Nie mamy czasu. Podkręcamy tempo i dzisiaj zajmujemy się kolejnymi absurdami, które rujnują nam naszą pracę. Absurd to mocne słowo, niemniej zawsze chodzi tylko jedno: czy to, co robimy nam w czymś służy. Ponieważ w dzisiejszych czasach elektronika przesłoniła większość obszarów ludzkiej aktywności, nie potrafimy się bez niej obejść.
Fenomenem od kilku lat jest tworzenie społeczności. Przede wszystkim elektronicznych. Na najbardziej popularnym z nich przesiaduje mnóstwo użytkowników. Sprawdzamy, co słychać u znajomych, co robią – nawet po kilkadziesiąt razy dziennie, to także się zdarza. Czy to jednak rzeczywista namiastka tworzenia relacji z ludźmi, czy fałszywa przykrywka? Co z tego bowiem, że zalajkujemy – mówiąc potocznie masę zdjęć, opisów, tekstów naszych znajomych, skoro na koniec podczas wyłączania komputera pozostaje pustka a samotność wraz z poczuciem wyobcowania daje się mocno we znaki. Jeśli ta aplikacja jest tylko w komputerze stacjonarnym, można zagospodarować ją w sposób użyteczny. Jeśli jednak nie rozstajemy się z nią także w osobistym telefonie komórkowym, trudno wtedy żyć normalnie, ale przede wszystkim prawdziwie.
Bo idąc konsekwentnie w tym temacie niektórzy szerzą na swoich aplikacjach czarnowidztwo i sieją wizje niebezpieczeństw wszelkiego rodzaju. Rodzi się lęk, który jest kopiowany na innych ludzi. Po prostu zarażamy tym innych. On jest zwykłą interpretacją zachodzących zjawisk. Krótko mówiąc: indywidualnym odczuciem tego, który o tym informuje. Ludzie boją się rzeczy, które dzieją się jedynie w ich wyobraźni, opowiadając sobie historie, które nigdy się nie wydarzą. Żadna rzeczywistość nie jest tak okrutna jak umysł niepotrafiący kontrolować swoich emocji. I na tym traci się mnóstwo czasu tracą przede wszystkim kontakt z rzeczywistością. Lęk to pewien sposób spojrzenia na świat, który jest jaki jest. A czarnowidztwo jednak zniekształca świat. Pora więc przestać to robić zobaczyć w końcu taką rzeczywistość, jaka jest.
Bowiem od czarnowidztwa jest krótka droga do następnej plagi marnowania czasu, jaką jest plotkowanie. Pod chłodną etykietą rozmów towarzyskich ukrywa się mechanizm identyfikacji: przeżywania cudzego życia tak, jakby było swoim własnym. Jeśli złapiecie się na tym, że więcej czasu zabiera Wam myślenie lub mówienie o kimś innym niż o sobie – to alarm ostrzegawczy. Badania naukowe dawno już bowiem udowodniły, że ci, którzy plotkują najwięcej, mają podwyższony poziom napięcia i nie wzbudzają zaufania wśród innych.
Bo jak mają wzbudzać zaufanie, skoro co chwila krzyczą, mówią podniesionym tonem głosu zdania, historie, tylko po to, aby udowodnić innym swoją rację. Ile razy kłóciliście się z kimś tylko po to, aby udowodnić mu, że Wasze jest lepsze? Ile razy również frustrowaliście się tym, że ktoś nie chce zaakceptować, że oczywista racja jest po Waszej stronie? Zmęczenie bezproduktywnymi dyskusjami jest znamienne, kiedy traci sens udowadnianie komuś czegokolwiek, na siłę. Dużo lepszą strategią jest rozmawiać w celu poznania, jak zostaliśmy zrozumieni i odebrani przez innych. Jest to pełne ciekawości i szacunku słuchanie człowieka, któremu nie przeszkadzamy korzystać z autentycznej wolności wypowiedzi.
Bowiem każdy ma prawo do tej wolności i nie możemy w żaden sposób jej deprecjonować. Szczególnie wtedy, kiedy inni chcą czytać o sobie w internecie. Co się z tym wiąże? Przeczytacie w kolejnym materiale o traceniu czasu w sposób bezproduktywny.
Autor: Sławomir Brak