Wydarzenia

Kiedy siadam do napisania tego artykułu, nie myślę o tym, jak bardzo sport wpłynął na moje życie. Kolejny głęboki wdech, wydech, świadomość własnego zdrowia. I pozytywów, jakie daje ruch. Wracam pamięcią do lat najmłodszych, kiedy jako mały, ciekawy świata dziecko chwyciłem pierwszą piłeczkę do ręki, kopnąłem pierwszą piłkę do nogi. I gdzieś przez te wszystkie lata ta piłka do różnego rodzaju sportu, ciągle ze mną jest. I dzięki temu czuję się ciągle młodo. Bo wiek na papierze nie ma znaczenia. To jak się czuję wewnątrz, wyznacza to, kim jestem na zewnątrz.

Zaczęło się od ciekawości. Padło kiedyś hasło: to jest fajne. Będziemy to robić. I tak przy każdej lekcji wychowania fizycznego, czy też boiska pod blokiem, kopaliśmy, odbijaliśmy tę piłkę w imię frajdy, pasji, chęci spędzania wspólnych chwil razem, bo w grupie zaczęliśmy się realizować. Wtedy jeszcze nie mieliśmy o tym pojęcia, chcieliśmy to robić, w dodatku razem. Bez żadnej ideologii.

Czego się nie dotknąłem, jakikolwiek sport związany z piłką, to zawsze był talent. Rzucałem masowo w koszykówkę za 3 punkty, jak niegdyś John Stockton z Utah Jazz. Przez pewien czas wystawiałem kolegom piłki na szkolnych zajęciach, jak Paweł Zagumny. Kiedyś otrzymałem w domu rodzinnym zwykłą rakietkę do tenisa stołowego. W szkole stały 4 stoły. Samemu – grać się nie da. Kolega do zabawy znalazł się szybko. Byli też inni. Były także pierwsze zawody. Od razu zwycięstwo. I ten głos wewnętrzny: będę coś z tym dalej robić. I tak zleciał czas aż do dziś, gdzie obecnie nie mam miejsca na swoje trofea we własnym pokoju. Inne piłki trzeba było wcześniej odłożyć i skupić się tylko na jednej dyscyplinie. To się nazywa oddanie całkowite.

Kiedy chcesz być mistrzem, to wybierasz tę dyscyplinę, która cię fascynuje. I poświęcasz jej swój czas. Od poziomu początkującego, do zaawansowanego. W zależności od stopnia pragnień. Bo na sukces trzeba ciężko pracować. Ale to się opłaca. Bo z czasem się rozwijasz. Fizycznie, bo to jest oczywiste. A także intelektualnie i emocjonalnie. Zaczynasz dostrzegać jaką rolę i znaczenie ma dla ciebie sport, gdzie z czasem dostrzegasz, że to najlepszy nauczyciel życia.

Sport ma znaczenie indywidualne. Poświęcamy się dla swoich pasji, marzeń, pragnień sukcesu. A z czasem to już praca zespołowa. Przeważnie w klubie sportowym, gdzie opiekuje się nami trener. Są z nami inni zawodnicy uprawiający tę samą dyscyplinę. I wypełniamy razem nasze misje, powołania, pragnienia. Uczymy się nawiązywać przyjaźnie, integrować, poznawać, pomagać. Sukces to dzieło wspólne. Złoty medal Mistrzostw Polski, który w tym roku zdobyłem, był efektem pracy zespołowej. To była praca wielu ludzi. Bo tak jest zawsze.

Jeśli jesteś dobry w tym, co robisz, to naturalne jest to, że pragniesz przekazać swoją wiedzę młodszym od siebie. Jeśli oglądałeś V jak Vendetta, to wiesz, o czym piszę. Idea nie umiera nigdy. Dzielenie się z innymi wiedzą, umiejętnościami, pasją. Stajesz się dla kogoś mentorem, trenerem, opiekunem. Jeśli wychowasz kogoś w poczuciu godnie wypełnionej misji, to świetnie. Jeśli twój podopieczny będzie lepszy od ciebie – jeszcze lepiej.

Bo o to właśnie chodzi. O kreowanie nowych liderów. Młodzi ludzie potrzebują wzorców do naśladowania. Najlepiej, jeśli będzie to ktoś, kogo znają bardzo blisko. Od takiej osoby szybko się uczysz. Bo wiesz, że twój nauczyciel, trener, opiekun wie, co mówi i robi. I może nawet będzie dla ciebie kimś bliskim, kimś, kto ci pomoże nie tylko w sporcie.

Kiedy widzę, że moi podopieczni, z którymi pracuję, odnoszą jakieś sukcesy (małe, bądź większe) to raduję się niezmiernie. Cieszę się, że oni się cieszą. To przyjemność dla każdego z nas. Pomaganie innym jest piękne. Kiedy dajemy coś innym, to gdzieś tam ktoś zawsze pomaga nam. Od 4 lat będąc jednym z opiekunów hałcnowskiej młodzieży ciągle widzę w tym sens.

Autor: Sławomir Brak