 'zapytała.

-Słucham. 'odpowiedziałem bardzo cicho, zachrypniętym głosem.

-Dziwny jesteś. Miłego życia ...Pa.

Wychodząc szybkim krokiem nawet się nie odwróciła tylko podbiegła kawałek dalej, gdzie jak dostrzegłem teraz, miała zaparkowane auto.

Autor: Mateusz Sandok

Kopiowanie materiałów zabronione