W sobotę 10 marca 2012 w Kawiarni Wiedeńskiej „DeKaffe” o godzinie 20.00 miał miejsce kolejny koncert. Tym razem w klimatycznym miejscu zagrał śląski songwriter Marcin Kupek pseudonim LEMAN ACOUSTIC wraz z wiolonczelistką Małgorzatą Majnusz.
Lekko po godzinie 20.00 w murach kawiarni rozbrzmiało nastrojowe brzmienie, w połączeniu z delikatnymi dźwiękami gitary akustycznej. Artysta wytworzył ciekawy klimat swoim delikatnym brzemieniem, spokojną melodią, minimalistycznymi aranżacjami, a całość dopełniły dźwięki płynące z wiolonczeli. Kompozycje Lemana były bardzo wciągające, radziły sobie doskonale bez przesterów, syntezatorów i innych wzmacniaczy dźwięku. Każdy z utworów miał wydźwięk smutny, melancholijny, przepełniony żalem, zgryzotą. Dzięki temu artysta zabrał publiczność na spacer po rozmyślaniach. Kompozycje opowiadały o nieszczęśliwej miłości, nieporozumieniach pomiędzy kobietą a mężczyzną bądź utracie czegoś ważnego. Cechowała je poetyckość oraz refleksyjność. Można było odnieść wrażenie, że artysta każdy utwór tworzy na podstawie własnych przeżyć i historii. Piosenkarz żyje każdym utworem, widać było, że chciał coś przekazać słuchaczom. Wczuwał się w wykonanie piosenek, ale równocześnie zachowywał chłodny dystans.
Leman Acoustic śpiewał jedynie w języku angielskim, być może prościej jest mu przekazywać swoje emocje w obcym języku, zwłaszcza, że język angielski jest bardziej melodyjny od polskiego. Z drugiej strony śpiewając w języku angielskim dotrze do większej liczby odbiorców, choć patrząc po songwriterze nie zależy mu na tym, aż tak bardzo. Wydaje mi się, że gra przede wszystkim dla siebie samego. Ciekawym aspektem podczas koncertu był cover zespołu Myslovitz. Początkowo myślałam, że artysta wykona go dźwięk w dźwięk tak samo jak Artur Rojek, ale byłam miło zaskoczona. Cover został wykonany w wersji anglojęzycznej i dopasowany do stylu artysty, alternatywnego, minimalistycznego.
Muzyk nie ograniczał się jedynie do grania prostych form muzycznych, odwoływał się również do wzorów klasycznego rocka. Grał na gitarze akustycznej typu Mini-Jumbo, przez co dźwięki płynące w „DeKaffe” odznaczały się głębią, pełnym, autentycznym brzmieniem, tajemniczością, siłą przebicia, odmiennym, poruszającym i pełnym emocji nastrojem. Już sam wybór rodzaju gitary, może dużo powiedzieć o artyście, gdyż tego typu instrumenty wybierane są raczej przez muzyków niszowych, rockowych, jazzowych, lub wykonawców wybierających inne mniej popularne i niekomercyjne gatunki muzyczne. Pudło rezonansowe nadawało dźwiękom specyficzny sound, a muzyk ciekawe interpretował każdy z utworów, wczuwał się całym sobą, słychać było emocjonalność w głosie oraz ekspresję śpiewu. Mimo, że w każdym z utworów posługiwał się akordami, dźwiękami tłumionymi, to w niektórych utworach stworzył iluzję grania kilku instrumentów w tym samym czasie łącząc jednocześnie prowadzenie melodii, linii basu oraz podkładu akordowego. A wszystko to za sprawą techniki grania, zwanej potocznie wśród gitarzystów - fingerpicking bądź fingerstyle, tak popularnej dla artystów solowych.
Gitarzysta wraz z wiolonczelistką stworzyli nastrój w którym chciało się pozostać. Pomimo tego, że był melancholijny, pełen smutku, publiczność zebrana w Kawiarni Wiedeńskiej była do końca występu zasłuchana. Zresztą trzy piosenki bisowe na koniec wszystko tłumaczą.
A póki co pozostaje nam czekać na kolejny tak emocjonalny koncert.
Katarzyna Lach
Źródło zdjęcia: www.icity.pl