Wydarzenia

W Lipowej odbyło się spotkanie autorskie, kontynuujące cykl spotkań w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki, tym razem z Michałem Olszewskim. Okazją do rozmowy była najnowsza książka Michała czyli #Upał (Wydawnictwo znak, 2017).

Michał Olszewski urodził się w 1977 roku w Ełku. Jest absolwentem studiów polonistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim. W latach 2007-2012 pracował jako reporter i szef działu reportażu "Tygodnika Powszechnego". W 2014 roku objął stanowisko redaktora naczelnego krakowskiego oddziału "Gazety Wyborczej".
Zadebiutował w 2003 roku zbiorem opowiadań Do Amsterdamu, za który otrzymał pierwszą nagrodę w III edycji konkursu "Znak-Proza". W 2005 ukazała się jego druga książka Chwalcie łąki umajone, a w kwietniu 2009 Low-tech. W 2010 wydał Zapiski na biletach - opowieść o podróżach po Polsce oraz Eco-book o eko-Bogu, zapis rozmów o ekologii przeprowadzonych z franciszkaninem o. Stanisławem Jaromim. Książka Zapiski na biletach była nominowana do Nagrody Literackiej Gdynia 2011 w kategorii proza. W 2015 roku otrzymał Nagrodę im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki Najlepsze buty na świecie.

Szymon J. Wróbel: W drodze na spotkanie rozmawialiśmy o tym, że ta książka zmęczyła Cię przy pisaniu. Myślę, że ta książka męczy także po jej przeczytaniu, ponieważ jest lustrzanym odbiciem współczesnej rzeczywistości i nas samych...

Michał Olszewski: Opinia ta jest niewątpliwie świetną zachętą do lektury [śmiech]. Podobno w okolicach pięćdziesiątej strony czytelnicy przeżywają kryzys. Rzeczywiście, książka jest tak zbudowana, że tych kilkadziesiąt początkowych stron, jest takim – mam nadzieję – literackim roller-coasterem, później narracja się uspokaja i wygładza, co nie znaczy, że jest łatwiejsza do zniesienia. To jest opowieść o posuniętym do granic możliwości i absurdu świecie. Świecie wypełnionym nieustannym przymusem zdobywania i ściągania informacji. Zastanówmy się, ilu z nas scrolluje od świtu do nocy swój telefon, sprawdza informacje, przegląda facebooka itd. Ja do takich osób należę. Robię to, ponieważ jestem dziennikarzem i mam taki obowiązek. Ale są wśród nas osoby, które nie uprawiają dziennikarstwa i również pierwszą czynnością, jaką wykonują po przebudzeniu, jest włączenie telefonu i sprawdzenie bieżących informacji. #Upał jest opowieścią o świecie, w którym te nawyki, przymusy i przyzwyczajenia, które w ostatnich czasach stały się bardziej widoczne, urastają do rangi groteski.

Sz. J. W. : W książce ukazujesz postać człowieka współcześnie określanego jako wielozadaniowy. Dziś nie wystarczy jedna funkcja pełniona w zawodzie, musi ich być wiele?

M. O. : #Upał rzeczywiście jest opowieścią o czymś, co fachowcy nazywają multitaskingiem, ale zjawisko to nie dotyka tylko dziennikarzy, bo jak wiadomo głównym bohaterem książki jest dziennikarz w szczycie możliwości, szczęśliwy mąż, ojciec i kochanek, ambitny redaktor lokalnego portalu, facet, który jest everymanem. Zajmuje się zbyt wieloma rzeczami naraz i w którymś momencie intensywność zaczyna go osaczać i prowadzić w mrocznym kierunku. W tej chwili nie da się nie być wielozadaniowym i nikt z nas nie ma takiego luksusu, żeby usiąść nad kawałkiem drewna jako cieśla, wystrugać świątka, sprzedać go i zabrać się za kolejnego. Na przykładzie naszych przyzwyczajeń tekstowych, można opisać, jakie są konsekwencje tego zjawiska. Ilu z nas, czytając artykuł w ulubionej gazecie na ekranie telefonu, napotyka w tekście odnośnik do innej wypowiedzi i nie kończąc czytać pierwszego, wchodzi w kolejny tekst i następny itd. nie wracając już do pierwszego? Nasza uwaga zostaje rozproszona na kilka strumieni, a próba koncentracji uwagi na jednym zagadnieniu staje się coraz częściej bezowocna. Wydaje mi się, że #Upał opisuje stan informacyjnej i duchowej gorączki, w której znalazł się świat i z której wyjścia nie widzę.

Sz. J. W. : Posługujesz się językiem określonym jako internetowo-smartfonowy...

M. O. : To ryzykowne, ponieważ tego rodzaju język bardzo szybko się zestarzeje. Za kilkanaście lat, gdy będę przeglądał tę książkę, jej język będzie już archaicznym i zwietrzałym. Pytanie, dlaczego podjąłem takie ryzyko? Uznałem, iż powinienem podjąć próbę uchwycenia momentu wspomnianej przeze mnie gorączki również poprzez język. Dzieją się rzeczy fascynujące: np. znikają z literatury zdania wielokrotnie złożone, które kiedyś ciągnęły się przez pół strony albo i dłużej. Dziś sprawiają one czytelnikowi niebywałą trudność. Widzę to po sobie i sposobie, w jakim konstruuję felietony, newsy czy reportaże. Staram się nie ograniczać do zdania z jednym podmiotem i jednym orzeczeniem ale widzę też, że zaczynam się tym językiem posługiwać machinalnie. Żeby zmienić rytm tekstu i złożyć akapit, w którym pojawia się zdanie podrzędne wielokrotnie złożone, muszę włożyć w to trochę wysiłku. Nie jest to już wyssane z mlekiem matki, jak kiedyś. To nieodłączna część ewolucji w stronę języka wypełnionego skrótami i bardzo ekspresyjnego. Gwałtowny i niespokojny język jest sednem naszego świata.

Sz. J. W. : W tej powieści, nota bene przerażająco współczesnej, pojawiają się wątki humorystyczne, jak tatuaż bohatera czyli „24/7” ?

M. O. : To nie jest humorystyczne, chciałem sobie zrobić taki sam, ale w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, czy taki gest ma sens w sytuacji, kiedy wszyscy mają jakieś tatuaże. 24/7 to również bardzo dobra metafora tego, co się z nami dzieje. Jednym nasuwa się skojarzenie ze sklepami czynnymi całodobowo, innym, jak np. Jonatanowi Crary ze światem, w którym człowiek jest coraz bardziej zmuszany do tego, by spać coraz mniej i funkcjonować przez całą dobę. Jonatan pisze, że świat wręcz mówi nam – ,,Nie śpij, bo coś cię ominie”. Poza tym, Crary pisze, że połowa Amerykanów budzi się przynajmniej raz w nocy, by sprawdzić na telefonie wiadomości. Chyba na tym etapie jeszcze nie jesteśmy, chociaż jest on niewątpliwie blisko. 24/7 to metafora świata, który się rozpędził i nie wiadomo, dokąd go ten rozpęd powiedzie.

Sz. J. W. : Twój bohater jest podłączony prawie do wszystkiego, z każdej strony dostaje dawkę informacji, like i komentarze...

M. O. : No tak. Jako dziennikarz internetowy musi brać pod uwagę preferencje czytelników. Powiem więcej, ów bohater żongluje różnymi tożsamościami. Są osoby, które maja w sieci na fb czy twitterze kilka kont i mogą toczyć ze sobą dyskusje, wchodzić w kolizje i same siebie wyzywać. Tak postępuje bohater tej książki, który, by rozpędzić dyskusję na jakiś temat, prowokuje tekstami wysyłanym z fałszywych kont. Książka próbuje odtworzyć strukturę dyskusji internetowych prowadzonych na twitterze, medium bardziej skondensowanym od popularnego fb, z uwagi na ograniczenie wypowiedzi do 140 znaków. Okazuje się, że w tym wąskich ramach można bardzo dużo zakomunikować, mało tego, zbędne staje się posiadanie telewizora. Ja próbowałem ten język przenieść do książki #Upał, przynajmniej postarać się zreprodukować język, w jakim toczą się dyskusje na twitterze. Nie wiem na ile udało mi się to karkołomne zadanie zrealizować.

Sz. J. W. : Ta książka jest o Tobie?

M. O. : Wszyscy mnie o to pytają. Oczywiście, że ta książka jest o mnie. To jest tak, jakby przeglądać się w potrzaskanym lustrze. To jest książka o mnie, ponieważ wyrasta z moich doświadczeń, przygód, cudzych historii, które ktoś mi opowiedział, gdzieś zasłyszanych lub ukradzionych od kogoś. W prozie wolno takie rzeczy robić. A z drugiej strony, to nie jest książka o mnie, dlatego że ja nie doszedłem jeszcze tam, dokąd doszedł główny bohater. To jest książka o kimś, kim mógłbym być. W przeciwieństwie do niego nie byłem na odwyku internetowym. W Polsce jeszcze nie ma takich kuracji, ale w Stanach Zjednoczonych można się zapisać na odwyk od sieci. Zjawisko takiego procesu badali w ubiegłym roku studenci z Rzeszowa, którzy za cel postawili sobie funkcjonowanie przez tydzień, bez dostępu do komórki czyli mediów społecznościowych . Nie wiem, jak się zakończył ten eksperyment, zdaje się, że są cali i zdrowi, ale niewątpliwie było to trudne doświadczenie. Powiem więcej, telefon komórkowy stał się tak integralna częścią naszej cielesności jak piąta kończyna. Ludzie, którzy są na odwykach internetowych, mają bóle fantomowe, wydaje im się, że słyszą dzwonek telefonu. Z irytacją reaguję na uwagi dotyczące polskiej biedy czy też uchodźców w tonie, że „przecież uchodźcy posiadają telefony”. Proponuję przejść się na dworzec Kraków Główny i zobaczyć, ilu z bezdomnych posiada komórkę. Osoby, które są głodne, brudne, mają telefon, w tej chwili dobro tak podstawowe, jak chleb i woda. To jest fundamentalna zmiana, która za sprawą miniaturyzacji i dostępności technologii dokonała się na naszych oczach i ma konsekwencje w języku, zachowaniu, myśleniu o świecie, bezpieczeństwie drogowym i każdym aspekcie naszego życia.

Sz. J. W. : Jak reagujesz na miejsca wolne od Internetu?

M. O. : Wkurzają mnie, bo nie mogę się tam połączyć z Internetem.

A mówiąc serio, oczywiście, że one są potrzebne i gdybym chciał komuś podsunąć pomysł na biznes przynoszący duże pieniądze, to bym wskazał właśnie na tę niszę. My zrośliśmy się z siecią tak bardzo, że trudno jest mi sobie wyobrazić, żeby na czas dłuższy z niej wyjść. Dlatego też książka #Upał nie przedstawia - co zresztą, jest powodem do formułowania zarzutów wobec niej – żadnej recepty na szczęśliwe życie w stylu ,,Wyrzućcie telefony a będziecie szczęśliwi”, bo nie wiem, czy tak by było. Osobiście cieszę się, że nie muszę stać w kolejce do okienka bankowego czy pocztowego, by uregulować bieżące rachunki, mogąc to zrobić za pomocą internetowej bankowości. Chociaż są i minusy. Wyobraźmy sobie, że wszystkie ułatwienia są podpięte do Google i powtarza się historia sprzed trzech miesięcy w Rosji, kiedy Putin za karę i na próbę wyłączył Google. Ludzie stracili dostęp do internetowej bankowości nawet o tym nie wiedząc, dlatego że hasła i konta mieli połączone z Google. To jest już dramat, zwłaszcza w sytuacji, gdy my zmierzamy prosta drogą w stronę rzeczywistości, w której w ogóle okienka bankowe znikną i wszystko będziemy załatwiać za pomocą sieci i telefonów.

Sz. J. W. : To pokazuje, że warto pewne rzeczy mieć spisane...

M. O. : Jest takie opowiadanie Borgesa o cesarzu, który prosił kartografów o skonstruowanie możliwie najdokładniejszej mapę cesarstwa czyli w skali 1:1. Internet jest właśnie taka przestrzenią, która prowadzi nas w stronę świata w skali 1:1. Wszystko to, co zdarzy się w tzw. realu będzie odzwierciedlone w Internecie, a coraz mniej będzie poza nim. Jesteśmy w przededniu kolejnej rewolucji, której na imię „Internet rzeczy”, gdzie już nie tylko telefony będą połączone z siecią, ale i przedmioty, jak np. szyby wyświetlające temperaturę powietrza itd. Spójrzmy na popularny w Stanach Zjednoczonych System Alexa. Ten świat nieuchronnie nadchodzi.

Sz. J. W. : Skąd pomysł na globalne ocieplenie?

M. O. : Pomysł wynika z tego, że interesuję się, podobnie jak bohater tej książki, wieloma rzeczami i w równym stopniu interesuje mnie to czy ulica Basztowa w Krakowie zostanie wyremontowana zgodnie z planem, jak i to czy pokrywa lodowa na Spitsbergenie topnieje w szybszym niż naukowcy przewidzieli tempie, czy też nie. Od lat interesuję się globalnym ociepleniem i ochroną środowiska, nawet osiągnąłem jakąś biegłość w tych tematach i nie ulega dla mnie wątpliwości, że to jest coś, z czym trzeba się mierzyć. Przystępując do pisania tej książki i szukając kolejnej ramy, w której ulokowałbym bohatera, pomyślałem sobie o świecie, którego jesteśmy częścią a który dopiero nadchodzi – świecie, w którym będzie bardzo gorąco. Pomyślałem sobie, że ten bohater, który jest trawiony wewnętrzną gorączką, powinien być jeszcze dociskany trwającym wiele miesięcy upałem.

Sz. J. W. : Wysuwasz tezę, że to odbiorcy chcą takiego płytkiego dziennikarstwa i w zasadzie wszystko opiera się na tzw. kliknięciach...

M. O. : Tu mamy do czynienia ze sprzężeniem zwrotnym. Trudno określić w tej chwili co, kto i czego chce, natomiast działa przełożenie między mną, jako dziennikarzem i producentem treści, a czytelnikami, ponieważ dzięki Internetowi mam narzędzia, które pozwalają drobiazgowo określić, co się czyta, a co nie.

Mało tego, mogę określić aktywność czytelników w ciągu dnia, ilość osób czytających mój artykuł i miejsce w tekście, które zaczyna nudzić. Czy coś z tej analizy wynika oprócz tego, że ludzie wciąż lubią czytać to, co kilkadziesiąt lat wcześniej czyli kryminały, historie lokalne, opowieści o wypadkach, komunikacji - pewnie tak. Technologia i dostęp do informacji sprawiły, że informacja musi być skondensowana w znacznym stopniu niż kiedyś, z uwagi na jej liczebność i stopień ważności, a my -dziennikarze musimy się streszczać. To skutkuje tym, że rzadko się zdarzają artykuły kilkustronicowe, bo ich nikt nie przeczyta. Są odstępstwa od reguły, ale panuje zasada zwięzłości. Zainteresowanie musi zaczynać się już od nagłówka artykułu, od tego zależy czy czytelnik w ogóle otworzy tekst. Ta decyzja jest zerojedynkowa. Chińczycy mówią ,,Uważaj na marzenia, bo niektóre się spełniają”. Współczesność jest spełnionym marzeniem nas wszystkich, by mieć na wyciągnięcie ręki cały świat bez wychodzenia z domu. Informacji docierających błyskawicznie jest tak wiele, że musimy się streszczać, zarówno my jak i odbiorcy.

Sz. J.W: Dziękuję za rozmowę

Z Michałem Olszewskim rozmawiał Szymon J. Wróbel

Tekst: Klaudia Wiercigroch-Woźniak