Wydarzenia

W ubiegły weekend odbyły się jubileuszowe, XX Dni Węgierskiej Górki. Już w piątek na mieszkańców i gości czekały różne atrakcje, takie jak: Wioska Piracka, gry i zabawy z harcerzami, lecz dopiero w sobotę nastąpiło oficjalne rozpoczęcie. Impreza odbywała się na Bulwarach nad Sołą, gdzie może pomieścić się spora publiczność a Ośrodek Promocji Gminy Węgierska Górka mógł pochwalić się nową estradą. Jednym z pierwszych punktów programu był przelot zespołu akrobatycznego Biało-Czerwone Iskry. Następnie rozpoczął się jarmark kulturalny, gdzie prezentowane były potrawy z różnych regionów (m.in. gości z Węgier), a także występy folklorystyczne. Po ogłoszeniu wyników konkursu kulinarnego wystąpiła kapela Baciarka, grająca muzykę góralską, organizująca zabawy na scenie. Kolejnym wykonawcą, był zespół rockowo-bluesowy, pochodzący z Węgierskiej Górki, czyli zespół Dżouk. Przed występem redakcji udało się porozmawiać z wokalistą Rafałem Matuszewskim i gitarzystą Grześkiem Pawlusem:

Mariusz Waligóra: Jak się czujecie grając u siebie, mało tego, przed waszą inspiracją muzyczną, zespołem Dżem?

Rafał „Ramzes” Matuszewski: Euforia, radość, aczkolwiek jest to nasz czwarty występ na Dniach WG i nie czujemy już takiego stresu. Przed Dżemem graliśmy już w Łodygowicach, wtedy był to szał totalny.

Grzesiek Pawlus: Stresowaliśmy się, teraz podchodzimy do tego bardziej na luzie.

RM: Cały czas jest to dla nas coś niesamowitego, że możemy przed nimi zagrać. Dżemowa ekipa techniczna jest wspaniała, siedzieliśmy z nimi trochę, rozmawialiśmy, są bardzo pozytywnie nakręceni.

MW: Jesteście zadowoleni z organizacji?

GP: Jak najbardziej, wszystko idzie bezproblemowo, oprócz tego mamy nową scenę, z której jesteśmy bardzo zadowoleni.

RM: Jeśli chodzi o line-up to jest coś dla każdego: dla starszych, młodszych, folklor, rock, blues. Dżem, jak wiadomo jednoczy pokolenia.

MW: Kiedy będzie was częściej widać na lokalnych scenach?

RM: W tym roku zagraliśmy 5 koncertów i raczej już nie wystąpimy na razie. Przystopowaliśmy trochę, mamy chwilę oddechu. Jeśli chodzi o plany… to może lepiej na razie nie zapeszać. W tym roku gramy w czwórkę, bez klawiszowca, gra się też dobrze, ale nie mamy teraz dużego „ciśnienia” na granie. Młodzieńczy szał powoli mija i gramy sobie spokojnie, dla przyjemności.

GP: Ale zdarza nam się skomponować nową piosenkę, od czasu nagrań mamy trochę nowego materiału.

RM: Ostatnio udało nam się pojawić z piosenką w radiowej Trójce. Puścił nas Piotr Baron, który ma naszą płytę i pytał kiedy nowy materiał. Niestety na razie nie mamy tego w planach. Po tym roku dopiero zamkniemy pewne sprawy zespołowe. Na razie mamy czas na złapanie oddechu.

asc-4663_201308041142

Zespół Dżouk swoim żywym występem ściągał coraz więcej osób przed scenę i skutecznie rozgrzewał słuchaczy. Widać było, że świetnie czują się na scenie ze świadomością, że reprezentują swoją miejscowość, a także grają bezpośrednio przed gwiazdą wieczoru, czyli zespołem Dżem. W przerwie pomiędzy występami obu zespołów udało się przeprowadzić wywiad z „Beno” i Maciejem Balcarem:

Mariusz Waligóra: Niedawno grali panowie na Festiwalu im. Ryśka Riedla, jakie w tym roku towarzyszyły temu emocje?

Benedykt „Beno” Otręba: Tam jest zawsze fantastyczna atmosfera, świetnie nam się gra, choć jest to dla nas trudny koncert. Czujemy odpowiedzialność i jesteśmy bardziej spięci niż na innych koncertach.

Maciej Balcar: Co roku staramy się zagrać jak najlepiej, z dużą energią.  Festiwal Ryśka Riedla z jego wielopokoleniową publicznością był i jest dla nas bardzo ważny.

 MW: Czyli rozpiętość wiekowa publiczności się nie zmienia?

BO: Na naszych koncertach zawsze był przekrój pokoleń. Nie zmieniło się to: byli nasi rówieśnicy, byli młodsi, najmłodsi. Było wiele pokoleń, co nas bardzo cieszy.

MW: Czy zespół planuje nową płytę?

BO: Nie wiem, czy w dzisiejszych czasach, my, jako niezależni wydawcy (sami wydajmy swoje płyty), musimy zrealizować nowy materiał w postaci albumu. Może wydamy kilka pojedynczych piosenek? Włączymy je do programu i zarejestrujemy podczas koncertu? Nie mamy jeszcze pomysłu, powoli stają się to wyrzucone pieniądze, ponieważ teraz nie zarabia się na płytach.

MB: Tak czy owak, pracujemy w swoim tempie, w dowolnym momencie może ono przyspieszyć, bądź zwolnić. Do póki nie rozpoczniemy nagrań, nie ma sensu spekulować na temat terminów wydania nowego materiału.

MW: Czy obserwuje pan współczesną scenę muzyczną, czy coś zwraca Pana uwagę?

BO: Ja nie jestem ukierunkowany, słucham wszystkiego, co mi wpadnie w ucho i nie zastanawiam się, czy to znam, czy nie. Nie ważne jaki to gatunek, jak mi się podoba, to słucham, jak nie, to „przełączam na inny kanał”. Generalnie jest dużo muzyki kiepskiej, byle jakiej, ale rock jeszcze żyje, jest dużo młodych ludzi grających rock and roll’a i to jest fajne. Rock ma przyszłość, wbrew temu co Lenny Kravitz napisał, że „rock umarł”, rock żyje i ma się bardzo dobrze.

MW: Oby więc zespół Dżem jeszcze długo był aktywny i inspirował kolejnych muzyków.

BO: The Rolling Stones są od nas starsi i jeszcze grają, więc zobaczymy jak zdrowie nam pozwoli, to już nie jest w naszych rękach.

MW: Jeśli chodzi o Pana solową karierę (pytanie do Macieja Balcara), czy ma Pan jakieś nowe  plany?

MB: Dżem jest dla mnie priorytetem, to co robię poza, to swego rodzaju dopełnienie. Koncerty solowe zazwyczaj gram na przełomie stycznia,  lutego, w czasie ferii zimowych, kiedy muzycy zespołu Dżem wypoczywają. W ciągu roku zdarzają się pojedyncze występy.

MW: Czy poza kierunkami muzycznymi w których Pan się obraca, chciałby Pan spróbować muzycznie czegoś nowego?

 MB: Jak najbardziej, interesują mnie nowe kierunki muzyczne. Świadczy o tym chociażby  współpraca z zespołem Carrantuohill, z którym miałem ostatnio przyjemność nagrać  piosenkę. Mam nadzieję, że słychać w niej nasze wspólne pasje.

MW: W jakich miejscach wam się ostatnio dobrze grało? Czy wyróżni Pan jakieś miejsca szczególne, oprócz FRR?

MB: Jest wiele takich miejsc. Między innymi: Jarocin, Brodnica, zlot motocyklowy w Kazimierzu Biskupim, …… jak również Węgierska Górka.

MW: Dziękuję za rozmowę.

MB: Dziękuję.

BO: Dziękuje, pozdrawiamy.

asc-4722_201308041144

Po wywiadzie muzycy wkroczyli na scenę, by zobaczyć ogromny, wielotysięczny tłum, który zebrał się na koncercie zespołu-legendy polskiego bluesa-rocka. Wspaniała reakcja publiczności, nieśmiertelne hity i ogólna atmosfera w Węgierskiej Górce sprawiły, że zespół grał około dwóch godzin. Zespół znakomicie zaprezentował zarówno materiał nowszy, jak i starszy, kompozycji Ryśka Riedla. „Harley mój”, „Wehikuł  czasu”, „Sen o Victorii”, „Do kołyski”, to tylko kilka z przebojów, które można było usłyszeć tego wieczoru. Publiczność  niezwykle emocjonalnie reagowała obcując z tym zespołem. Dżem w końcu musiał skończyć i po dwóch godzinach pożegnał się z widownią. Można się pokusić o stwierdzenie, że po występie zespołów Dżouk i Dżem, Węgierska Górka była przez chwilę stolicą polskiego blues-rocka.

obraz-768_201308040112

Drugi dzień rozpoczął koncert Parafialnej Orkiestry Barka z Żabnicy. Występ Pań z Koła Gospodyń WG umilał czas publice grami i zabawami. Redakcja zadała parę pytań Pani Dyrektor OPG w Węgierskiej Górce, Agnieszce Mocek:

Mariusz Waligóra: Jak wyglądały przygotowania do jubileuszowych obchodów XX Dni Węgierskiej Górki?

Agnieszka Mocek: Bardzo nam zależało, żeby tegoroczna edycja Dni WG odbyła się z mocnym akcentem. Dlatego też zaprosiliśmy zespół Dżem, wiedząc, że ma tutaj wielu fanów. Wybór ten okazał się strzałem w dziesiątkę, przyszły tłumy ludzi, gościliśmy 10 tysięcy słuchaczy, którzy świetnie się bawili i o to nam chodziło. Zależało nam na takiej atmosferze, jaką widać było wczoraj. Dzisiaj gramy dla młodszej publiczności, gwiazdą jest zespół Strachy na Lachy, myślę więc że artyści będą zróżnicowani. Oprócz tego, dzisiaj występowały zespoły, które grają w naszej gminie, mam nadzieję, że za następne 20 lat to już oni będą decydować jak będzie wyglądał jubileusz.

MW: Czy spotkała się Pani z problemami przy kontraktowaniu artystów, którzy byli w planach?

AM: Przygotowania zaczęły się już w zeszłym roku, więc nie było problemów z terminami u artystów. Zespół Dżem oczywiście ma zawsze zaplanowanych wiele koncertów do przodu, ale udało się to załatwić. Reszta, to myślę wprawa w organizacji, jest to impreza cykliczna i nie mieliśmy problemów?

MW: Widać, że pogodę zamówiła Pani również odpowiednio wcześnie.

AM: Tak, zaczęliśmy to załatwiać rok temu, zaraz po poprzedniej edycji.

MW: Węgierska Górka podniosła wysoko poprzeczkę w tym roku, jak Pani sobie wyobraża kolejne edycje?

AM: Właśnie to jest trudne pytanie, wczoraj zaczęłam się zastanawiać nad tym po koncercie Dżemu. Trzeba będzie to dobrze rozplanować. Marzyliśmy, żeby zagrał u nas Kazik, z tym, że wiem, że gra teraz w Żywcu i nie wiadomo, czy będzie to miało sens. Zobaczymy, na pewno będzie to dobry artysta.

MW: Dziękuję za rozmowę.

AM: Dziękuję również.

Na scenie pojawiły się młode zespoły z lokalnej sceny muzycznej: rockowy Scream z Węgierskiej Górki, który zagrał największe covery zespołów: AC/DC, Nirvana, czy Dźem, a następnie proponujący dużo mocniejszą muzykę, zespół Degrada. Publiczność bardzo ciepło przyjęła lokalne zespoły a następni artyści na scenie, to Jazzuici z Częstochowy, będący pierwszymi gośćmi spoza regionu na estradzie. Zespół Cinemon z Krakowa, który grał jako następny,  nie był w okolicach po raz pierwszy. Muzycy najwyraźniej lubią przyjeżdżać w okolice Żywca i pokazali swoje zaangażowanie na scenie. Pomimo bardzo dużej temperatury i słońca padającego wprost na przód estrady, Cinemon zagrali bardzo żywiołowy koncert, nawiązując momentami zabawne dyskusje z publicznością. Z zespołem przeprowadziliśmy wywiad o występie i pracach końcowych nad płytą, zobaczcie sami:

 Mariusz Waligóra: Jak sobie poradziliście dzisiaj z temperaturą na scenie?

Kuba Pałka: Jeśli chodzi o mnie, to początkowo miałem problemy z koncentracją, ale już po trzecim numerze było ok. Temperatura była wysoka, ale odniosłem wrażenie, że czym później, tym lepiej.

Michał Wójcik: My tak już mamy, że rozkręcamy się wraz z ilością numerów i już po 22 utworze zaczyna się robić ciekawie… (śmiech). Dzisiaj nie było ich tak dużo. Wychodzę z założenia, że dobry koncert jest wtedy, kiedy nie tylko muzycy, ale też publiczność się poci, a dzisiaj wszyscy się spocili zanim zaczął się koncert, więc musiał to być dobry występ.

MW: Więc kiedy gracie duże koncerty po ciemku?

MiW: W październiku myślę, teraz mamy zaplanowaną przerwę…

MW: Dlatego, bo wtedy słońce wcześniej zachodzi?

MiW: Dokładnie… (śmiech). Robi się też zimniej, człowiek musi się ogrzać i bardziej skacze. Są to lepsze miesiące na koncerty. Mamy teraz prawie dwumiesięczną przerwę w występach, nie licząc jakichś małych epizodów. Jest to długa przerwa, nie mieliśmy takiej od dwóch lat. Cały czas byliśmy aktywni w trasie… No oprócz stycznia, lutego, wtedy nagrywaliśmy płytę. Pierwszy raz od dłuższego czasu, po dzisiejszym występie mamy trochę wolnego.

MW: Na jakim etapie jest produkcja płyty?

MiW: Nagrywanie zakończyliśmy już dawno temu, obecnie miksujemy płytę w wielkich bólach, ponieważ jestem człowiekiem, który się dopierdala, innymi słowy jestem perfekcjonistą. Niestety musimy pojeździć trochę do studia, tam i z powrotem, żeby coś z tego wyszło.

MW: Macie plany wydawnicze względem tego nagrania?

KP: Powiem tak, od początku do końca, a na pewno od początku jest to płyta DIY (Do It Yourself). Dotychczas nam się to udawało i będziemy raczej sami ją wydawać. Chyba, że spadnie nam gwiazda z nieba i ktoś powie, ale zajebisty materiał, bierzemy to na klatę. Ogólnie staramy się robić wszystko po swojemu, być niezależnymi, żeby to wyglądało, tak jak chcemy.

MiW: Tak w ogóle pierwotną datą naszej premiery był 3 październik i jesteś pierwszym przedstawicielem prasy, któremu mówimy o zmianie tej daty. Była to gorąca decyzja, która zapadła przedwczoraj. Nie chcemy się spieszyć, nie wiem jaka będzie ostateczna data, ale chcemy spokojnie wszystko dopracować, potem wykonamy jakieś ruchy promocyjne i zrobimy premierę. Będziemy mieli problem z tym faktem, ponieważ już dawno planowaliśmy ten termin, mamy w połowie rozplanowaną trasę koncertową na październik, listopad. Kuba, basista, jeździ z zespołem Clock Machine wtedy, kiedy nie jeździ z nami. Do końca roku mamy już wypełnione terminy i praktycznie nie mam zielonego pojęcia co zrobimy, żeby to przesunąć, ale coś wymyślimy.

MW: Ile zaplanowaliście koncertów?

MiW: Zaplanowanych dość sporo, potwierdzonych, na razie jest naturalnie mniej. Wyjdzie około 20, jak na nas to sporo. Chcielibyśmy objechać miasta, w których byliśmy, z małą dawką nowych, żeby wiedzieć czego się możemy spodziewać.

MW: Czy macie Żywiec w planach?

MiW: Chcielibyśmy bardzo, żywieckie media nas lubią, więc mam nadzieje, że się uda.

MW: Dzięki za rozmowę

MiW: Dzięki również, pozdrawiamy.

KP: Dzięki.

dsc-0741_201308042152

Na finał obchodów jubileuszowych Dni WG pozostał zespół Strachy ba Lachy. Tego dnia publiczność wiekowo trochę się różniła, niż dzień wcześniej, aczkolwiek pomimo przewagi młodych, bawili się słuchacze w każdym wieku. Krzysztof „Grabarz” Grabowski, od razu kiedy wszedł na scenę, zachwycił się otaczającym krajobrazem, co skomentował , by zaraz rozpocząć show. Artyści promowali ostatnią, wydaną w tym roku płytę, której utwory doskonale się przyjęły w wersji na żywo. Nie zabrakło także klasyki tego zespołu, czyli: „Dzień dobry, kocham cię”, czy „Raissa”. Na zakończenie niebo rozbłysło widowiskowym pokazem sztucznych ogni, co zakończyło tegoroczne obchody DWG. Brawa należą się organizatorom i pozostaje mieć nadzieję, że po tak wysokim ustawieniu poprzeczki, następne edycje będą równie udane i pełne wrażeń muzycznych.

dsc-0774_201308042155

dsc-0817_201308042200

Autor: Mariusz Waligóra

Zdjęcia: OPG Węgierska Górka

Kopiowanie materiałów zabronione