W andrzejkowy późny wieczór, w drodze do mieszkania na jednym z żywieckich osiedli postanowiliśmy wraz z żoną skrócić sobie drogę... Z racji tego, że furtka do parku (od strony ul. Wincentego Witosa) była otwarta, około godziny 23.15 weszliśmy na teren żywieckiego parku. Spacerując po parkowych alejkach i korzystając z przyjemnej ciszy ładnego, listopadowego jeszcze, wieczoru, dotarliśmy do furtki przy osiedlu Parkowym. Niestety była zamknięta. Przerażeni faktem spędzenia nocy w żywieckim parku, zaczęliśmy szukać alternatywnego wyjścia. Z opowieści kolegów z osiedla Parkowego wiedzieliśmy, że istnieje "tajemne" przejście pomiędzy garażami a placem zabaw i postanowiliśmy z tego rozwiązania skorzystać. Kiedy dotarliśmy na miejsce i próbowaliśmy wydostać się z parku, z mroku wyłoniło się dwóch panów w mundurach żywieckiej Straży Miejskiej. W naszą stronę rzucili oni tzw. "pierwsze słowo do bitki" - "i co?". Jak dowiedzieliśmy się od Strażników, każdy wchodzący do parku obywatel winien zapoznać się z regulaminem. Na moje pytanie - jeśli nie jestem mieszkańcem Żywca, bądź - dziwnym trafem - nie potrafię czytać, to co mam zrobić w tym wypadku gdy zostanę zamknięty w parku? usłyszałem dwie odpowiedzi - pierwszy mundurowy zapytał "czy ma pan przed sobą idiotę" - od tej odpowiedzi się wstrzymałem, natomiast drugi stwierdził, że "nieznajomość prawa szkodzi". Nie wiem o jakie prawo chodzi, gdyż każda osoba, która wejdzie na teren parku np. o godzinie 22 i w nim pozostanie nie może być ukarana mandatem karnym, podobnie jak osoba, która na teren parku wejdzie po godzinie 23 - w przypadku otwartej furtki, jak było w naszym przypadku. Ponadto pojawiają się pytania o osoby, które mają problem ze wzrokiem i nie przeczytają informacji na parkowej bramie.
W mojej głowie rodzi się zatem pytanie, co ma zrobić osoba, która w spacerze zapomni się i nie opuści parku przed godziną 23? Najlepszym rozwiązaniem wydaje się być spędzenie nocy z osiołkiem Stefanem z żywieckiego ZOO... Na nasze szczęście, dzięki życzliwości Panów Strażników z parku zostaliśmy wypuszczeni.
Czytelnik Andrzej
Zdjęcie: Paweł Gondek