Wydarzenia

Pierwszy dzień obchodów XXI Dni Węgierskiej Górki obfitował w liczne wydarzenia muzyczne, jak i kulinarne. Reprezentacje gmin prezentowały swoje wyroby regionalne, w międzyczasie można było usłyszeć muzykę ludową wykonywaną przez Koła Gospodyń Wiejskich, jak i zaproszone zespoły ludowe z Węgier.

Reprezentując muzykę popularną, a konkretnie rockową, jako pierwszy wystąpił zespół Red Wine z Węgierskiej Górki. Był to drugi koncert młodego składu, który dopiero komponuje autorski materiał, a w Węgierskiej Górce zaprezentował kilka coverów. Mocny głos wokalistki, dwie gitary i solidna sekcja rytmiczna podobały się publice i można sądzić, że jeszcze usłyszymy o tym zespole.

rozna-754_201408022333

Kolejny wykonawca na scenie, to znany na Żywiecczyźnie Lee Monday. Zespół, który grał kilka tras koncertowych w całej Polsce i za granicą, po przerwie wrócił w rodzinne strony, by pokazać kolejny raz wysoką formę. Zespół zagrał świetnie nawet pomimo jednorazowego braku perkusisty – Kacpra Wieczorka, którego zastąpił Dominik Cendrzak. Duża scena i solidne nagłośnienie wyraźnie służyły temu zespołowi pokazując jego potencjał. Świetna sekcja rytmiczna, ciekawie zaaranżowane gitary i jeden z najciekawszych wokali w Polsce, czyli Adam Słomiński to mieszanka wybuchowa.

rozna-789_201408022336

Gwiazdą główną pierwszego dnia święta gminy był Maciej Maleńczuk wraz z zespołem Psychodancing. Na wejście znanego wokalisty czekała już spora ilość ludzi skandując jego imię. Artyści nie zawiedli i w wielkim stylu zagrali największe przeboje z repertuaru Macieja Maleńczuka. Wokalista przed występem udzielił naszej redakcji wywiadu:

dsc-4669_201408041317

Mariusz Waligóra: Od lat ma Pan opinię buntownika…

Maciej Maleńczuk: Buntownika? Hurra – dobrze, że nie jakiegoś frajera, grzecznego chłopca.

Chciałem zapytać jak to się zmienia, albo czy w ogóle się zmienia u Pana?

To się nie zmienia. Dla mnie największym problemem jest zawsze utrzymać nerwy na wodzy. Oczywiście obecnie dużo bardziej to potrafię. Uprzedzam wszystkich, którzy są ekstrawertykami i będą próbowali dusić gniew w sobie, że dostaną wrzodów na żołądku, dwunastnicy, nadkwasoty, depresji, zestarzeją się i umrą. Tak to widzę, wiec czasem lepiej chyba się wyładować.

Często obecnie Pan z tego korzysta?

(śmiech) Jak będziesz zadawał głupie pytania, to będziesz miał okazję zobaczyć.

Z kim z polskich artystów chciałby Pan zrobić coś twórczego?

Z Jankiem Borysewiczem. Bardzo chciałbym, ale wiem, że nie jest to możliwe.

Może z Lechem Janerką?

Nie, po co. Tutaj bardziej bym myślał o ciekawych instrumentalistach. Janerka jest twórcą sam w sobie i myślę, że taki duet nie jest potrzebny. Wolałbym współpracę z instrumentalistami: z Trzaską mógłbym coś zrobić, ze starym i młodym Pospieszalskim – saksofonistami bardzo chętnie, zdecydowanie z jakąś grupą jazzmanów.

Jak Pan obecnie oceniłby zależność pomiędzy muzyką i tekstem?

Ja jestem już od kilkunastu lat domorosłym saksofonistą i będę powoli wkraczał na scenę jako saksofonista i będę grał jazz. Także uważam, że tekst przynależy się piosence. Polska piosenka cierpi na brak tekstu, jeżeli masz w głowie na tyle oleju, żeby napisać dobry tekst, to z pewnością ktoś go od ciebie kupi.

Czy już Pana nie kręci mocne granie, rozdział Homo Twist?

Mocne granie przynależne jest młodzieży. Ja mam 53 lata, nie będę się wygłupiał i grał w tym wieku heavy metalu. Nie zapuszczę nagle włosów i nie obdziabie się. To już jest poza nami.

Już Pan do tego nie wróci?

Nie sądzę.

To jakie ma Pan najbliższe plany?

Moje najbliższe plany, to jest jazz.

Kiedy możemy się spodziewać realizacji tych planów?

Za rok, za półtora. A mamy jeszcze płytę, którą nagrał Psychodancing, będziemy ją wypuszczać. To też będzie coś ciekawego, będzie opatrzona autorskimi tekstami. Będą przewijać się współczesne tematy, co prawda rosyjskich kontekstów nie będzie, ponieważ jeszcze ich nie było przy nagrywaniu, ale Vladimir się znajdzie, pewnie jako bonus track. Uważam, że zwłaszcza teraz poeci mają obowiązek się odzywać. Politycy niestety milczą, dlatego poezja, a zwłaszcza rosyjska poezja powinna się odezwać, bo na razie milczy jak zaklęta.

Dziękuje za rozmowę.

Dziękuję.

dsc-4728_201408041317

 

Drugi dzień imprezy odbywającej się w Węgierskiej Górce był równie pełen atrakcji. Tego dnia muzycznych wrażeń jako pierwszy dostarczył zespół Haśnik z Żabnicy, który zagwarantował uczestnikom sporą dawkę dobrego, góralskiego grania.

Kolejni wykonawcy, mianowicie zespół o wdzięcznej nazwie Górecka, to miłośnicy folklorystycznych klimatów, którzy z wielką radością i zaangażowaniem podzielili się swymi umiejętnościami z publiką.

Następnie na scenie pojawiła się kolejna grupa artystów - Pani Gabriela Biegun wraz z uczniami. Grupa zaprezentowała świetny koncert, dając wszystkim słuchaczom świadectwo swoich umiejętności gry na gitarze. Piękne, melodyjne brzmienie wydobywane z gitar wprawiło z całą pewnością wszystkich uczestników imprezy w wyjątkowy nastrój.

Po niedługim czasie, muzyczny klimat nieco się zmienił. Na scenie bowiem, pojawił się zespół Impact z Żywca. To grupa młodych ludzi, których połączyło wspólne zamiłowanie do rocka. Artyści zaprezentowali swoje oryginalne brzmienie, które jak sami określają jest w głównej mierze połączeniem takich gatunków muzycznych jak rock i funk. Kapela przedstawiła swój autorski materiał. Wyrazisty, dobrze brzmiący głos wokalistki, a także świetnie współgrające ze sobą instrumenty. Oba te elementy składały się idealnie w jedną, zgraną całość.

Lada chwila na scenie zagościli muzycy z Black Bee. Zespół znany bardzo dobrze na Żywiecczyźnie dał popis swoich umiejętności tym razem i w Węgierskiej Górce. Będziemy grać i hałasować gdziekolwiek się uda... – pisze o sobie kapela, a po usłyszeniu mocnego i prawdziwego rock 'n' rolla w ich wykonaniu można stwierdzić, że muzycy z Black Bee z całą pewnością się do tego stwierdzenia stosują. Kapela dała świetny, pełen muzycznych doznań koncert. Mocne granie z minuty na minutę przyciągało pod scenę coraz to większą publikę.

dsc-5142_201408061658

W końcu po wielu godzinach oczekiwania na scenie pojawiła się gwiazda wieczoru – zespół Hey. Był to prawie dwugodzinny koncert przepełniony niezwykłą energią. Tłum fanów śpiewał wraz z wokalistką – Katarzyną Nosowską, największe przeboje zespołu. Mogliśmy usłyszeć znane wszystkim dobrze kawałki, takie jak między innymi: "Co tam?", "Do Rycerzy, do Szlachty, do Mieszczan", "Byłabym", "A ty?", "Sic!", "Kto tam? Kto jest w środku?", "Mimo wszystko". Nie zabrakło również nieco starszych kompozycji z pierwszej płyty zespołu jak: "Teksański", "Zazdrość" czy "Moja i twoja nadzieja". Po każdym utworze, zespół nagradzano gromkimi oklaskami. Wokalistka zaśpiewała wszystkie piosenki z wielkim uczuciem. Pomimo z pozoru stoickiego, zewnętrznego spokoju, Nosowska zapewniała, że w środku "targają" nią emocje, których nie potrafi okazać na scenie. Było to jednak doskonale słychać, ponieważ przekazała je perfekcyjnie podczas wykonywania utworów. Zespół wyszedł na bis aż trzykrotnie, satysfakcjonując tym samym rozentuzjazmowaną publiczność.

dsc-5173_201408061659

Zakończenie dwudniowej imprezy zwieńczył przepiękny pokaz sztucznych ogni. Było to bez wątpienia wydarzenie godne uwagi. Nie pozostaje nic innego jak tylko czekać rok na kolejne, już XXII Dni Węgierskiej Górki, a co za tym idzie na ponowną falę atrakcji, przygotowywaną przez organizatorów tej imprezy.

Autorzy: Agnieszka Steblik, Mariusz Waligóra

Zdjęcia: wegierska-gorka.opg.pl