Wydarzenia

Przechodząc obok plakatów porozwieszanych w mieście z informacją o koncercie zespołu Lips of Virgin i zespołu Dżouk, nikt zapewne nie spodziewał się tak fenomenalnego występu.

W piątkowy wieczór w Piwiarni Żywieckiej zaprezentowały się dwie obiecujące kapele, zwłaszcza na uwagę zasługuje zespół pochodzący z Węgierskiej Górki „Dżouk”. Bluesmani dali naprawdę nieziemski koncert i w mojej opinii zaprezentowali się najlepiej podczas tego wieczoru. Wrażenie robiły gitarowe dźwięki, solówki i mocny, pewny głos wokalisty. Wokalista ma w sobie moc, która emanuje. Swoja charyzmą oraz ruchem scenicznym emanował w taki sposób, że z każdą upływającą sekundą coraz więcej osób znajdowało się pod sceną. Tylko pozazdrościć tak świetnego frontmana. Widać, że muzycy czują muzykę całym sercem. Rozgrzał publikę do czerwoności i na tyle, że nie chciała wypuścić zespołu ze sceny, domagając się raz po raz bisów.

Zespół „Lips of Virgin” promował swoją najnowszą płytkę „Funky Monkey”. Już sam tytuł płyty zgodnie z recenzjami nawiązuje do muzyki „skocznej i pikantnej”. Muzycy Lips of Virgin dali dobry koncert, oprócz paru niedociągnięć technicznych i wokalnych (przed wokalista jeszcze duzo pracy, zwłaszcza nad dykcją, co słychać zarówno na koncertach, jak i na płycie), nie było widać tak wielkiego entuzjazmu na twarzach publiki, jak przy występie „Dżouka”. Mimo tego kapela dała sobie radę i publiczność na pewno zapamięta parę momentów z tego występu. Na uwagę zasługuje praca perkusisty, który niezmordowanie dawał z siebie wszystko i częściowo nadawał ton reszcie. Warto również zaznaczyć, że LoV to jeden w pierwszych kolektywów, który próbuje przełamać modę na muzykę rockową i okołorockową na Żywiecczyźnie, za co należą im się brawa. Grupa dopiero się rozkręca i progres jest naprawdę błyskawiczny, a 300 rozdanych płyt to tylko przedsmak wydarzeń i akcji, jakie już niebawem mogą „potrząsać” miastem.

Niestety trzeba wypunktować najsłabsze ogniwo imprezy, czyli mało przemyślane wnętrze lokalu piwiarni, bo w okolicach godziny 21 nie dało się podejść do baru, a już tym bardziej koło niego przejść. Sprawa jest dosyć problematyczna, bo to właściwie jedyny lokal w Żywcu, w którym można zorganizować jakiś koncert, jednak wypadałoby pomyśleć nad przeniesieniem sceny i sprzętu muzycznego – na czas samych koncertów – do drewnianej wiaty ( połączonej z wnętrzem lokalu ), gdzie jest więcej miejsca.

Piątkowy koncert zostanie na długo w pamięci, choćby ze względu na jego niepowtarzalny klimat i charyzmę wokalisty zespołu „Dżouk”, przy występie którego miało się wrażenie że świat zatrzymał się w miejscu. Oby takich występów było jak najwięcej.

Kasia & Piotr