Wydarzenia

Rozdział XII. Nowa rzeczywistość

Siedziałam na kraju łóżka i przyglądałam się każdemu zadrapaniu, jakie tylko mogłam zobaczyć. Największe rany, które rzucały się w oczy nie robiły już na mnie tak dużego wrażenia. Byłam zszokowana tym, jak naprawdę wyglądała moja matka. Nie mogłam sobie tego wszystkiego wyobrazić. Scena, podczas której mama krzyczy, płacze, a on bezlitośnie ją bije. Mimo, że takie sytuacje widziałam dość często, ich skutki nigdy nie były aż tak przerażające. Musiał bić ją trzy razy mocniej. Doszło kopanie, szarpanie. Wyzywanie i plucie ustąpiło miejsca zdwojonej sile uderzenia.

- Jak czuje się Ania, wszystko u was w porządku ? – rzuciła nagle, śledząc moje badawcze spojrzenie. Zachowywała się tak, jak dawniej. Pogodna, uśmiechnięta i zamknięta w sobie, udawała , że żyjemy tak, jakby nic się nie stało. Chciałabym mieć tyle siły, żeby to w sobie dusić, ale zbyt często nachodziło mnie przekonanie o tym, że prawie w ogóle nie zaznałam prawdziwego i normalnego życia.

- U nas wszystko okej. Ania została z Kubą. Poprosiłam go o pomoc, bo bardzo chciałam cię odwiedzić – przysunęłam się bliżej niej i oparłam głowę o ciepłą poduszkę, na której leżała jej zsiniała i zatroskana twarz – brakuje nam ciebie. Ania nie wie co się dzieje, a ja nie wiem jak jej to wszystko wytłumaczyć.

Matka utkwiła wzrok na białej ścianie. Leżąc koło niej tylko kątem oka spoglądałam w jej stronę. Nagle kilka łez spłynęło po policzku. Poczułam żal i ból. Nie chciałam, żeby płakała przeze mnie. Pewnie jak zwykle powiedziałam coś nie tak, wywołując jej smutek. Zdołowanie osoby, która była dla mnie całym światem była ostatnią rzeczą jakiej w tym momencie pragnęłam.

- Mamo – jęknęłam, podnosząc głowę z mokrej poduszki. Łzy zalewały białą tkaninę z szybkością światła – czemu płaczesz? Przecież wszystko będzie dobrze ! Jestem tego pewna – przytuliłam się do zimnego gipsu, zasłaniającego jej prawą rękę.

Mama blado się uśmiechnęła. Lewą ręką pogłaskała mnie po głowie.

- Boję się o was. Wiem, że słyszałaś jak rozmawiałam z panią Zegrzyńską o waszym tacie – matka nigdy nie nazywała go ojcem. Mówiła do niego zdrobniale tatuś, tata, tatko. Nie rozumiałam tego. Widocznie chciała nam pokazać , żebyśmy i tak go kochały. Bo mimo tego jaki jest, jest naszym ojcem, a ojca ma się tylko jednego. Matkę też ma się jedną – pomyślałam – matkę i żonę. A on co ? Widocznie tego nie wiedział, bo traktował ją jak śmiecia, którego można wyrzucić. Wyrzucić i zapomnieć raz na zawsze. Otworzyła usta, żeby dokończyć – niestety nie będzie go z nami przez jakiś czas. Lekarz natomiast powiedział, że zostanę tu dwa miesiące. Nie mogę samodzielnie jeść, potrzebuję ciągłej opieki – Chciałam jej powiedzieć, że przecież mogę się nią zająć, że przecież sobie poradzę, ale ona widocznie to przewidziała – nic nie mów Zosiu, wysłuchaj mnie. Będę tutaj dwa miesiące, a wy na ten czas zamieszkacie u pani Zegrzyńskiej, dobrze ? Ona bardzo was lubi i na pewno was nie skrzywdzi.

Poczułam się jak ktoś, kto stracił coś bardzo ważnego. Poczułam się jak żebrak. Musiałam zamieszkać w domu obcej kobiety, bo mama nie chciała mi zaufać. Myślała, że nie starczy nam pieniędzy, jedzenia. Będziemy musiały żerować na drobnej emeryturze Zegrzyńskiej, która ledwo wiązała koniec z końcem. Jedynie jej syn pomagał jej złagodzić kryzys. Przynosił pieniądze kiedykolwiek ich potrzebowała. Fajnie jest mieć takie dziecko – pomyślałam.

- Nie chcę mieszkać u Zegrzyńskiej – protestowałam – chcę być w naszym mieszkaniu. Ja i Ania sobie poradzimy – powiedziałam, zakładając ręce na piersi jak mała , zbuntowana dziewczynka – mogę iść do pracy, Paweł na pewno mnie zatrudni – spuściłam wzrok i pozwoliłam, żeby kilka kropli spłynęło po szyi. Dopiero teraz poczułam jak bardzo jestem bezsilna. Nie mogłam przecież rzucić szkoły, poza tym pewnie byłoby mi naprawdę ciężko. Mogłabym sobie nie poradzić.

- Zosiu, nawet tak nie mów. Ty i Ania musicie skupić się na nauce, to bardzo ważne. Od zarabiania pieniędzy są dorośli, a nie dzieci ! Skarbie… wiem, że chcesz jak najlepiej, ale na razie nie możesz niczego zrobić, czas wszystko poukłada. Kategoriami i szufladami ponumeruje kolejne wydarzenia.

Przytuliłam się do niej z całej siły. Tak bardzo mi tego brakowało. Mimo tego, że jej prośba była mi totalnie nie na rękę, poszłam na ustępstwo. Nie chciałam jej denerwować. W mgnieniu oka zapomniałyśmy o problemach, jakie na nas spadły .Rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się i marzyłyśmy o tym, co będzie potem. Czas mijał tak bardzo rozkosznie, że nawet nie zauważyłam kiedy zleciała druga godzina.

- Mamo, musze już iść. Ania dalej siedzi z Kubą, a ja obiecałam, że wyjdę tylko na chwilę – mruknęłam – jutro po szkole od razu cię odwiedzę. Wezmę Anię, dobrze? – zapytałam.

- Dobrze Zosiu. A co do taty – znów poruszyła temat, który okropnie ranił mnie od wewnątrz – dostał wyrok za to, co mi zrobił – urwała. Zadrżał jej głos. Chwyciłam ją za rękę i posłałam ciepły uśmiech. Od razu się rozpogodziła – idź już, idź ! Trzeba położyć Anię. Nie dawaj jej mleka na noc, bo wiesz jak na o reaguje.

- Dobrze mamo. Do jutra – pocałowałam ją w policzek i wyszłam z Sali.

Biegłam przed siebie zmierzając w stronę mojego blokowiska. Zimne powietrze tak okropnie mnie zatrzymywało, że nie mogłam biec szybciej. Staranie i chęci, jakie mną kierowały nie miały żadnego znaczenia.

Wbiegłam po klatce do góry, wpadając na drzwi od mieszkania. Nie ściągając butów i płaszczu , wbiegłam do pokoju, z którego wylewało się ciepłe i stłumione światło. Zajrzałam do środka. Widok totalnie mnie zaskoczył. Na ogromnej sofie siedział Kuba, a na jego kolanach leżała mała i zwinięta w kulkę Ania. Kuba usłyszał moje kroki i zwrócił się w moją stronę.

- Cicho! Zasnęła – powiedział, posyłając mi ciepły uśmiech.

Odwzajemniłam miły gest i wróciłam do sieni, żeby odnieść buty i płaszcz. Potem wróciłam do salonu. Utuliłam Anię w ciepły koc. Kuba zamienił ze mną kilka słów i wyszedł zostawiając słowa, których nigdy nie zapomnę ; Jesteś naprawdę wyjątkowa. Sądzisz, że przyjeżdżałbym aż do Poznania, żeby porozmawiać ze zwykłą koleżanką ? Dobranoc, Zosiu.

„Dobranoc Kuba” mamrotałam leżąc w łóżku. Analizowałam każdą wypowiedź, każde słowo, każdy gest. Żałowałam, że nie wykrztusiłam z siebie ani jednego dźwięku.