Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy to inicjatywa niezwykła, łącząca cały kraj w szczytnej idei finansowania tak potrzebnego sprzętu medycznego. W tym roku WOŚP pomaga najmłodszym, a także po raz pierwszy seniorom. Myślę, że niepotrzebne jest wspominanie tysięcy wolontariuszy i placówek, które jednoczą się w tej sprawie, ponieważ jest to sprawa powszechnie znana. Ze zbiórką pieniędzy jednak wiąże się w całym kraju organizacja oprawy artystycznej, także w Żywcu. Występy można było zobaczyć w klubie „Papiernik” a także w „Piwiarni Żywieckiej”, która gościła rockową scenę naszego miasta. W niedzielę, 13.01.2013 roku można było zobaczyć tam aż siedem zespołów z Żywca, a także gości z Bielska-Białej.
Występy rozpoczęły się krótko po godzinie 15. Imprezę prowadził Maciek Kamecki, który pełnił rolę konferansjera. Na scenę, jako pierwszy wyszedł zespół Impact. Chociaż pora była wczesna, piwiarnia była wypełniona sporą ilością osób, które brawami przywitały żywiecki zespół. Pomimo, że grali pierwsi, nie poddali się tremie i dali świetny występ. Pewny i mocny głos wokalistki wspomagany był ciekawym instrumentarium: gitara elektryczna, saksofon, klawisze, bas i perkusja. Było bardzo żywiołowo. Oprócz swojego repertuaru, zespół zagrał cover Moniki Brodki, „Granda”, który został nagrodzony gromką owacją. Nasza redakcja niedawno przeprowadziła wywiad z tym ciekawym zespołem:
Zespół po udanym występie szybko zamienił się z trzecim wykonawcą tego dnia, z duetem – Tranquilize. Jest to młody zespół z Żywca, który już drugi raz w ostatnim czasie zaprezentował się w „Żywieckiej”. Zagrali oni swoje kompozycje akustyczne – spokojne, emocjonalne, dając odpocząć słuchaczom. Pomimo niewielkiego doświadczenia scenicznego, występ był na wysokim poziomie – świetne aranżacje gitary i bardzo wpadający w ucho wokal. Oprócz kompozycji własnych zespół zagrał dwa covery Adele: Hometown Glory i Skyfall. Pomimo wysokiej poprzeczki, wokalistka świetnie poradziła sobie z tymi utworami, co nagrodzone zostało dużym aplauzem. Po występie porozmawialiśmy z muzykami: wokalistką – Basią Prochownik i gitarzystą – Markiem Cendrzakiem:
Mariusz Waligóra: Ostatnio rozmawialiśmy w zeszłym roku, przy okazji ostatniego występu Tranquilize w Piwiarni Żywieckiej. Co się od tego czasu zmieniło?
Basia Prochownik: Zmienił się przede wszystkim skład zespołu. Gram teraz z Markiem, a także przejście z gitary elektrycznej na akustyczną – takie było początkowe zamierzenie. Przede wszystkim brzmienie, wszystko nabrało nowej barwy.
MW: Oprócz niewątpliwej inspiracji Adele co jeszcze na Ciebie mocno wpływa?
BP: Nie ukrywam, że Adele inspiruje mnie od lat, ale także Emeli Sande. Gramy covery, bo na początek jest to fajne, ale nie chcemy żeby nasza twórczość opierała się na czymś innym. Chcemy, żeby to było indywidualne i wypływało z nas.
MW: Marek, a co ciebie inspiruje?
Marek Cendrzak: Jestem głównie gitarzystą elektrycznym, na gitarze akustycznej gram w tym projekcie, ponieważ lepiej się sprawdza. Głównie interesuje się muzyką jazzową, choć rockową również. Inspirację czerpię ze standardów jazzowych, tego typu muzyki.
MW: Jakie macie plany na przyszłość?
BP: Nie chciałabym wybiegać w jakąś daleką przyszłość. W najbliższej na pewno czekają nas małe zmiany. Przede wszystkim chcemy zmienić nazwę, pojawiają się problemy z wymową (śmiech). Oprócz tego wyjeżdżam do Danii, dla tego będziemy pracować na odległość.
MW: Czyli pomimo Twoich podróży zamierzasz dalej aktywnie działać?
BP: Tak, to nie ma dla mnie znaczenia, po tym koncercie zaczynamy coś nowego, coś co będzie nasze, jeśli chodzi o twórczość.
MW: Czy w Danii zamierzasz również stworzyć jakiś projekt, czy pozostaniesz wyłącznie przy Tranquilize?
BP: Na pewno warsztaty wokalne… to na pewno. Mój wokal potrzebuje ciągłej terapii. Nie ukrywam, że chciałabym zagrać koncert w Danii. Połączyć jakoś Polskę i Danię.
MW: Będziesz nowym Czesławem Mozilem?
BP: Dokładnie, zadzwonię do Czesia i będziemy gonić po scenie z akordeonem (śmiech).
MW: Który to był koncert z Markiem?
BP: To był trzeci występ z Markiem, a czwarty ze mną w składzie.
MW: Zagraliście już trochę poza sezonem koncertowym, jak sobie wyobrażasz lato? Będziecie starać się o jakieś festiwale?
BP: Ambicje zawsze są…
MC: Na razie skupiamy się na tym, żeby zrobić dobry materiał, mamy trzy swoje kawałki, cały czas tworzymy i chcemy przekazać ludziom coś fajnego.
MW: Myślicie już o nagraniu demo?
BP: Jak napiszemy materiał to oczywiście, a potem trzeba będzie tym dobrze pokierować, jednak na razie, jak powtarzamy, nie chcemy wybiegać do przodu.
MW: Dziękuję zatem za rozmowę i życzę powodzenia.
BP, MC: Dziękujemy.
Kolejnym zespołem na żywieckiej scenie, był drugi gość z Bielska-Białej, zespół Anomi. Zaprezentowali oni połączenie rocka z rockiem alternatywnym i punkiem, co bardzo spodobało się publice. Oczywiście w trakcie mijających występów ludzi było coraz więcej. Młody zespół zagrał z dużą energią, pokazując wysoki poziom. Z nimi, a konkretnie z grającym na gitarze wokalistą, również przeprowadziliśmy krótki wywiad:
MW: Jak wam się grało w Żywcu?
Konrad Nikiel: Musze przyznać, że byłem ogromnie zaskoczony atmosferą, która tutaj panowała. Byłem pozytywnie zaskoczony nagłośnieniem, było rewelacyjne, słyszeliśmy się idealnie. Naprawdę świetna impreza.
MW: Jak wyglądają wasze najbliższe plany artystyczne?
KN: Skupiamy się przede wszystkim na koncertowaniu. To jest najważniejsze. Życie muzyka jest jak praca. Chcielibyśmy kiedyś przejść na profesjonalizm.
MW: Gdzie się promujecie poza Bielskiem, Żywcem?
KN: Praktycznie gramy w całej Polsce, tylko niestety mało jest lokali zdolnych do zorganizowania koncertu.
MW: Macie już w dorobku jakieś nagranie?
KN: Niedawno skończyliśmy nagranie demo, na razie to nas promuje w Internecie, będziemy starać się je wysyłać, może do jakichś mniejszych wytwórni.
MW: Macie różne inspiracje muzyczne w zespole?
KN: Inspiracje są strasznie różne, tutaj Marcin (Piechota, basista – przyp. red.) najbardziej inspiruje się nurtem punk-rockowym, słucha dużo hip-hopu. Słuchamy wszystkiego na raz, nie ograniczamy się, jesteśmy wszechstronni. Ja najbardziej inspiruje się nurtem post-rockowym, shoegaze’owym, koledzy funk, klasyczne brzmienia rockowe.
MW: Co chcielibyście przekazać czytelnikom Żywiecinfo na koniec?
KN: Chcielibyśmy ich pozdrowić i zachęcić do takich inicjatyw, wspierania muzyki przede wszystkim.
MW: Dziękujemy i zapraszamy znowu do Żywca.
KN: Dziękujemy, na pewno przyjedziemy.
Pod sceną robiło się coraz tłoczniej, a powodem do szaleństwa i zabawy słuchaczy był kolejny żywiecki zespół – Moon Expression. Tym razem w „Żywieckiej” już w klasycznej, rockowej aranżacji, zagrali równie wspaniały koncert. Kolejny mocny występ tego dnia, nie dało się do niczego przyczepić, ponieważ świetne nagłośnienie sprawiało, że zespoły dawały z siebie wszystko, wspaniale ubarwiając finał imprezy. Oto, co powiedział po występie wokalista zespołu, Wojciech Kamecki:
MW: Jak się dzisiaj grało?
Wojciech Kamecki: To jest nasz trzeci koncert w Piwiarni Żywieckiej i chyba najlepszy. Nie mieliśmy wcześniej takiej publiki jak teraz, a publika dodaje skrzydeł… Bez nich generalnie nie ma grania. Dzisiaj na Finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy atmosfera jest niesamowita i dziękujemy wszystkim, którzy przyszli i zapraszamy na kolejne koncerty.
MW: Mówisz, że to był wasz najlepszy występ tutaj… Z tego co pamiętam, ostatnio graliście w Żywieckiej akustycznie, a dzisiaj było mocno i z czadem.
WK: Było z czadem i powiem Ci, że to chyba zależy od tego jak się rano wstaje, którą nogą. Chłopaki lubią mocno uderzyć, ja bardzo sobie cenię wersję akustyczną i mile wspominam tamten koncert.
MW: Co obecnie robicie artystycznie?
WK: W tym momencie jesteśmy w studio, staramy się coś nagrać. Chcielibyśmy mieć na wiosnę materiał, który moglibyśmy gdzieś wysłać do promocji. Zaczną się wakacje, dni poszczególnych miejscowości i chcielibyśmy się trochę pokazać, pograć dla ludzi. W najbliższym czasie jedziemy 2 lutego do Makowa Podhalańskiego a potem zobaczymy, czas pokaże. Do wiosny zamkniemy się w studio, to jest kawał ciężkiej pracy, masa godzin do wygrania, wyśpiewania.
MW: Jak obszerny materiał chcecie nagrać?
WK: Myślę, że albo demo, od trzech do pięciu utworów, chyba, że wyjdzie z tego EP-ka. Raczej skupiamy się na porządnym demo, żeby to miało ręce i nogi, a potem zobaczymy.
MW: Dziękujemy za występ i za wypowiedź.
WK: Dziękujemy również i pozdrawiamy.
Przedostatni zespół, to znany od jakiegoś czasu w Żywcu Soundverb. Występ trochę się opóźnił z powodu kłopotów technicznych, ale kiedy usterki zostały naprawione, zaczęli z impetem. Ten świetnie zapowiadający się zespół pokazał „scenicznego kopa”, zachęcając publikę do zabawy i grając ze świetnym feeling’iem. Również z tymi muzykami wymieniliśmy parę zdań po występie:
MW: Daliście kolejny solidny, energetyczny koncert w „Żywieckiej”, jak wam się grało?
Szymon Figura: Wszystko było super, tylko szkoda, że miałem pewne problemy techniczne i mam nadzieję, że ludzie bardzo nie narzekali na to. Coś mi się zaczęło dziać ze wzmacniaczem gitarowym. Ogólnie to w „Żywieckiej” jest fajne nagłośnienie, więc wszystko się zgadza.
MW: Kiedy się możemy spodziewać waszego nagrania?
SF: Nagrywanie rusza w połowie stycznia i myślę, że miną jeszcze dwa miesiące zanim to wszystko zostanie zmasterowane. Najważniejsze, że jesteśmy już dogadani z realizatorem, na demie znajdą się cztery kawałki. Szukamy sponsorów, więc każdy, kto chciałby wspomóc Soundverb, jako bardziej instytucje, niż prywatne osoby, to zapraszamy. Samo nagrywanie nie jest największym problemem, ale późniejsze tłoczenie tych płyt.
MW: Oprócz dema macie jakieś plany?
SF: Ciągłe koncertowanie, na dzisiejszym WOŚPie się nie skończy, niedługo planujemy Maków Podhalański z kolegami z Moon Expression.
Marcin Jeruzal: Przede wszystkim chcemy zaatakować Śląsk…
SF: Uderzyć w Śląsk i zrobić taką mini trasę – Kraków, Wrocław, może gdzieś dalej.
MW: Co chcielibyście powiedzieć naszym czytelnikom?
SF: Chcielibyśmy ich zaprosić na kolejne koncerty, żeby wspierali całą scenę żywiecką, ponieważ jest rozległa, jest mnóstwo kapel grających na dobrym poziomie. Trzeba to wspierać, pojawiać się na koncertach, coś organizować. Mamy się czym pochwalić.
MJ: Im więcej publiki, tym lepiej nam się gra.
MW: A jak dzisiaj skomentujecie publikę, jesteście z niej zadowoleni?
SF: Dzisiaj było chyba najlepiej do tej pory w „Żywieckiej”.
MJ: Bardzo fajnie, widać było, że się dobrze bawili.
MW: Dziękuję wam w takim razie i życzę powodzenia.
SF, MJ: Dziękujemy.
Ostatni na scenie to blues-rockowy zespół Dżouk z Węgierskiej Górki. Zagrali oni jak na zamykających przystało. Emocje odbiorców sięgały zenitu, a zespół zagrał swoje najbardziej znane utwory, jak „Znak Wolności”, a także covery zespołu Dżem, stanowiącego Ich inspirację. Duża część piwiarni stawiła się pod sceną, żywiołowo bawiąc się z zespołem. Zmęczeni muzycy po swoim energicznym występie udzielili również krótkiego wywiadu:
MW: Jak wam się podoba atmosfera?
Rafał „Ramzes” Matuszewski: Trudno nam powiedzieć, ponieważ przyjechaliśmy w sumie tylko na Soundverb i tak przypadkiem na własny koncert, ale czadowo. Atmosfera jest zarąbista, ludzi było dużo, ale chyba się krępowali przyjść bliżej pod scenę. Byli też ludzie którzy chcieli się bawić, było super jak zawsze.
MW: Opowiedzcie o kulisach waszego pierwszego wideoklipu.
Grzegorz Pawlus: Nagrywaliśmy go na Uniwersytecie Jagiellońskim… tak?
RM: Chyba… w każdym razie w jakimś wydziale informatycznym.
GP: Koncepcja była taka, że „Ramzes” wcielił się w nauczyciela, który naucza poprzez piosenkę.
RM: Właściwie nie jest to przypadkowe, ponieważ jestem na III roku studiów nauczycielskich i być może naprawdę wcielę się kiedyś w rolę tego nauczyciela (śmiech).
RM: Pomysł na teledysk dała nam kuzynka perkusisty i basisty, Ania Indyk, która zorganizowała kamerę, statystów, wszelkie sprawy związane z montażem.
MW: Kiedy kolejny klip?
RM: Nie, na razie nie ma, ale jak pójdzie z tym teledyskiem to pomyślimy. A jak zwykle szukamy sponsora (śmiech), tutaj nic się nie zmieniło.
MW: Gdzie będziecie grać następny koncert?
RM: Następny koncert jutro… na sali prób, zapraszamy. Potem jedziemy do Katowic i do Dąbrowy Górniczej. Przygotowujemy się ponadto do letniego sezonu plenerowego. Oprócz tego przyznam, że w przyszłym tygodniu z Grzesiem udajemy się na konkurs poezji śpiewanej i chcemy spróbować swoich sił na tym polu.
MW: Graliście dzisiaj przed koncertem w „Żywieckiej” w waszej rodzinnej Węgierskiej Górce, jak poszło?
RM: Super, graliśmy akustycznie, ja, Grzesiek i kolega Kacper na kontrabasie. Graliśmy zupełnie inny repertuar, klimat był zupełnie inny niż tu. Było spokojnie, była poezja.
MW: Jak lepiej, spokojnie, akustycznie, czy rockowo z Powerem?
RM: Tutaj były inne emocje, ludzie bardziej przeżywali emocje. Ogólnie koncert w „Żywieckiej” był najlepszy z najlepszych w 2013 roku (śmiech), bardzo nam się podobało.
MW: Co na koniec powiedzie czytelnikom?
RM: Powiem szczerze, że bałem się, że będzie kiepsko. Graliśmy ostatni i bałem się, że nikt nie przyjdzie. Ale ludzie w Żywcu są tacy wspaniali, że przyszli i wsparli całą Orkiestrę, nas, dzięki temu mamy naładowane baterie.
MW: Dziękuję i poodzenia.
RM, GP: Dziękujmy.
Wspaniała organizacja, dobra akustyka i wysoki poziom artystów sprawiły, że koncert ten z pewnością zapadnie w pamięci słuchaczy. Zobaczyliśmy szeroki przekrój żywieckiej sceny muzycznej, a także poznaliśmy gości z Bielska-Białej. Wielu występujących nagrywa obecnie płyty demo, które już w niedzielę stanowiły obiekt pytań publiki. Oby nie tylko taka wspaniała impreza, jaką jest WOŚP ściągała na żywieckie sceny takich muzyków. Koncert ten pokazał, jak mocną i zróżnicowaną obecnie mamy scenę w naszym małym miasteczku. Czekamy z niecierpliwością na kolejne imprezy z powyższymi zespołami, a także z tymi które w niedziele nie wystąpiły.
Autor: Mariusz Waligóra
Zdjęcia: Mariusz Waligóra
Kopiowanie materiałów zabronione.