Człowiek od dawien dawna żył i mieszkał w grupach. Mniejszych, bądź większych. Droga rozwoju wiodła od małych plemionek, do większych rodów. Nie było większej filozofii życia. Oprócz zapewnienia dachu nad głową, którym z reguły był skalne jaskinie po zdobycie pożywienia. Jaką drogą? Polowanie. Na mięso trzeba było mocno zapracować. Najwięksi łowcy mieli później poważanie w grupie, stawali się autorytetami. Reszta siedziała cicho.
Zróżnicowane organizowanie się ludzi, procesy przemieszczania się, wędrówki ludów doprowadzały z czasem do powstania większych organizacji ludzkich, pewnego rodzaju państwowości. Kiedy zerkamy na wzór europejskiej kultury oraz jej źródła, czyli do antycznej Grecji, odkrywamy coś takiego, co nazywa się koncepcją miasta – państwa. Była to typowa dla starożytności forma państwowości, organizm polityczny. Nazywano ją polis. Była to niezależna wspólnota obywateli, którzy rządzą się sami, nie tworząc odrębnych od społeczeństwa struktur państwowych. Brakowało tam reprezentacji politycznej, jaką znamy dzisiaj z czasów nam współczesnych. Taka wspólnota zamieszkiwała określony obszar, połączona była językiem, pielęgnowanymi kultami religijnymi i wyznawanymi wartościami moralnymi.
Życie społeczne koncentrowało się w centrum takiego państwa – miasta. Nazywamy je dzisiaj agora. Odbywały się tam zgromadzenia ludzi, na których podejmowano ważne decyzje dla danej społeczności. Najbardziej znana agora była w Atenach, gdzie miał miejsce handel, zgromadzenia mieszkańców, debaty polityczne. Odbywały się tam wybory urzędników i sądy skorupkowe. Wystawiano sztuki teatralne, a także organizowano zawody sportowe. Rzym, będący drugim źródłem europejskiej kultury miał także swoją agorę. Nazywano ją Forum Romanum.
W europejskiej historii bardzo długo głównym źródłem utrzymania ludności było rolnictwo i wokół niego organizowano społeczeństwa. Wieki średnie zakończyła w Europie epoka renesansu i nowa sylwetka formowania się miast, systemów społecznych, wynalazków ułatwiających życie, jak również wiele innych idei zmieniających świat. Skupmy się w tym momencie na koncepcji miasta, gdyż jest ona nam w tym tekście najbliższa rozważaniom.
Założenia miejskie o charakterze stricte idealnym miały dopiero nowożytne koncepcje. Drogę torował im traktat Leone Battista Albertiego „De re aedificatoria, libri decem”, zwłaszcza uwagi, jakie znalazły się w księdze X: […] „zwróćmy uwagę na budowle polityczne, z których najważniejszą i najgłówniejszą jest miasto, a raczej, jeśli można się tak wyrazić, okolice miasta”. Ten autor utożsamił ze sobą architekturę publiczną z urbanistyką. Niewątpliwie Alberti otwierał przestrzeń miasta na świat wartości estetycznych: piękno, harmonię, zgodność z naturą, jak również bezpieczeństwo czy wolność.
Miasto miało stanowić dla ludzi projekt idealnego miejsca do życia. Dlatego powstawało na jego temat mnóstwo koncepcji już od czasów starożytności. We współczesnej epoce pokroju renesansu na północy Europy swój projekt miał również niejaki Albrecht Durer. W swoich szkicach odbiegał od wzorów włoskich. Kładł nacisk na funkcjonalność miasta. Jego zarys nawiązywał do Niebiańskiej Jerozolimy z charakterystycznymi dwunastoma bramami. Najważniejszym dla niego punktem był rynek z olbrzymim ratuszem.
Koncepcje miast idealnych wpisują się w struktury nowożytnych utopii filozoficznych. Najsłynniejsze z nich są dziełem Tomasza Morusa, Tomasza Campanelli i Francisa Bacona. Jak zostało to przedstawione, obok przestrzeni utopijnych wskazać możemy również na miasta idealne. Chociaż przyczyny ich projektów zdają się być podobne, dla metodologicznej jasności konieczne wydaje się ich odróżnienie. Te pierwsze są miastami tworzonymi jako pewne fikcje oraz, co ważne, podporządkowane są one osiągnięciu celów społecznych i politycznych. Ich autorów struktura miasta zajmuje na tyle, na ile pozwala im budować „świat wiecznej szczęśliwości”. Natomiast twórcy koncepcji miast idealnych kreślą projekty, które mają stać się podstawą faktycznych realizacji. Toteż mniejszą wagę przykładają do panujących w nich stosunków społecznych.
Myśliciele społeczni postrzegali miasto w różny sposób. Jego krytykę podejmował Jan Jakub Rousseau. Według niego miasto miało prowadzić do zepsucia z punktu widzenia powszechnie przyjmowanych norm moralnych. Dostrzegał „problem alienacji człowieka w wielkim mieście, jego zagubienia, izolacji od innych, stawania się kimś innym, niż jest naprawdę.”
Platon był niewątpliwie wzorem dla wielu twórców wieków późniejszych. Kiedy śledzimy rozwój idealnych założeń miejskich pojawia się tam dobro, praworządność, wolność, związek z naturą, edukacja, nauka, harmonia władzy, szczęście, jako cel ostateczny. Jest tam także miejsce na harmonijne uporządkowanie przestrzeni.
W całym gąszczu koncepcji miejskim przejdźmy w tym momencie do współczesnych wizji. Nurt ekologiczny miasta powstał w nawiązaniu do tradycji Ebenezera Howarda. Starano się w nim powiązać miasto z naturą. Oparty jest na koncepcji miast IV generacji, na wysokim poziomie zaawansowania technologicznego, miast przestrzeni humanistycznej, otwartych na kontekst miejsca, na dialog społeczny dziejący się wewnątrz nich, na regionalną odrębność kulturową.
Miasto w wymiarze czasowo - przestrzennym istnieje w swojej warstwie fizycznej. Jest realnie istniejącym przedmiotem, którego poznanie możliwe jest dzięki doświadczeniu. Istota przestrzeni miejskiej nie funkcjonuje w oderwaniu od swej podstawy i nie jest autonomiczna. Jest nam dana naocznie wyłącznie w poznaniu intelektualnym. Stanowi element całościowy i jednolity. Miasto, jako przedmiot intencjonalny, dany jest nam bezpośrednio i w sposób kompletny. Poznajemy go takim, jaki się nam jawi, jednak zależnie od naszych aktów świadomości. To dzięki niemu przestrzeń miejska aktualizuje się jako pole wartości, ponieważ ukazuje miasto będące przedmiotem poznania intelektualnego i zmysłowego. Jest to możliwe, gdyż w odróżnieniu od swej materialnej podstawy, istnieje poza sferą czasu i przestrzeni.
Stany Zjednoczone Ameryki Północnej są ciekawym źródłem teoretycznym, jak i praktyki zmiany ludzkich siedlisk, organizmów miejskich, powstawania megamiast. Zauważmy, że pierwsze miasta na tym kontynencie powstawały już około 500 – 300 lat przed Chrystusem o takim charakterze, jaki nie powstał już nigdy później. Thomas Merton uważa, że miasta te nie były stolicami imperiów, nie rządzili nimi władcy, ani nie posiadały armii. Zamieszkujące je ludy żyły pokojowo nikogo nie podbijając. Zdaniem Mertona
„miasto było zbudowane przez ludzi, nie dla króla, nie dla kliki generałów, lecz dla samych siebie; było ich miejscem świętowani. (…) W przestrzeni świętowania, wzniesionej przez ludzi dla ludzi, zbierali się oni z radością, z poczuciem piękna i odnajdywali drugiego jako współtwórcę wspólnej celebracji. Ich miasto ożywało”.
Miasta, jakie znamy w USA powstały tuż po osiedleniu się na kontynencie pierwszych Europejczyków. Początek XIX wieku to proces zabudowy, zagęszczania i zacieśniania przestrzeni kontynentu. Na połowę tego stulecia prawie jedna trzecia Amerykanów zamieszkiwała ośrodki miejskie. Silna urbanizacja towarzyszyła procesowi rozwoju przemysłu. Andrzej Majer uważa, że ekspansję miast można scharakteryzować jako
„rozszerzanie się przestrzennego zasięgu aktywności produkcyjnej o charakterze nierolniczym, wzrastającą ruchliwość ludzi i produktów, pogłębiającą specjalizację w ramach społecznego podziału pracy oraz rosnącą stratyfikację zbiorowości miejskich”.
Rozwój kolei zaczął przyspieszać łączność między miastami. Kto z nas nie oglądał sławnego już filmu pod tytułem „Powrót do przyszłości”, ten może sobie wyrobić jakiś obraz zmian miejskich na przestrzeni wielu lat i pokoleń. A Henry Ford i jego wynalazek, który nazywamy samochodem umożliwił bezwysiłkowe przemieszczanie się na ogromne odległości. Ruchliwość ludzka dostała nowe możliwości ekspansji.
Do rozwoju miast amerykańskich przełomu XIX i XX wieku w znacznej mierze przyczynili się emigranci z Europy. Rozbudowa sieci drogowej, wciąż powiększająca się liczba mieszkańców w dzisiejszych wielkich metropoliach, to znak tamtych czasów. Na rozwój struktury miejskiej miała również ogromny wpływ sieć suburbiów, tzw. przedsionków dla metropolii. Jak pisał Desmond Morris w „Ludzkie zoo” miasta nie były do końca zbyt komfortowym miejscem do życia. Potrzebna była również oaza spokoju w domach jednorodzinnych poza wielkimi centrami.
Pod koniec XX w. przedmieścia liczyły więcej mieszkańców i rozwijały się bardziej prężnie niż miasta jednakże nie tak dynamicznie jak do tej pory. Z analiz rozwoju przedmieść w 35 okręgach metropolitalnych w latach 1990 – 2000 wynika, że ich zaludnienie wzrosło o 14%. Jednakże śledząc ich rozwój w indywidualnych przypadkach okazuje się, że był on bardzo zróżnicowany. Ponad jedna trzecia z 2 600 badanych przedmieść wyludniała się lub przeżywała stagnację demograficzną. Pogrążone w kryzysie przedmieścia znajdowały się przede wszystkim w regionie północno-wschodnim (38,5%) i środkowo-zachodnim (31,8%). Sytuacja demograficzna przedmieść była ściśle powiązana z procesami, jakie miały miejsce w danych okręgach metropolitalnych. Przedmieścia, w których odnotowano największy spadek zaludnienia zlokalizowane były w wyludniających się regionach metropolitalnych a rozwijające się znajdowały w regionach, w których liczba ludności nie zmniejszyła się znacząco.
Miasto jest specyficzną formą sztuki. Jest przestrzenią komunikacji o charakterze indywidualnym i społecznym. Komunikacja leżąca u podstaw więzi społecznych wpływa pośrednio na moralny wymiar działań mieszkańców miast. Miasto może być swoistym odzwierciedleniem pewnego rodzaju systemu, który nieustannie się zmienia. Z jego core, rdzeniem, głównym punktem a wieloma innymi punktami połączonymi siecią. Podobnie jak w systemie komputerowym, jak również w naszym ludzkim mózgu.
Wymiar społecznego komunikowania się w miastach przybiera różny charakter. Niemożliwe jest funkcjonowanie bez rozmowy z innymi. To element budowania ludzkiej tożsamości. Miasto stanowi przede wszystkim przestrzeń społeczną,a zatem nie tylko dialogu, ale szerzej przestrzeń komunikacji. Zachodzą w nim procesy komunikacyjne o charakterze masowym. To przede wszystkim im podporządkowana jest struktura miasta. Społeczność każdego miasta to konglomerat różnych grup społecznych, zatem różnią się one oczekiwaniami i potrzebami, co do organizacji i przestrzeni.
Komunikacja w czasach współczesnych przybiera bogactwo form. W dawnym plemieniach przekaz ustny w 4 oczy był jedyną możliwością. Dzisiaj mamy tego wydaje się, że aż za dużo. Podróżujemy samochodem, autobusem, koleją. To są formy komunikowania się. Piszemy listy, rozmawiamy przez telefon jak również przez komputer. Czasami przestrzeń miejska wydaje się trudna do zdefiniowania, szczególnie teraz. W starożytnych Atenach centrum miasta tętniło życiem a każda jednostka była ważna dla zbiorowości. Co mamy dzisiaj?
Rozwój technologiczny ułatwił z pewnością życie. Czy je wzbogacił? Zdania są podzielone, ponieważ nie jest to taka prosta sprawa. Popatrzmy na to z tej złej strony, popatrzmy na Polskę. Wielu z nas pamięta jeszcze lata tzw. PRLu, a w szczególności fakt, iż odwiedzaliśmy się częściej, spotykaliśmy się na różnych imprezach, potrafiliśmy się bawić. Dzisiaj co mamy w zamian po rewolucji informatycznej? Przyspieszone tempo życia, powie ktoś. Największą wymówką, jaką ma wielu ludzi jest tekst „nie mam czasu”. Więc się już nie spotykamy. A zamiennikiem na to stał się telefon, albo, co gorsze... media społecznościowe w internecie. Same w sobie nie są absolutnie złe.
Wydaje nam się, że rozmawianie za pomocą pośredników, czyli technologii jest takie samo, jak spotkanie w 4 oczy, czy rozmowa face to face. To nie prawda. My się bardzo mocno oszukujemy i daliśmy się zafiksować, że nie odróżniamy fikcji od rzeczywistości. A kulejemy na tym tylko my, ponieważ w ogóle nie potrafimy nawiązywać relacji międzyludzkich. Udanych relacji, bliskich związków damsko – męskich, przyjaźni. Bo wszędzie nam się spieszy. A jak przychodzi co do czego, to na przykładzie miasta Żywca, które pustoszeje po godzinie 18:00 zdajemy się pytać: gdzie są ludzie? Czy rzeczywiście się gdzieś spieszą?
Galeria nowym centrum? Zdaje się pytać Damian Guzek z Uniwersytetu Śląskiego. Na Górnym Śląsku stare przestrzenie publiczne wypełniane są przez centra handlowe. Zapewniają schronienie i możliwość spędzenia wolnego popołudnia. Czytamy w jego raporcie. Czy jednak spędzanie wolnego popołudnia musi wiązać się z chodzeniem po galeriach bez celu? Uważny obserwator miejskiego życia dostrzeże pewien paradoks. Chodzimy po tych ścieżkach handlowych, chodzą także inni ludzie. Przyglądają się witrynom sklepowym i idą dalej. Chcieliby kupić, ale... nie ma za co. I tak cały czas w imię zabijania czasu wolnego? Czy już rzeczywiście brak nam inwencji do tego, aby tylko spacerwać tam, gdzie ludzi dużo?
Centra handlowe stają się centrami miast. Bielsko-Biała nie est w tym żadnym wyjątkiem, kiedy patrzymy na Śląsk. Tradycyjne wartości ludzkie tracą na znaczeniu. Rośnie nam moda na lans. Brzydki lans. Ktoś powie, iż galerie handlowe ułatwiają nam życie. A zapytajmy przewrotnie z innej strony? Czy czasem także nie ograbiają nas z portfela i z naszego własnego myślenia?
Dwadzieścia kilka lat temu przeszliśmy transformację ustrojową. Chcieliśmy być wolni. Nie ukrywajmy. Byliśmy i dalej jesteśmy trochę za pozostałym światem, który ciągle gonimy. Centra handlowe był elementem życia gospodarczego i miejskiego, który tak czy inaczej do nas przyjść musiał. Organizacja takiej galerii przypomina wzorem życia w dawnych środowiskach miejskich, jednak to nie to samo. Społeczeństwo obywatelskie – to hasło, jakie stało między innymi u idei wolnego państwa polskiego. Czy potrafimy się jednak zorganizować, by stworzyć coś razem i działać na rzecz dobra wspólnego? Czy jesteśmy tylko i wyłącznie mało zorganizowanymi pionkami, których nie stać na wysiłek? Chcieliśmy demokracji, wolnej władzy. Wydawało nam się, że władza za nas zrobi wszystko? A my w opozycji do życia gonimy, błądzimy, nie wiemy, co robić, to tylko w sobotę i niedzielę biegniemy czym prędzej do galerii handlowej, bo jest nowa promocja?
To wielkie uproszczenie i podsumowanie społecznego wizerunku współczesnego miasta.
Dochodząc do pewnego rodzaju puenty. Każdy z nas żyje w przestrzeni indywidualnej jak i społecznej. Każdy z nas jest jednostką twórczą i inteligentną. Razem tworzymy społeczności lokalne jak również organizmy miejskie. Budujemy relacje między sobą, bowiem zawsze byliśmy „zwierzętami stadnymi”. Platon już o tym wspominał. W dawnym czasach o kształcie miasta decydowali ludzie, bezpośrednio. W nowoczesnej cywilizacji oddaliśmy część władzy nas sobą w ręce polityków i jeszcze sami mamy o to pretensje. Niemniej istnieje coś takiego, jak 3 sektor i społeczeństwo obywatelskie. To przestrzeń dla każdego z nas, do budowania swoich marzeń, wielkich dzieł, do planowania siebie, jak również przestrzeni w mieście dla realizacji własnych celów. Czas jest dla wszystkich ważny. Każdy z nas ma 24 godziny na dzień. Jak je będziemy wykorzystywać, zależy indywidualnie od nas samych. Czy potrafimy spłycić się tylko do galerii handlowej? Centrum miasta dawniej stanowił ratusz z rynkiem. Dzisiaj centrum jest zdaje się tam, gdzie są ludzie. I pieniądze. Czy aby na pewno? Kwestia dyskusyjna. Niemniej wszystko zależy od każdego z nas, indywidualnie. Miasto to my, ale każdy z nas z osobna.
Autor: Sławomir Brak
Zdjęcia: Paweł Gondek
Kopiowanie materiałów zabronione.