Autor: Adrian Wędzel
Theatrum mundi
Była środa, a oni spóźnili się po raz kolejny. Weszli do szatni, która zwykle pełna wrzeszczących dzieci i ich plotkujących matek, świeciła teraz pustkami. Widok był dość ponury, przebieralnia przypominała plac targowy, który za dnia pełen życia, nocą sprawia wrażenie nawiedzonego. Cień wieszaków padający na środek pomieszczenia, wyglądał niczym gałęzie, a nie krótkie stalowe haki. W kącie leżała porzucona przez kogoś czapka z pomponem.
Kobieta z niepokojem przyjrzała się pustemu pomieszczeniu. Jej myśli krążyły wokół dziecka i wymówki dla szefa. Kolejne spóźnienie w pracy z pewnością nie wróżyło niczego dobrego. Z zamyślenia wyrwał ją syn, który zasugerował, że może jego grupa poszła na spacer. Dzieciak wciąż nie do końca poprawnie wymawiał literę „r”. Choć było to na swój sposób urocze, jednak mocno mu ciążyło. Inne dzieci i bez tego naśmiewały się z Tomka.